Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.
Napisane: Nie sie 02, 2020 13:00
Zgadzam się z KotSib
Mam dwa koty, wzięte jaki dorosłe. Też denerwuje mnie to, że jedna z nich miaukoli w nocy, że wybrzydzają na jedzenie, które kosztuje ciężkie pieniądze, że czasem trzeba myć im tyłki, że czasem zwymiotują na podłogę, że mam pełno sierści wszędzie, że większość durnostojek musiała zniknąć, że siadają na laptopie podczas ekstremalnie ważnych fragmentów pracy zdalnej, że nie są nakolankowe, że nie można wyjechać bez obmyślania dla nich opieki, że tapicerka kilku mebli jest w strzępach, że szyby okienne są „obsmarkane”, że zakładają do gotujących garnków, że obserwują mikser, jakby chciały się na niego rzucić.
Ale kocham je. Przywykłam, że mam jedną pobudkę w nocy. Jeśli przed zaśnięciem zaczynają po nas skakać w pogoni za ćma to siadamy i im kibicujemy. Uważamy jak gotujemy i wychodzimy z domu. Jeśli starsza zdecyduje się przyjść i przytulić to jest to tak miłe, że aż płakać mi się chce. Jeśli jeszcze poliżą, udeptają i poobcierają się główką to już pełnia szczęścia. Zawsze przybiegają, gdy wracam do domu.
Życie z kotami wyglada inaczej niż bez, ale my nie tęsknimy do tego co było wcześniej bo koty są integralną częścią naszej rodziny. Ale domyślam się, że jeśli nieakceptuje się do końca kota to minusy jego obecności w mieszkaniu mogą być bardzo odczuwalne.
Mam dwa koty, wzięte jaki dorosłe. Też denerwuje mnie to, że jedna z nich miaukoli w nocy, że wybrzydzają na jedzenie, które kosztuje ciężkie pieniądze, że czasem trzeba myć im tyłki, że czasem zwymiotują na podłogę, że mam pełno sierści wszędzie, że większość durnostojek musiała zniknąć, że siadają na laptopie podczas ekstremalnie ważnych fragmentów pracy zdalnej, że nie są nakolankowe, że nie można wyjechać bez obmyślania dla nich opieki, że tapicerka kilku mebli jest w strzępach, że szyby okienne są „obsmarkane”, że zakładają do gotujących garnków, że obserwują mikser, jakby chciały się na niego rzucić.
Ale kocham je. Przywykłam, że mam jedną pobudkę w nocy. Jeśli przed zaśnięciem zaczynają po nas skakać w pogoni za ćma to siadamy i im kibicujemy. Uważamy jak gotujemy i wychodzimy z domu. Jeśli starsza zdecyduje się przyjść i przytulić to jest to tak miłe, że aż płakać mi się chce. Jeśli jeszcze poliżą, udeptają i poobcierają się główką to już pełnia szczęścia. Zawsze przybiegają, gdy wracam do domu.
Życie z kotami wyglada inaczej niż bez, ale my nie tęsknimy do tego co było wcześniej bo koty są integralną częścią naszej rodziny. Ale domyślam się, że jeśli nieakceptuje się do końca kota to minusy jego obecności w mieszkaniu mogą być bardzo odczuwalne.