Ryśka mamy dwie kuwety "od zawsze" więc załatwia się tylko do jednej. Z nią nie ma problemu. Uparła się na tą w sypialni. Teoretycznie problem z tą kuwetą pojawił się przy ostatnim zapaleniu pęcherza (na tle stresowym) więc być może w niej zabolało, coś szczypnęło, ale nawet przy zaparciach nigdy z niej nie rezygnowała. Zawsze do niej wracała. To jest drugie zapalenie w przeciągu 6 miesięcy co mnie martwi, zwłaszcza że za każdym razem nic konkretnego nie wychodzi z pakietu badań.
Nadwrażliwość objawia się w taki sposób, że są dni pojedyncze lub kilka z rzędu kiedy byle "pierdnięcie" zrywa ją na nogi. To są nawet znane jej dźwięki towarzyszące od zawsze czyli np skrzypnięcie w sofie kiedy sobie leżymy, przewrócenie kartki w książce lub prawdziwy bąk puszczony przez psa
. Pojawia się to wybiórczo, ale ostatnio z większym nasileniem (czyli częściej). Nie polega to na tym, że kot się zerwie i nasłuchuje. Ona wpada w niepokój wynikający z czegoś i pomimo, że przed chwilą paradowała z ogonem w górze prowadząc swoje fascynujące monologi lub tłukąc psa to w ciągu sekundy ogon leci w dół. Zanim zaczęła dostawać Zylkene nie wychodziła na balkon, a jak już wyszła to z brzuchem przy ziemi co było pierwszym sygnałem. Zadomowiły nam się ptaszki więc była wielce zaaferowana i czasem spędzała całe po południe nasłuchując co tam się wyrabia i co tam się kokosi. Mamy nowych sąsiadów więc wieczór w wieczór siadała na półce i podglądała. Na każdy obcy dźwięk zawsze, od małego reagowała warczeniem jak pies (zwłaszcza jak ktoś był na klatce w pobliżu naszych drzwi- wtedy jak torpeda leciała) i wracała dumna, że przegoniła intruza, teraz wręcz przeciwnie. Prędzej zwieje do szafy.
Od momentu jak dostaje Zylkene jest lepiej. Napady niepokoju się nie zdarzają, cała reszta czyli siusiu i picie wróciło do starych zwyczajów, o określonych porach. Ogon w górze, kota znowu podnosi ciśnienie i dyskutuje w nieskończoność. Dźwięki spod psiego ogona też nie sprawiają na niej wrażenia.
Kota ma 10 lat więc nie jest staruszką. Nie sądzę aby przekroczenie tej granicy mogło aż tak wpłynąć na zmianę zachowania, zwłaszcza że te napady niepokoju pojawiły się nagle. Nie były rozciągnięte w czasie.
Przebadałam od góry do dołu, kontaktowałam się z hodowlą czy może w rodzinie były podobne sytuacje. Byłyśmy niedawno u okulisty i neurologa. Medycznie kota zdrowa (oprócz lekkiej nadwagi). Stworzyłam w międzyczasie milion swoich teorii i żadna nie miała racji bytu.