Nietypowy przypadek idiopatycznego zapalenia pęcherza

Piszę na forum w trudnej dla mnie sprawie w poczuciu bezradności. Jest to mój pierwszy post więc na początku chciałabym się przywitać.
Nasz 13 letni kot, który nigdy nie chorował, nagle zaczął mieć ataki biegania do kuwety. Idiopatyczne zapalenie pęcherza - bo taką usłyszeliśmy diagnozę, zazwyczaj mija jednak po maksymalnie kilkudziesięciu dniach. W naszym przypadku trwa to już 2 miesiące i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mamy wrażenie, że nasz kot powoli umiera na naszych oczach z wycieńczenia, a my nie wiemy co robić. Ataki trwają nawet ponad 12 godzin, podczas których kot dosłownie wchodzi i wychodzi z kuwety sikając kropelkami i napinając się i są przerywane tylko pół godzinnymi drzemkami. Przez te 2 miesiące bardzo wychudł, podczas ataków ma nieobecne spojrzenie. Po bardzo silnych, wielogodzinnych atakach wymiotuje. Nie ma typowych objawów związanych z niemożnością wysikania się. Zawsze najpierw wysikuje się do końca, a później z pustym pęcherzem biega i kropelkuje. Badania też potwierdziły, że pęcherz jest niepowiększony.
Na samym początku ataków był w dwóch różnych klinikach, dostawał antybiotyki, miał zrobionych większość badań - wszystko w normie. Usg, rtg też nic nie wykazało. Tylko hormony tarczycy lekko, nieznacznie podwyższone - przy normie 2,5 kot miał wynik 3,27. Usg nie wykazało obecności kamieni, białko w moczu 30, posiew po podaniu antybiotyku wyszedł w normie - to wyniki sprzed 6 tygodni.
Przez ten czas przyjmował KalmVet, Urinovet, Zylkene, Nospę, kilka razy Melovem. Bez rezultatu. Próbowaliśmy pracy z behawiorystą, który zasugerował, że nasz kot prawdopodobnie odczuwa ból, że objawy są bardzo nietypowe dla idiopatycznego zapalenia pęcherza, ale weterynarz, do którego nas wysłał nie do końca wiedział co robić. Jedynie jeszcze raz przeanalizował zdjęcie rtg ponieważ nasz kot ma specyficznie wygięty kręgosłup już od urodzenia.
Stanęło na podawaniu Amitryptyliny. Nasz weterynarz stwierdził, że to musi być o podłożu psychologicznym. Problem jednak w tym, że dziś mija 15 dzień przyjmowania tego leku w dawce 5 mg a jemu się pogarsza.
Słyszymy porady, że może powinniśmy zmienić klinikę, nasz weterynarz każe czekać aż Amitryptylina zacznie działać, a my mamy poczucie, że lekarze po prostu nie wiedzą co robić. A nasz kot cierpi.
W poniedziałek planujemy pojechać z nim jeszcze raz na badania tarczycy. Może będzie to ostatnia deska ratunku - może jednak okaże się, że to właśnie to.
Pisze więc tutaj z prośbą o jakiekolwiek porady i kontakt do dobrego lekarza weterynarii, może też specjalisty od usg, kociego endokrynologa. Potrzebujemy kogoś, kto pochyliłby się nad nietypowym przypadkiem i nie odesłał nas do domu każąc czekać i skazując naszego kota na cierpienie. Dwa miesiące to już za długo i dłużej nie możemy czekać. Jesteśmy w stanie zrobić wszystkie dodatkowe badania, aby tylko znaleźć przyczynę, bez względu na koszty.
Czy znacie naprawdę dobrego weterynarza w Poznaniu? Kogoś kto podjąłby się tego nietypowego przypadku?
Będziemy wdzięczni za jakąkolwiek pomoc.
Nasz 13 letni kot, który nigdy nie chorował, nagle zaczął mieć ataki biegania do kuwety. Idiopatyczne zapalenie pęcherza - bo taką usłyszeliśmy diagnozę, zazwyczaj mija jednak po maksymalnie kilkudziesięciu dniach. W naszym przypadku trwa to już 2 miesiące i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mamy wrażenie, że nasz kot powoli umiera na naszych oczach z wycieńczenia, a my nie wiemy co robić. Ataki trwają nawet ponad 12 godzin, podczas których kot dosłownie wchodzi i wychodzi z kuwety sikając kropelkami i napinając się i są przerywane tylko pół godzinnymi drzemkami. Przez te 2 miesiące bardzo wychudł, podczas ataków ma nieobecne spojrzenie. Po bardzo silnych, wielogodzinnych atakach wymiotuje. Nie ma typowych objawów związanych z niemożnością wysikania się. Zawsze najpierw wysikuje się do końca, a później z pustym pęcherzem biega i kropelkuje. Badania też potwierdziły, że pęcherz jest niepowiększony.
Na samym początku ataków był w dwóch różnych klinikach, dostawał antybiotyki, miał zrobionych większość badań - wszystko w normie. Usg, rtg też nic nie wykazało. Tylko hormony tarczycy lekko, nieznacznie podwyższone - przy normie 2,5 kot miał wynik 3,27. Usg nie wykazało obecności kamieni, białko w moczu 30, posiew po podaniu antybiotyku wyszedł w normie - to wyniki sprzed 6 tygodni.
Przez ten czas przyjmował KalmVet, Urinovet, Zylkene, Nospę, kilka razy Melovem. Bez rezultatu. Próbowaliśmy pracy z behawiorystą, który zasugerował, że nasz kot prawdopodobnie odczuwa ból, że objawy są bardzo nietypowe dla idiopatycznego zapalenia pęcherza, ale weterynarz, do którego nas wysłał nie do końca wiedział co robić. Jedynie jeszcze raz przeanalizował zdjęcie rtg ponieważ nasz kot ma specyficznie wygięty kręgosłup już od urodzenia.
Stanęło na podawaniu Amitryptyliny. Nasz weterynarz stwierdził, że to musi być o podłożu psychologicznym. Problem jednak w tym, że dziś mija 15 dzień przyjmowania tego leku w dawce 5 mg a jemu się pogarsza.
Słyszymy porady, że może powinniśmy zmienić klinikę, nasz weterynarz każe czekać aż Amitryptylina zacznie działać, a my mamy poczucie, że lekarze po prostu nie wiedzą co robić. A nasz kot cierpi.
W poniedziałek planujemy pojechać z nim jeszcze raz na badania tarczycy. Może będzie to ostatnia deska ratunku - może jednak okaże się, że to właśnie to.
Pisze więc tutaj z prośbą o jakiekolwiek porady i kontakt do dobrego lekarza weterynarii, może też specjalisty od usg, kociego endokrynologa. Potrzebujemy kogoś, kto pochyliłby się nad nietypowym przypadkiem i nie odesłał nas do domu każąc czekać i skazując naszego kota na cierpienie. Dwa miesiące to już za długo i dłużej nie możemy czekać. Jesteśmy w stanie zrobić wszystkie dodatkowe badania, aby tylko znaleźć przyczynę, bez względu na koszty.
Czy znacie naprawdę dobrego weterynarza w Poznaniu? Kogoś kto podjąłby się tego nietypowego przypadku?
Będziemy wdzięczni za jakąkolwiek pomoc.