Czołem,
Mieszkam w Białowieży. W nocy z soboty na niedzielę mój kot nie wrócił do domu. Od razu przystąpiłem do poszukiwań i rozwiesiłem ogłoszenia. Już w poniedziałek rano dostałem odzew iż podobny kotek był widziany w okolicy. Poszedłem tam i faktycznie, był tam kocurek. Niestety nie dałem rady przypatrzeć mu się super dokładnie, ale na 90% myslę że to mój zaginiony przyjaciel.
Problemem jest, że niestety, nie reagował na wołanie, a jedynie uciekał... i co gorsza uciekał w las.
Od tamtej pory non stop kontroluje to miejsce, i okolice lecz jak dotąd nie udało mi się go zobaczyć. Nie wiem czy mocne skupianie się na tej okolicy ma sens, bo mocno powątpiewam czy on jeszcze tam jest. Z drugiej strony, gdy czytam wiadomości o zachowaniu zagubionych kotków, to wydaje mi się że może jednak wciąż się tam ukrywa, dosłownie nie ruszając się z miejsca jeśli znalazł sobie jakąś norkę.
- Kot ma 8 lat. Wychodzi na dwód dopiero od roku, więc średnio zna okolicę i nie ma jakiejś dobrej znajomości terenu
- Jest kotkiem dość płochliwym. W warunkach domowych i podwórkowych reaguje na swoje imie, ale tam w dziczy nie dało to rezultatu
Mam nastepujące, trawiace mnie wątpliwości i lęki:
1. Wiele informacji jakie wyszukałem zdaje się twierdzić że to normalne że traktuje nawet swego właściciela jak obcego. Zastanawiam się czy głód i oswojenie się nieco z sytuacją, z czasem go uspokoją i w desperacji będzie mimo wszystko mniej wybredny w kontakcie z ludźmi?
2. Czy kot, mimo wszystko domowy, ma zaszczepioną na tyle świadomość że ludzie=jedzenie, że gdy zgłodnieje, zacznie iść w stronę zabudowań, nawet jeśli naraża go to na konfrontację z hałasem, ludźmi, innymi kotami i psami? Jako że mieszkam w środku puszczy, jestem przerażony perspektywą że on zacznie wędrować w złym kierunku. Wystarczy że nie wróci się natychmiast w stronę domów, i kot jest kaput, w środku puszczy. Także byłoby ogromną ulgą, gdyby jednak trzymał się za wszelką cenę bliskości zabudowań.
3. Apropos lasu. Koty chyba takiej gęstwiny nie lubią? W moim doświadczeniu kot lubi mieć dobre pole widzenia i gęsty las nie wydaje się przyjaznym dla niego środowiskiem. Czy mylę się w tym kompletnie, czy jednak kot będzie raczej trzymał się brzegów otwartych polan?
4. Czytałem że "przegłodzenie" kota jest wielką szansą, bo wreszcie zaczyna on dawać znać miaucząc. Ja od 3 dni chodzę po gęstym lesie, ale umówmy się, jesli kot nie zareaguje i nie odpowie na moje wołanie, to w gęstwinie moja jedyna szansa go znaleźć to dosłownie nadepnąć mu na ogon. Czy jest to na tyle powszechne zachowanie że można wiazać z tym poważne nadzieje na zmianę sytuacji?
5. Apropos głodzenia, spotkałem się z nieco różnymi opiniami. Raz czytam że już 4tego dnia kot zaczyna z głodu chorować i jest już źle. Z drugiej strony, czytam że czasem kot wchodzi w ten tryb wołania o pomoc z powodu głodu dopiero po 7-10 dniach Także nie wiem co o tym sądzić. Z jednej storny czuję że jest tykająca bomba i dlatego szukam kota właściwie na pełen etat od 5 rano do 24, by nie padł z głodu. Z drugiej strony nie ukrywam że w związku z beznadzieją obecnej sytuacji, mocno liczę na ten etap głodu, bo bez tego jest to naprawdę szukanie igły w stogu siana.
6. Jaka jest wasza opinia w kwesti zagrożenia ze strony lisów? W okolicy gdzie zaginął jest ich MNÓSTWO. Najczęściej czytam że lisy sa raczej zagrożeniem tlyko dla małych kotów. A mój Aryman, mimo wieku 8 lat jest raczej kotem szczupłym i niewielkim. Strasznie się o niego boję z tego powodu, lecz wiele informacji wydaje się uspokajać. Jak oceniacie realne zagrożenie? To jest bardzo zazwierzona okolica, także lisy raczej mają sporo pokarmu i nie są zdesperowane by kot był ich pierwszym wyborem.
7. Apropos polowań. Jak oceniacie możliwosci przytłumionego instynkutu mysliwskiego domownika? On wychodzi już od roku i praktycznie nie polował, a tutaj u nas jest zatrzęsienie ofiar, co udowadnia mój drugi, młodszy kot. Zastanawiam się czy warto liczyć na to, że w zwiazku z mnogimi ofiarami, nawet taka domowa ciapa, przyciśnieta głodem może odnieść sukcesy w polowaniu, bo mimo wszystko instynkt jest instynkt. Odkąd tu mieszkamy nie obcinałem mu pazurów, by nie czynić go zupełnie bezbronnym w spotkaniach z miejscowymi dzikusami, więc uzbrojenie posiada.
Z góry wielkie dzięki za odpowiedzi. Myślałem że znam swojego kota, ale jednak jest to zupełnie nowa sytuacja i wiedza osób lepiej obeznanych w behawiorystyce w takich sytuacjach kryzysowych będzie nieoceniona.
Przepraszam też za błedy wynikające z pośpiechu. Obecuję edytować potem wpis, chwilowo jednak zależy mi na czasie, gdyż pragnę biec jak najszybciej na kolejny obchód.
Pozdrawiam,
Menszu