FuterNiemyty pisze:Jednym z najgorszych rozwiazan jest oswajanie i uzaleznianie dzikich zwierzat, dokarmianie w czasie, gdy tego nie potrzebuja.
W efekcie w perespektywie czasu beda do odstrzalu, jako niebezpieczne dla czowieka, bo:
1.beda sie domagaly stalego dokarmiania,
2.populacja bedzie rosla,
3.beda sie domagaly jedzenia i podchodzily do roznych ludzi, przebywajacych na tym terenie,
4.brak jedzenia (nie kazdy niesie torbe z karma dla dzikow) spowoduje ich agresje w strone czlowieka.
Ciag dalszy do przewidzenia.
W naszym rejonie dziki są i były od zawsze.
Populacja- nie pisaliśmy chyba, ale w kilku miejscach łowczy rozłożyli na naszym osiedlu jesienią klatki. Stały one kilka tygodni- prawie 2 m-ce. Codziennie wrzucali jedzenie i od nas nie wywieźli żadnego dzika, dziki wyjadały jedzenie i sobie szły. Tak się postarała gmina o zmniejszenie populacji dzików. Klatka stała na naszym podwórku i dziki przybiegały jak się ściemniało- już koło 16-17-stej, gdy ruch był największy, a ludzie i dzieci do domu wracali. Sąsiedzi kilak razy mnie wołali, bo wiedza, ze się dzików nie boję, żeby je jakoś odgonić, bo się boją wyjść/ wejść do budynku, albo boja się psa wypuścić żeby się załatwił..
Do tej pory po za kradzeniem jedzenia kotom dziki jadły to, co ludzie wywalali po krzakach- kapusta i chleb były codziennie rzucane, w miejscach, gdzie karmimy koty- dokładnie przy trzech naszych stołówkach.
Po za tym, nasze osiedle wpadło na najbardziej głupi pomysł, na jaki mogli wpaść i od roku stoją luzem kosze na odpady bio- tego typu:
U nas śmietniki nie mają wiat, ani ogrodzeń. Więc taki kosz, to dla dzika żadna przeszkoda, za to stołówka super. No i dziki ryły podwórka, przebiegały ulicę i były dość agresywne- z desperacji i głodu. Każdego roku kilka sztuk ginęło pod kołami. Szczecin- niby miasto duże, ale osiedle, gdzie my mieszkamy to teren między Puszczą Budkową, Jeziorem Dąbie i lasami.
W terenie z drugiego wątku też jest pełno dzików. W zeszłym tygodniu dwa małe zbierałem zabite z drogi.
Tak więc zdecydowaliśmy, że najłatwiej żeby nam dziki życia z karmieniem kotów nie sprawiały to zebranie po sąsiadach i od nas resztek jedzenia i zamiast do kosza na odpady bio( który wieczorem dziki by rozniosły) zanosimy w krzaki dzikom.
Teraz dziki nie żerują w ciągu dnia na kocich stołówkach i koty mogą normalnie zjeść. A to co zostanie po kotach późnym wieczorem, dziki wyjedzą i nie ściągniemy w ten sposób żadnych drapieżników. No i jak dziki zjedzą to niedojedzone żarcie po kotach to nikt nic tam nie dosypie- a to ten sam teren, gdzie koty mogą być trute.
Sąsiedzi zadowoleni, bo dziki nie przychodzą wieczorem na podwórko, koty zadowolone, bo mogą zjeść, a my zadowoleni, bo nie musimy z dzikami walczyć przy stołówkach.
Ja w zeszłym roku- w listopadzie raz zwiewałem, bo dzik mnie zaatakował i gdyby nie rower to by ze mnie nic nie zostało, ale to w terenie nowych działek- głodny dzik poczuł jedzenie i na mnie ruszył szarżą. Tutaj nie ma takich akcji- dziki się na nie boją i my też nie musimy się bać ich.