Strona 1 z 4

kolacyjny horror

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 21:51
przez TZ kordon
Godzina 20.00. Szelma niczym budzik terkocze pod nogami. Ona zawsze doskonale wie, która jest godzina (choć nie zmieniła czasu na zimowy;)). Reszta jak stado kukułek również informuje, że to juz czas... Na kolacje dziś serca drobiowe. Ale tu właśnie zaczyna się horror. Szelma, Konik, Ił, Afryka zachowują się jak wampiry lub stado głodnych piranii. Chciałyby zagarnąć wszystko dla siebie, inni nic nie znaczą. Reszta stada niczym przykładne owieczki w kościółku łyka swoją porcję niczym komunię. I jeszcze amen powiedzą...
Po takim karmieniu ręce wyglądają jak po przejściu przez płot z drutem kolczastym. Krew leje się strumnieniem. a jakby ktoś przyglądał się temu z boku, mógłby pomysleć, że nasze koty są głodzone co najmniej od tygodnia. I tu pytanie: CZY WY TEZ TAK MACIE ZE SWOIMI KOTAMI??? :strach:

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 21:55
przez Beata
No moje przytupuja z lapki na lapke i miaucza straszliwie w trojkocioglosie, ale ran nie mam 8O zadnych, czy to klutych czy drapanych :roll:
Ale one miesko dostaja raz dziennie jako dodatek do suchego, ktore jest podstawa ich diety, czasem w ogole nie dostaja. Moze to jest roznica?

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 21:55
przez Iśka
:ryk:

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 21:57
przez zuza
Kurcze - u mnie sie tylko jedna drze, jedna sie kreci pod nogami a jedna siedzi na krzeselku i patrzy.

Mam swiete koty 8O

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:03
przez TZ kordon
E tam, gdyby one tylko stały i jęczały, to by było uroczo. Ale one skrzydeł dostają!!! Skaczą prawie do gardła, łażą po meblach kuchennych nie zważając na stojace tam przedmioty, wyrywają z ręki :strach: szarpią, łapią za palec i w długą! Chyba zmienimy dietę.

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:12
przez Bonkreta
U mnie Szlemcio zachowuje się jak kot wzięty z ulicy, który od tygodnia nic nie jadł, ajak mu się zdarzało, to musiał walczyć o żarcie kłami i pazurami... Przy przygotowywaniu żarcia zapuszcza syrenę i miauczy jak opętany. Przez cały czas. Głośno. Najgłośniej, jak potrafi.

Potem porywa zawartoś swojej miski i ucieka pod kredens z okropnym warczeniem. Jeśli zawartość miski jest w więcej niż jednym kawałku, powtarza to wielokrotnie.

Pod kredensem stara się pochłonąć swoją zdobycz najszybciej, jak potrafi. Gdy ktoś się zbliża - warczy. Patrzeć też nie wolno.

Gdy już połknie, rzuca się do misek innych kotów - może uda się jeszcze coś podkraść. Jeśli inny kot jeszcze coś je, też się czai. Wystarczy, że Snooker lub Dropszuś wypuszczą coś na chwilkę z pyska, np. żeby ugryźć z drugiej strony, Szlemcio już rzuca się po to i ucieka pod kredens.

Potrafi pochłonąć nielimitowaną ilość żarcia i jest zawsze głodny. Czasem wygląda jak anakonda po połknięciu prosiaka. Wtedy jest najbardziej zadowolony z siebie.

Zwykle odbieramy mu kradzione rzeczy - wtedy warczy i nie wypuszcza z pyska, można go podnieść na kawałku mięska 8O Jednak, co dziwne, nigdy nie próbuje się bronić pazurami, w ogóle ich w stosunku do nas nie używa :-)

Szlemcio regularnie kradnie też rozmrażające się mięso w woreczkach, czasem łowi je w zlewie (jeśli rozmraża się w wodzie).

Snookerek jest w miarę spokojny przy robieniu jedzenia - zwykle ociera się o nogi, czasem wspina łapkami po szafce, żeby lepiej sięgnąć :-)

Dropszuś zwykle jest zbyt rozkojarzony, żeby od razu zajmować się jedzeniem. Owszem, przygotowywanie jedzenia troszkę go podnieca. Wtedy - ociera się o nogi, albo o psa, leci na kanapę wywalić się do góry brzuszkiem, albo pod krzesło, ogryzać nogę od krzesła. Po postawieniu miski trzeba go specjalnie zawołać i spróbować funkcji "dołączanie kota do jedzenia". Czasem załapuje za pierwszym razem, ale zwykle nie. Jest zbyt rozemocjonowany, że móc się skupić na czymś takim jak miska. Najpierw trzeba się ocierać, przewracać, wskakiwać na parapet itp... Nie trzeba chyba podkreślać, jakim celem staje się jego miska dla Szlemcia. Ten kot nie przeżyłby na ulicy...

TŻkordonie - masz EKSTRA podpis !

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:14
przez pstryga
to mój jest kiepski ... :( na widok michy tylko mruczy... :(

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:32
przez Amidalka
Zuza siedzi z dala i z godnością czeka aż przyniosę jej miseczkę pod nosek.

Szczempuś siedzi nad swoją pustą miską i robi minkę Kota ze Shreka II.

Mysza miaucząc na cały regulator lata za mną po kuchni, skacze po szafkach i pcha się pysiem do misek w trakcie nakładania żarełka. potem zjada szybciutko swoje i leci zobaczyć czy innym cosik jeszcze nie zostało.

słowem: mam chyba pełen przegląd.

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:38
przez kordonia
Ja wiem: pewnie mamy za dużo kotów i to dlatego nie dajemy sobie rady. Dzis autentycznie byłam poszkodowana. Szelma z Konikiem tak się rzucali na moje ręce, że myślałam, ze nie dadzą mi nakarmic nikogo innego oprócz siebie samych.
Mamy z TŻ-em pomysł: od jutra, przy karmieniu sercami lub zołądkami dzielimy się na dwa obozy. Koty zostaną podzielone na dwa obozy w dwóch osobnych pomieszczeniach, posegregowane w ten sposób, żeby w grupie byli zarówno wariaci, jak i normalni. Zobaczymy, czy będzie lepiej.
Bo naprawdę miałam dziś dość :roll:

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:39
przez Agni
Miłki rozlewa swe obszerne ciało na blacie kuchennym, mruży oczy jak wytrawna amantka, mruczy namiętnie, stroszy wąs i ugniata powietrze. Szogun siedzi 3 cm od deski, na której drżącymi rękami staram się jak najszybciej pokroić mięso, głowa mu się kręci jak wiatrak, śledzi najmniejszy mój ruch i miauczy jednostajnie , najpierw dość cicho, a potem przeciągle jak kot konający z głodu . Czuję jak wzrokiem stara się mnie prześwidrować niemalże. Nabiera powietrza i robi : Miau auuua auu auu auuuuuu (to zapewne ma znaczyć, a rusz się w końcu babo!)

Kiedy nałożę i już na miseczki, Szogun ciężko zeskakuje z szafki na podłogę i zaczyna jeść-wtedy mruczyz lubością gryząc kawałki mięsa. Łyka je potem łapczywie jak kaczka, aż mu oczy z orbit wychodzą i głośno mlaszcze. Miłki podrywa swe bujne kształty, podchodzi "drobiąc" nogami jak baletnica, i zaczyna jeść z wdziękiem i gracją, pożerając szybko małe kąski, i zerka tylko, czy Szogun nie zamierza jej podeżreć.

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:42
przez follow
Miłka kiedyś czekała grzecznie, teraz włazi na blat, ale zwalona z niego spokojnie podpatruje, kiedy podstawię michę, po czym...odwraca się tyłkiem i udaje obrażoną :D Potem, rzecz jasna, następuje konsumpcja.
Nutkę mogłabym z miską pod kościolem ustawić, miesięczna średnia krajowa murowana :wink: Do kuchni leci nie tylko w godzinach kolacji, ale zawsze, kiedy ktoś tam idzie. Uprawia sprint dookoła nóg osoby przygotowującej jedzenie, potrafi miauknąć rozdzierająco ("no daaaaaaaaaaaj"), próbuje wspiąć się na szafę (bo wskoczyć nie umie) itd.... Aha, ostanio, żeby przypomnieć mi, że już czas na coś w misce (dokładnie pół godziny po kolacji) wywlokła michę z kuchni do przedpokoju i hałasowała nią tak, że usłyszałam to nawet przez szum prysznca :lol:

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 22:53
przez Sigrid
Bosh! Bonkreta :ryk: Uśmiałam się do łez :lol:

Moje dwa ancymony również zachowują się jak głodzone tygodniami :? Na dźwięk otwieranej lodówki włącza im się 5 bieg, nie wyrabiają na zakrętach, hamują ze zgrzytem pazurów. Pchają się jeden przez drugiego, prawie wyrywają sobie mięso z pyszczków i co jakiś czas zamieniają się w opętańczym biegu miskami - bo może ten drugi ma coś lepszego :lol:

Niektóre typy tak mają ;) I pomyśleć, że jeszcze niedawno Kiteczek był niejadkiem biegnącym tylko do surowej wołowiny :ryk:

Re: kolacyjny horror

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 23:18
przez Wojtek
TZ kordon pisze:(...)CZY WY TEZ TAK MACIE ZE SWOIMI KOTAMI??? :strach:

Nie.
Moje kicie nigdy nie upominają się o jedzenie.
Karmię je dwa razy dziennie, ale nie mamy ustalonych godzin.
Dopóki nie zawołam "kociaki kolacja (śniadanko)", to nie upominają się.
Natomiast po takim "zaproszeniu" idą do kuchni i czekają aż nałożę im do miseczek.
Czasami urozmaicają sobie oczekiwanie wzajemnym podgryzaniem się.
Gdy przygotowuję porcje mięska na kilkanaście dni, to zostawiam na blacie w kuchni michę pełną mięsa gotowego do spożycia i idę spokojnie do łazienki umyć ręce, wiedząc, że żadna z nich nie będzie podkradać z michy.
Prawda, że mam ŚWIĘTE KOTY? ;) :)

Re: kolacyjny horror

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 23:22
przez kordonia
Wojtek pisze:Nie.
Moje kicie nigdy nie upominają się o jedzenie.
Karmię je dwa razy dziennie, ale nie mamy ustalonych godzin.
Dopóki nie zawołam "kociaki kolacja (śniadanko)", to nie upominają się.
Natomiast po takim "zaproszeniu" idą do kuchni i czekają aż nałożę im do miseczek.
Czasami urozmaicają sobie oczekiwanie wzajemnym podgryzaniem się.
Gdy przygotowuję porcje mięska na kilkanaście dni, to zostawiam na blacie w kuchni michę pełną mięsa gotowego do spożycia i idę spokojnie do łazienki umyć ręce, wiedząc, że żadna z nich nie będzie podkradać z michy.
Prawda, że mam ŚWIĘTE KOTY? ;) :)


8O 8O 8O Dlaczego nasze takie nie są :crying: Skad się bierze święte koty :?: :?:

Re: kolacyjny horror

PostNapisane: Pon lis 08, 2004 23:43
przez Wojtek
kordonia pisze:
Wojtek pisze:Prawda, że mam ŚWIĘTE KOTY? ;) :)


8O 8O 8O Dlaczego nasze takie nie są :crying: Skad się bierze święte koty :?: :?:

Taka rasa - Święty Kot Birmański :)