Zadzwoniła dzisiaj do mnie pani z gminy, że pewna osoba która opiekowała się/karmiła bezdomnym kotem od półtora roku już nie może dalej się nim opiekować, bo bije jej 2 koty i te się boją wychodzić. Zapytała czy u nas gdzieś nie ma miejsca na niego, ale dla takiego kota potrzebny jest dom bez innych kotów a nie z zakoceniem po kokardki.
Kotek w tamtym roku został przez panią wykastrowany i dostał jakiś zastrzyk na robale. Na tym koniec było leczenia jakiegokolwiek.
Pojechałam ocenić sytuację i widzę kota który lgnie do głaskania i rozwala się kołami do góry aby go miziać.
Niestety kotek kicha charcząco, jest zapchlony i zakleszczony bo wyciągałam mu kleszcze. Oczy ma też niewyraźne oraz skórę koło uszu z sierścią już nie czarną a zbrązowiałą, wiek ponad 5 lat, jest też grubiutki.
Ogólnie kotek do leczenia kompleksowego ale wszystko rozbija się o to, że musi być sam jeśli pani prawdę mówiła, a nie tylko chcącą się go pozbyć z domu bo kłopotliwy.
Kotek przebywa tylko na dworze bez możliwości wchodzenia do domu.
Jadąc tam miałam nadzieję, że kotek jest w lepszym stanie i że zrobię mu ogłoszenia na cito na olx aby dać mu szansę. Niestety wyszło inaczej i los tego biedy jest chyba przesądzony ale oczywiście próbuję.....
Kotek praktycznie nie ma już czasu, ale może 2-3 dni pani jakoś wytrzyma z nim.