Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sie 01, 2020 21:23 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Maczkowa 10/10 :ok:
Co do Feliwaya - ponieważ jesienią dopada naszego kota depresja i wyraźnie źle reaguje kupujemy mu obrożę z feromonami. U nas ogromnie pomogła.
Jeszcze o gryzieniu - piszesz, że tylko zaczniesz głaskać a ogon już jej chodzi. No to nie głaszcz. Nie wszystkie koty to lubią wbrew pozorom.
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2745
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Sob sie 01, 2020 21:37 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

maczkowa pisze:Miałam napisac więcej, ale nie bardzo ze zmeczenia i braku czasu mogę.Większość zachowań kocich, które opisujesz, to są zwykłe zachowania mieszczące sie w granicach normy, żadne zaburzenia zachowania, które trzeba by leczyć z behawiorystą. Większość z nas doświadcza takich sytuacji rzadziej lub częściej (...)


Gryzienie opiekuna z jakiegokolwiek powodu albo załatwianie się poza kuwetą, to nie jest zachowanie w granicach normy. Mam różne koty od kilkunastu lat i żaden nie gryzł mnie, żeby zwrócić na siebie uwagę, i to jeszcze na dodatek w sytuacji, gdy poświęcam mu dużo czasu na zabawę, zdrowe koty nie załatwiały mi się poza kuwetą, śpię zawsze więcej niż 5 godzin i koty mnie nie budzą.
Lukrecja90 też zachowuje się inaczej niż większość opiekunów, mam na myśli zamykanie sypialni przed kotem lub brak siatek w oknach, bo tylko tak mogę wytłumaczyć, że trzeba kota zamykać w łazience na czas wietrzenia. Ciągły lęk przed tym, że kot wyjdzie na klatkę schodową.
Wyraźnie tutaj brak zrozumienia i porozumienia z tym konkretnie kotem. Dobry behawiorysta mógłby znaleźć przyczyny i może sposób postępowania, żeby opiekun i kot byli bardziej zadowoleni. Ponieważ w tej chwili żadna ze stron na szczęśliwą nie wygląda.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14192
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Sob sie 01, 2020 22:10 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Niszczenia wszystkiego co w łapy wpadną też nie zaliczyłabym do typowych zachowań. Nawet Sierra niszczyła raczej zasłony/meble podczas dzikich galopad po pokoju, a nie wszystko... a jest ona kotem "genetycznie" półdzikim, a na dodatek rąbniętnym z natury. Jedynie gąbki i druciaki kradnie i przerabia na strzępy celowo :twisted: .


Nie ma co ukrywać - w tym wątu mowa o dość trudnym kocie. I właścicielce, która (moim zdaniem) potrzebuje albo nadziei (że jest szansa na dogranie się z kotem) albo potwierdzenia, że najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich będzie poszukanie kotce nowego domu...

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Sob sie 01, 2020 22:20 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

No jakim trudnym? Normalny mlody kot, ktoremu zdarza sie zachorowac, zestresowac, cos zepsuc, podrzec, napsocic. Kotka (dalej nie znamy jej imienia!) jest sama i jej sie na pewno nudzi, a wlascicielka chce miec od niej po prostu spokoj.
Nie pomysl Sierro ze sie do Ciebie przyczepilam i Cie kontruje - bo tak nie jest tylko akurat tak sie zlozylo, ze to zdanie ktore napisalas wskazuje uwazam zly kierunek. To jest normalny kot. To nie w kocie lezy problem.
Zapisz sie do newslettera PETA i pomagaj zwierzetom wysylajac email!
https://www.peta.org/about-peta/learn-a ... -to-enews/

pibon

 
Posty: 4221
Od: Pon lip 09, 2012 10:26

Post » Sob sie 01, 2020 22:27 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Sierra, moim zd. Lukrecja bardzo barwnie opisała pewne sytuacje, tak, że wydaje się to jakimś ogormnym zjawiskiem. Z niszczenia rzeczy - wyczytałam tylko o jednej przegryzionej ładowarce i tym papierze toaletowym. Ale Lukrecja pisze o niszczeniu jako ogromnym zjawisku, przed którym musi wszystko chować.A kiedy ta ładowarka została pogryziona? Nie wtedy, gdy kicia była sama przypadkiem? ( nota bane to moje przekochane roczne szczęście z motorkiem w dupce przegryzło mi ładowarkę od laptopa przy okazji uszkadzajac monitor, bo tak fajnie wtyczka świeci, że trzeba ją w ząbki wziąc i wyciągać z wtyczki pociągając kompa za sobą,a wszystko działo się przy mnie, drugi kot na moich oczach wskoczył na szafkę w łazience strącił cięzki szklany flakon i potłukł płytki na podłodze- własnie jestem po prowizorycznym remoncie i nie uwazam, by te sytuacje były jakimiś hipernadzwyczajnymi)
Kotce przestało się podobać, że na noc jest separowana od swoich ludzi i dobija się do nich- 6 na 10 moich kotów nie dałoby się zamknąć i odseparować i kombinowałoby ile się da, zeby wyjść- z drugą częścia towarzystwa współpracującą po drugiej stronie drzwi. Lukrecja przestała się wysypiać, bo zaczęła zamykać przed kotem drzwi.
I co to znaczy gryzie? Gdzie, w co, z jaką siłą? Zarzuty do kota, jakie wyczytałam, to- że nie jest miziakiem, jakim się zapowiadała, pozostawiana w mieszkaniu sama, podczas, gdy jej rodzina spi w pokoju próbuje się do nich dostać, podkrada jakieś jedzenie ze stołu. A reszta- zwykłe sytuacje z kotem- jak masz, musisz uwazac, zeby nie wypadł oknem, jak niezabezpieczone otwierasz, żeby nie wymknął się drzwiami, gdy wychodzisz, zabezpieczyć łożko, jeśli kot ma problem z posikiwaniem. To nie jest trudny kot. Zadne z tych zachowan moim zd. nie jest trudne. Lukrecja po prostu nie była gotowa i nie umie zaakceptować ograniczeń, braku wygody zw. z tym, że kot nie do konca jest taki, jakiego sobie wyobraziła i z jakimi być może się stykała w swoim zyciu.
I żeby bylo jasne, to nawet nie zarzut. Nie każdy ma takiego świra na punkcie kotów jak większośc z nas, Nie każdy potrafi i ma ochotę ustawiać życia pod kota, nie przesypiać przez zwierzaka nocy, tolerować zniszczone rzeczy. Są ludzie, którzy świetnie będą wspołpracować i życ z totalnie bezproblemowym kotem, bo przecież i takie są, a już z takim, który wykazuje zachowania mniej standardowe nie dogada sie. I wtedy trzeba albo zmienić siebie, albo spróbować dopasować własciciela do kota.

Albo można jak pibon w dwóch zdaniach ;)
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Sob sie 01, 2020 22:41 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Było też o jakiejś wydrukowanej kartce zostawionej na stole. Mam obecnie w domu 2 koty nauczone, że każdy zbędny papierek jest zwijany w kulkę i rzucany im do zabawy... w efekcie lecą na złamanie łap na KAŻDY szelest papieru. Mimo to nie wyobrażam sobie, że dziewczyny cokolwiek ukradłyby sobie same :roll: .

Wszyscy radośnie pominęli też fakt sypiania po 5 h dziennie. Sierra załatwiła mi to przez rok (3 h w nocy, 2 h po pracy) przez bity ROK. Własne dziecko mi tak nie dokopało jak ten kot :roll: . Takie regularne niedosypianie sprawia, że człowiek błyskiem traci cierpliwość do czegokolwiek :roll: .

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Sob sie 01, 2020 22:47 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Sierra, chyba w każdym poście o tym spaniu piszę. Ale przede wszystkim, problem ze spaniem - tak wynika z opisu zaczął się niedawno, bo kotka przestała akceptować, ze jest separowana od rodziny i dobija się do nich, zeby otworzyli drzwi, a nie tak, że od zawsze problem istniał.

I jeśli nie wyobrażasz sobie, żeby koty same coś sciągnęły, to możesz być szczęśliwa, że masz niesłychanie grzeczne koty. Ale ja też jakieś 6 kotów wstecz nie miałam pojęcia, co koty potrafą wymyśleć, a 9 kotów wstecz poucinałabym sobie ręce za to, że pewne opowieści o kotach to jakieś miejskie legendy. Po moim 10-tym obecnie uwierzę we wszystko.
Ale niezależnie od tego....serio? 1 pogryziona ładowarka i i ściągnięta kartka przez rok to niszczący wszystko kot???
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Sob sie 01, 2020 22:57 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

pibon pisze:No jakim trudnym? Normalny mlody kot, ktoremu zdarza sie zachorowac, zestresowac, cos zepsuc, podrzec, napsocic. Kotka (dalej nie znamy jej imienia!) jest sama i jej sie na pewno nudzi, a wlascicielka chce miec od niej po prostu spokoj.
Nie pomysl Sierro ze sie do Ciebie przyczepilam i Cie kontruje - bo tak nie jest tylko akurat tak sie zlozylo, ze to zdanie ktore napisalas wskazuje uwazam zly kierunek. To jest normalny kot. To nie w kocie lezy problem.


Uważam, że gryzienie opiekuna nie jest normalne. Ale zgadzam się, że nie tylko w kocie leży problem. I ten problem sam nie zniknie, a może się nasilić, bo kot i opiekun wyraźnie się nie dogadują. I tu właśnie jest miejsce dla porządnego behawiorysty.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14192
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Nie sie 02, 2020 0:54 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Gryzienie opiekuna świadczy po prostu o tym, że coś jest mocno nie tak w relacjach. I to nie ze strony kota. Pomijam oczywiście zaburzenia neurologiczne itd.

gantra

 
Posty: 244
Od: Sob kwi 06, 2013 5:42

Post » Nie sie 02, 2020 6:38 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

mimbla64 pisze:
pibon pisze:No jakim trudnym? Normalny mlody kot, ktoremu zdarza sie zachorowac, zestresowac, cos zepsuc, podrzec, napsocic. Kotka (dalej nie znamy jej imienia!) jest sama i jej sie na pewno nudzi, a wlascicielka chce miec od niej po prostu spokoj.
Nie pomysl Sierro ze sie do Ciebie przyczepilam i Cie kontruje - bo tak nie jest tylko akurat tak sie zlozylo, ze to zdanie ktore napisalas wskazuje uwazam zly kierunek. To jest normalny kot. To nie w kocie lezy problem.


Uważam, że gryzienie opiekuna nie jest normalne. Ale zgadzam się, że nie tylko w kocie leży problem. I ten problem sam nie zniknie, a może się nasilić, bo kot i opiekun wyraźnie się nie dogadują. I tu właśnie jest miejsce dla porządnego behawiorysty.

Jednak jestem ciekawa, jak to gryzienie opiekuna wygląda? Ile razy miało miejsce, jak często i konkretnie, jak kot ugryzł, w co, w jakiej sytuacji, jak mocno?
Bo jeśli to będzie zjawisko podobno do niszczenia, to nie sądzę, by trzeba było z tego powodu prowadzić jakies rozbudowane terapie.
Dwóm moim kotom też się zdarzy, że raz na jakiś czas złapią mnie za dłoń/stopę gdy leżę i nie palę się do wstawania, a czas jest i lekko, w bardzo kontrolowany sposób ścisną zębami .
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Nie sie 02, 2020 7:33 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Zanim zdecydowałaś się na zwierzaka a w szczególności kota, który należy do zwierząt "charakternych" powinnaś się mocno zastanowić :) To nie jest zabawka, którą można wyrzucić. Może warto przed przygarnięciem zwierzaka poczytać na temat jego zachowania, jak się nim opiekować i czy będzie pasował do naszej osobowości. Zachęcam do przeczytania artykułu o tym czy zwierzęta mają osobowość tutaj: https://perso.in/blog/czy-zwierzeta-maja-osobowosc/

la12

 
Posty: 1
Od: Nie sie 02, 2020 7:28

Post » Nie sie 02, 2020 7:52 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Ja rozumiem.

Mnie Burełko przerasta. Jego wycie, nachalna upierdliwość i totalny brak wyczucia co rusz skutkujący obrażeniami. Nawet to, że jak się zrelaksuje to na całego i puszcza smroda tak, że zaraz mam nadprogramowe pranie.

Ja od zawsze zwierzolub, a ten kot potrafi mnie do takiego stanu doprowadzić, że samej ze sobą mi źle. Trudna to miłość.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 5841
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Nie sie 02, 2020 9:09 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Fatka, to przecież inna sutuacja. Mój kot, 1,5 mieś. kociak uratowany spod kół tirów, przez około 2 lata mnie gryzł, czasem do krwi, rzucał się jak pies, wyraz oczu mu się zmieniał na wściekły. Nikt nie wierzył, dopóki nie zobaczył na własne oczy. To były takie ataki. Raz bardzo silne, raz słabsze. Gdy go wzięłam, budził się co 5 - 15 minut i przesuwał w inne miejsce, choćby o 10 cm. Piszę tylko o psychice, bo fizycznie było też strasznie, jadł, a z tyłeczka mu kapało, miał uszkodzone przewodnictwo nerwowe w łapce, chodził z podwiniętą. I tak dalej. Dałam mu czas, trudno nie domyśleć się, jaką musiał przejść traumę. Gdyby ataki nie ustawały albo były wciąż o takim samym nasileniu, oczywiście robiłabym tomograf. Ma teraz 3 latka, ataków nie ma. Włożyłam w to wiele pracy. Dla mnie więc sytuacja opisana w tym wątku jest jednym wielkim niezrozumieniem kotki.

gantra

 
Posty: 244
Od: Sob kwi 06, 2013 5:42

Post » Nie sie 02, 2020 10:06 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

gantra pisze:Fatka, to przecież inna sutuacja. Mój kot, 1,5 mieś. kociak uratowany spod kół tirów, przez około 2 lata mnie gryzł, czasem do krwi, rzucał się jak pies, wyraz oczu mu się zmieniał na wściekły. Nikt nie wierzył, dopóki nie zobaczył na własne oczy. To były takie ataki. Raz bardzo silne, raz słabsze. Gdy go wzięłam, budził się co 5 - 15 minut i przesuwał w inne miejsce, choćby o 10 cm. Piszę tylko o psychice, bo fizycznie było też strasznie, jadł, a z tyłeczka mu kapało, miał uszkodzone przewodnictwo nerwowe w łapce, chodził z podwiniętą. I tak dalej. Dałam mu czas, trudno nie domyśleć się, jaką musiał przejść traumę. Gdyby ataki nie ustawały albo były wciąż o takim samym nasileniu, oczywiście robiłabym tomograf. Ma teraz 3 latka, ataków nie ma. Włożyłam w to wiele pracy. Dla mnie więc sytuacja opisana w tym wątku jest jednym wielkim niezrozumieniem kotki.

Też tak uważam :ok:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie sie 02, 2020 12:08 Re: Żałuję, że wzięłam kota... przerosło mnie to :(.

Myślę, że kiedy wprowadzamy do naszego domu małego kotka, którego charakter i osobowość nadal się kształtuje, to trudno przewidzieć jakim kotem będzie. Czytając post Lukrecji myślę, że zachowanie jej kotki o nieznanym imieniu wcale nie jest tak dalekie od kociej natury i biorąc sobie na domownika kotka trzeba i taką ewentualność mieć na uwadze. Koty to bardzo ciekawskie stworzenia i na pewno jakieś poświęcenia z naszej strony będą - myślę, że poświęcenie jest nieodłączną częścią naszej miłości do kota lub kotów w naszym domu. Przed kotami w moim domu było pełno kwiatów i piękna hodowla storczyków z której zrezygnowałam z obawy o zdrowie moich kociaków, jeśli nad ranem któraś z moich kotek zapragnie miziania, ma to ode mnie na zawołanie, a ja niemal bardziej kochana nigdy się nie czułam :D ! Każdy kociarz wie że kot to bardzo specyficzne stworzenie, można powiedzieć że nie ma dwóch takich samych kotów i decydując się na kota na pewno miałabym na uwadze że może to być pieszczoch albo kot indywidualista własnymi ścieżkami chodzący. Jestem pełna poświęceń dla moich kotów, co nie znaczy że uważam że każdy być musi. Po prostu wszelkie poświęcenia dla nich wynikają z mojej miłości do nich i wcale mi z nimi nie jest trudno, dobro moich kotów jest dla mnie najważniejsze pomimo że jak to koty - budzą mnie czasem w nocy, ubrudzą sobie tyłki po wizycie w kuwecie bo to syberyjki i szorować trzeba, a średnia to przyjemność, mój nowy fotel uszak jest poszatkowany pazurkami pomimo dużej ilości drapaków i starań z mojej strony by temu przeciwdziałać, to drapią fotel jak nie patrzę cwaniaczki :kotek: . Chowanie ładowarek, kabelków, nici i wstążek to normalka, nie chcesz przecież by coś się stało kotu, wcale nad tym nie boleję. Kot to stworzenie o niesamowitej osobowości i charakterze ale bywa niepokorny i myślę że trzeba poważnie się zawsze zastanowić przed podjęciem decyzji o zamieszkaniu z kotem, czy jesteśmy gotowi ponieść jakieś poświęcenie, bo nasz dom na pewno się zmieni i może nie być tak jakbyśmy sobie wymarzyli. Czytając posta Lukrecji brak mi miłości do tego kota, brak mi gotowości do poświęceń i tolerowania zmian w domu. To moje zdanie. W zachowaniu kota nie widzę trudnego kota we współżyciu ale zwyczajnego kota bo i o takich osobowościach bywają, kot jest młody i nadal się kształtuję. Z kotem nie zawsze musi być łatwo, w życiu też przecież nie jest łatwo. Myślę, że nic na siłę, wszystko ułatwia miłość do kota, wtedy nie jest nam trudno bo patrzymy przez różowe okulary i przyjmujemy z dobrodziejstwem inwentarza :D .

KotSib

Avatar użytkownika
 
Posty: 17
Od: Nie cze 24, 2018 13:39

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue, Wojtek i 208 gości