Niestety - muszę się zgodzić z megan72. Nie dlatego że nie lubię się z nią zgadzać, bo wręcz przeciwnie - ale dlatego że najprawdopodobniej miała rację
Wszystko wskazuje na to że kot miał zator, tak właśnie się on u kotów objawia jeśli dotknie tętnicy która zaopatruje w krew tylną część ciała.
Niestety również - kot wtedy koszmarnie cierpi, żadna inna choroba chyba nie sprawia takiego bólu by koty krzyczały - chyba że sporadycznie. Ta bardzo często. Podstawą ratowania kota jest podawanie mu BARDZO silnych leków przeciwbólowych. Bo ten ból jest tak koszmarny że sam z siebie może kota zabić, nie mówiąc o humanitaryźmie.
Jaki FIP?
Kto takim pomysłem rzucił?
Leki które wymieniłaś nie są wcale przeciwbólowe, no steryd troszkę ale nie na taki rodzaj bólu.
Temu kocurkowi już nic nie pomoże
Ale warto wiedzieć na przyszłość jaką lecznicę omijać szerokim łukiem i o tym opowiadać.
Trudno jest wyciągnąć kota z tego rodzaju zakrzepu, w dodatku często jest on objawem poważnej choroby serca więc nawet jeśli się uda to historia ma nieraz dalszy chorobowy ciąg który też różny ma finał.
Ale z tego co piszesz to oni zakrzepu nawet pod uwagę nie wzięli, nie mówiąc o wdrożeniu właściwego leczenia i zmniejszenia cierpienia kota.
Odesłali wrzeszczące z bólu zwierzę do domu, z jego emerytką właścicielką.
Nie do uwierzenia