Alienor pisze:Edit: fakt, zwracam honor - akcje adopcji kotów p. Franciszki prowadziła ruru.
Malutki (*) miał testy robione w gabinecie u Coolcaty. Przed adopcją. Podobnie jak reszta kotów. Miałam zakładać, że ktoś z zimną krwią pisze nieprawdę w książeczkach zdrowia kotów, podbija pieczątką weta i naraża inne koty na śmierć. Jasne..
Dopiero doczytałam ,więc odpowiem.
Nie znam szczegółów opisywanego dramatu białaczkowego. Nie sądzę jednak, że jakiś wet jak piszesz "z zimną krwią pisze nieprawdę w książeczkach zdrowia kotów, podbija pieczątką weta i naraża inne koty na śmierć". Wiem natomiast jedno: testy na białaczkę (zwłaszcza paskowy,ten szybki ,robiony w gabinecie typu Elisa) potrafią wychodzić fałszywie ujemnie (lub dodatnio). I tak mógł wyjść tutaj-ujemnie ,skoro wet zrobił taki zapis w książeczce podbiwszy własną pieczątką,a potem i tak okazało się,że kot jest dodatni:( Jest jeszcze taka możliwość,że test został zrobiony za wcześnie i jeszcze nie wskazywał białaczki (z tego co wiem powinien być zrobiony prawidłowo po 3mcach od kontaktu z wirusem). Nie wydaje mi się,że wet celowo Was okłamał,wpisał wynik ujemny i naraził inne koty na śmierć. Co i tak nie zmienia faktu,że koty odeszły. Dlatego tak ważna jest izolacja tymczasów,oprócz testów PCR. Jako stary forumowicz powinnaś to przecież wiedzieć,a nie mieć teraz pretensje do świata, tłuczone to było na forum w różnych wątkach wielokrotnie. Choć oczywiście po ludzku i jako DT, rozumiem Twój żal i rozgoryczenie,ale już nie rozumiem ataku na mnie. I tak wiem też ,że czasem sytuacja DT zmusza do nieprzestrzegania wyżej omawianych zasad, ale śmierć to właśnie najwyższa cena jaką potem płacą inne zwierzaki i rezydenci za nasze wrażliwe serca:( Czasem trafiają się takie czarne serie:( Współczuję.
Dobrze,że Marta z Ukrainy mogła się u Ciebie zatrzymać