A ja do wypowiedzi uga dodam jeszcze, że bardzo niewiele jest osób, które potrafią "wychować sobie kociaka" (jak to się popularnie uważa) i jak wezmą malucha, będą umiały nauczyć go życia z ludźmi. Olbrzymia większość, która sądzi, że najlepiej wziąć najmniejszą możliwą kruszynkę, pisze potem w rozpaczy, że kot gryzie po rękach, atakuje nogi, że nie ma wyczucia, nie umie się bawić. Bo człowiek nie jest w stanie zastąpić wychowania przez matkę i współżycia z rodzeństwem.
Wychowywanie kota znacząco różni się od wychowania psa. Ten drugi jest mocno nakierowany na człowieka, chętnie się od niego uczy (jeśli tylko człowiek umie się z nim komunikować, bo nie każdy to potrafi). Kot zaś jeśli coś rozumie, to niekoniecznie będzie chciał to robić. Nie każda nagroda jest równie atrakcyjna, więc nie zawsze warto coś zrobić dla danej nagrody.
Taka ogólna uwaga: jeśli człowiek chce mieć zwierzaka a nie pluszową zabawkę, to w jego gestii jest nauczyć się języka, zachowań i potrzeb tego zwierzęcia. To człowiek ma zrozumieć podopiecznego i w tym sensie się do niego dostosować, nie na odwrót.
Jeśli bierzecie kota, który nie jest zadeklarowanym jedynakiem (a niewiele jest takich od urodzenia, większość jedynaków kształtuje człowiek przez swoją niewiedzę), to rozważcie wzięcie dla niego kompana. Jak nie z hodowli, to adoptowanego. Koty lepiej się czują w towarzystwie drugiego osobnika o podobnym temperamencie.
Taksobie pisze:A co do kastracji, podobno w umówie jest zawarty punkt który wymusza konieczność kastracji po osiągnięciu dojrzałości kota... czy jakoś tak. Potem zaświadczenie od weterynarza będę musiała Pani dosłać że zabieg został wykonany.
Dobre hodowle, które nie chcą ryzykować, że kupujący kota zaniedba kastrację i później otworzy własną pseudohodowlę, kastrują kocięta, gdy te mają wagę min. 1,5 kg. Czyli ok. 4 miesiąca. I tylko takie koty wydają. O tym pisała uga. Pani, od której kupujecie kota, zrobiła zapis w umowie, co jest z jej strony ryzykownym posunięciem.