» Pon wrz 07, 2020 19:34
Re: Zaginęła kotka-RZESZÓW
Ja i tak jestem tam co noc. Między 12 i 2 a potem między 4 a 5. O 6 muszę synka budzić do szkoły. Przez pierwsze dni byłam wrakiem z niewyspania. Serio,czułam się jakbym była chora. Ale tak od 3 dni już się przestawiłam i jest dobrze. Wiecie, jak już jest wieczór to zaczyna mnie nosić. Chce iść,najlepiej już,zaraz.A kiedy jestem na miejscu to siedzę schowana za samochodem i jest mi tam tak miło. Te trawy tak pachną,świerszcze grają i gdzieś tam w pobliżu siedzi moja ukochana dziewczyna...
Dziś napisał do mnie pan,który przeczytał ogłoszenie na przystanku. Nie widział kotki,ale sam dwa razy miał kociaka na gigancie i zaczął mi radzić co robić. I to jest tak fantastyczne,tak budujące,że tyle nieznajomych osób stara się nam pomóc. Czasem obcy człowiek pomoże bardziej niż rodzina. Tak dobrze mi tu,na tym forum Za 2 godziny ruszam. Plan jest taki. Sprawdzam klatkę,oporządzam,wkładam wątróbkę(wielka miłość Kiciutki),otwieram drzwi do bloku kodem,podkładam patyk żeby się nie zamknęły. Przyklejam na nich kartkę o treści: "Proszę nie zamykać,łapię kotkę. Nie będę miała wolnej ręki żeby otworzyć i znów mi ucieknie. Kiedy skończę,zamknę drzwi."( To dlatego,że zawsze jak sobie otworzę,ktoś idzie i zdziwiony wyciąga patyk). Potem siadam bokiem do traw w pewnej odległości z miseczką wątróbki i tuńczyka i gadam. Opowiadam historie,pieszczotliwie wołam,lekko klepię dłońmi kolana( to był nasz sygnał,kiedy tak klepałam,wskakiwała na kolana). Jeśli wyjdzie,zachęcam ją ,pozwalam zjeść,głaszczę i w dobrym momencie biorę na ręce. Idę spokojnie do klatki. Jeśli zacznie się wyrywać to albo rzucam się pędem żeby tylko dotrzeć do celu,albo puszczam zeby czuła się wolna i bezpieczna. Może wtedy będzie do mnie bez strachu podchodzić. Nie wiem. Zobaczę co wyjdzie w praniu. Potem otwieram windę i jakoś ją tam zaganiam. Muszę,bo do klatki w każdej chwili ktoś moze wejsc i czmychnie. Jak już będę na korytarzu albo jeszcze w windzie,pakuję ją do transportera i nie ma wyproś. Dzwonię po taxi i wracam do domu. Koniec tułaczki.
Oby ten scenariusz się ziścił. Albo żeby weszła do żywołapki. Wtedy tylko dzwonię po taxówkę.
Wybaczcie,że nasmarowałam tak długiego posta ale w razie jakby mój plan miał słabe punkty,to Wy - kochane Panie, mi je wskażecie. Życzę Wam miłego wieczora,spokojnej nocy i dziękuję,że jesteście.