Dziś to nie wiem co napisać. Dzień z totalnym zwrotem akcji.
Czekałam na telefon wetki w okolicy 13 uradowana po wczorajszym wieczorze.
Cieszyłam się że kitek zjadł i miałam cichą nadzieję, że dziś ewentualnie zabiorę go do domu
aż tu nagle ...
telefon: potrzebny ludzki lek, sprawdzam gdzie kupię jadę po rpt do wetki bo mojego lekarza akurat w przychodni nie było,
później apteka i wracam do weta. W międzyczasie badanie, okazuje się że wywalony cukier prawie 300
Potrzebne osocze i test na grupę krwi.
Jadę na koniec świata, stoję w korkach i po drodze w jedną stronę muszę podjąć decyzję czy brać osocze w ciemno,
czy tylko test i w razie W wracać znów na ten koniec świata.
Zawożę test i osocze wetce.
Kot w stanie bardzo ale to bardzo złym. Wręcz przepaść między wczorajszym wieczorem a dzisiejszym dniem.
Trzustka z ostrym zapaleniem:
https://photos.app.goo.gl/Fz6XVT4aJbhUNnjs6Siedzimy kroplówki na kolanach, leki na kolanach, Heparyna, Metronidazol coś w postaci pasty do pyszczka.
Osocze się rozmraża, krew na badanie grupy.
W międzyczasie USG: płuca czyste, nerki lepiej miedniczki zaczynają wyglądać jak miedniczki, a nie jedna wielka miednica.
Żołądek pusty -> wczorajsze jedzenie "przeleciało" wprawdzie niewiele go było trochę mokrej karmy i wieczorna zupa,
no ale gdyby mięśniówka nie pracowała masa pokarmowa zalegałaby znów w żołądku.
Także chyba można uznać za plus.
Widać że z Romim nieco lepiej, tuli się reaguje na głosy, nie jest już taki otumaniony silnymi lekami na trzustkę.
Wytęskniony 2h leżał z głową na moim sercu
Niestety znów cewnik
Więc tu nadal na minus bez zmian.
Przed wyjściem jeszcze cukier:
z prawie 300 na 179
Musze na jutro zrobić gotowanego BARFa, Romi dziś nie chciał jeść zupy ze zmiksowanym indorem.
Więc muszę kombinować coś co go zachęci do jedzenia i jednocześnie mu nie zaszkodzi.
Z nerwów boli mnie brzuch, jestem tak wykończona dniem dzisiejszym że nie mam siły na nic.
Wyszłam zawieźć lek wróciłam po 7h.
Nie wyrabiam już.