kot z białaczką..., teraz walczymy z cukrzycą :(

W niedziele w nocy przygarnęłam bezpańskiego ok 7-10 letniego kocurka. W poniedziałek rano zawiozłam go do weterynarza, kot wydawal sie jedynie przeziebiony (mial tylko troche kataru, jadl normalnie) - dostał Betamox, Canavet, Vecort (moglam cos poprzekrecac:( w środę zgłosiłam się na powtórzenie antybiotyku. Nagle po jakichs 3 godzinach od tej wizyty z kotem zaczęło się robić bardzo źle. Często kichał, mial potworny katar, cięzko oddychał przez otwarty pyszczek, bardzo wysoką gorączkę, oczy mu strasznie łzawiły, leżał ledwo żywy (stolec jest normalny, kot nie ma biegunki ani nic takiego). Wezwałam weta do domu i zapadł wyrok, że to jakis koci wirus, chore płuca ;( Kotek dostał Linkospektin, Beypron? (coś na podn. odporności), coś na gorączkę. Po trzech godzinach kot wstał! i zaczął jeść. Było naprawdę dobrze (wczoraj kot znów dostał o 21 antybiotyk) az do dzisiejszej nocy - ok. godziny drugiej znów dostał wysokiej gorączki, kichanie go męczyło (i jak zawsze katar, łzawienie) weterynarz przez telefon kazal mi podac mu 1/8 pyralginy, po kilku probach udało się, potem kot aż do rana spał względnie spokojnie. Nawet koło 5 rano zjadł. Do tej pory kotek ma chyba temperaturę, leży i od teraz znów nie je
. Weterynarz ma przyjechac o 18 i znow podac antybiotyk i cos na odporność. Nie wiem co mam robic, jak moge jeszcze pomoc temu biednemu Kotu? Trzymam go w cieple, z dala od przeciagów itp. Proszę, jeśli macie jakieś rady, to napiszcie
jestem zrozpaczona!

