Po pierwsze zapraszam cię serdecznie na
https://www.barfnyswiat.org/index.phpOsobiście marzy mi się przejście na 100% whole prey (karmienie całymi zwierzątkami) i walczę o to z moimi kotami.
Starsza, Sierra, do sprawy podchodzi bardzo entuzjastycznie - myszka/pisklak robią najpierw za świetną zabawkę, później za pyszny obiadek

.
Młodsza, Tulka, wybrzydza i wymyśla. Pisklaka kurzego/przepiórczego może zjeść, z myszek najchętniej białe bieguski (takie mysie nastolatki, małe). Łatwiej wchodzą jej trupki pokrojone na kawałki niż w całości

. Na szczęście tasakiem idzie to dość łatwo. Przy co mniej lubianych (czarna mysz) pomaga wymieszanie z odrobinką mieszanki.
Do tej pory dziewczyny jadały już myszki (kilogram miesięcznie*), kurczaczki (kilogram miesięcznie*), pisklaki przepiórki, świnkę morską (wzbudziła zainteresowanie, ale są po obiedzie... zobaczę czy do wieczora zniknie), przepiórkę dorosłą (bardzo chętnie, ale flaczki zostawiły). W zamrażalce czekają jeszcze króliki i gołębie, a do następnego zamówienia chcę dorzucić zające, szczury i chomiki

. Niestety, nie wiem czy w Polsce również jest aż tak duża dostępność różnych gatunków... warto popatrzeć na forach terrarystycznych (węże potrafią być BARDZO wybredne).
A, ryby dziewczyny też jedzą w całości, jak im TZ z wypadu nad rzeczkę przywiezie. Świeżą, świeżuteńką Sierra lubi, kupnej nie tknie... Tulka zaś wcina każdą rybę bardzo chętnie.
Obie dziewczyny pochodzą z barfowych hodowli, są wychowane na surowiźnie od samego początku i po za dwoma tygodniowymi okresami (bunt ciążowy u Sierry i 1 tydzień Tulki u nas) w pyskach nie miały nic po za surowym mięsem.
Osobiście gustami kulinarnymi Sierry jestem zachwycona, karmienie trupkami ściąga mi z głowy całą zabawę z suplementacją przy jednoczesnej pewności, że paskuda dostaje wszystko co powinna

. Dodatkowo całkowicie zniknęły wymioty, z jakimi mieliśmy ostatnio problemy (chyba nietolerancja na jakiś suplement). Jedyny problem jaki miałam (i dalej lekko mnie to zniesmacza

) to dzielenie większych trupków (przepiórki, dzisiaj świnka) na kawałki. Finansowo wychodzą one dużo korzystniej, do tego dzięki nim mam dostęp do większej różnorodności, ale... te flaczki

. Ten żołądeczek na pół przecięty... kłaczki (ew. piórka) i inne takie

. Tylko miłość do moich bab potrafi mnie do tego przekonać, TZtowi bym już odmówiła

.
Fochy Tuli cieszą mnie trochę mniej, bo w efekcie i tak się muszę z mięsem babrać

.
*dziewczyny jedzą ok 8-10 kg mięsa miesięcznie, czyli whole prey na chwilę obecną to jakieś 20-25% ich diety. Obecnie staram się przejść na 1 posiłek whole prey dziennie (33% diety), za miesiąc dorzucić kolejny, a jak Tulka przestanie grymasić to zamienić ostatni posiłek na whoe prey

. Odrobinę mieszanki (ze 2 kg) pewnie i tak w zamrażalce zostawię, na wypadek jakiś silnych fochów czy choroby (łatwiej mielonką kota na siłę nakarmić).
Aaa... kolejna wada mi się przypomniała! Trupki zajmują zdecydowanie więcej miejsca w zamrażalce niż mieszanki! Niby drobiazg, ale... ja odetchnęłam dopiero w tym tygodniu, jak zakupiliśmy wielką zamrażalkę (160 l)

.