I tak pisze o tych kroplowkach, o tym co tam gdzie wyczytalam i po co to? Chwilami mi sie wydaje, ze jak cos znajde to odmienie bieg wydarzen ale to sie juz wszystko stalo a Ona juz nie zyje
Mia mnie kochala mocno i bezwarunkowo, tak jak ja Ja. To ze byla ze mna bardzo ale to bardzo duzo dla mnie znaczylo. Wracajac do mieszkania, w ktorym Ona byla wracalam do DOMU. Dawala mi mnostwo radosci i sily. Zawsze nad ranem gdy dzwonil budzik wskakiwala na mnie aby mi dac caluska/baranka i poddusic mnie masowaniem mi szyi - to byl nasz rytual. Zawsze szukala mojej bliskosci, czasami w nocy przychodzila i dawala mi buziaki - lizniecia po twarzy, czesto po samych ustach
Gdy sie obudzila w nocy lubila polozyc sie na mnie a ja lezalam wtedy wbita w materac nie zmieniajac pozycji. Gdy mnie nie bylo spala zawsze na mojej pizamie. Patrzyla mi zawsze prosto w oczy, moglysmy sie porozumiec bez slow, kiwniecie glowy, poslany jej buziak wystarczaly. Ona zawsze odpowiadala, a czule zagadywana - zaczynala mruzyc oczka i mruczec. W ostatnich dniach, gdy wychodzilam z nia na rekach na swieze powietrze i sloneczko byla mi tak wdzieczna za to, ze lizala mnie po rekach.
Kotki, ktore mam - sa kochane ale one sa zadowolone, jak nie maja ze mna nic wspolnego, no oprocz por posilku. Ciesze sie, ze sa szczesliwe i to tez duzo daje zadowolenia ale z moja ukochana Mia to byla wyjatkowa relacja i wielka milosc. I zycie takie sie zrobilo puste bez niej, tak mniej warte zycia. A ja jestem kompletnie otumaniona, otepiona, czesto nie potrafie juz nawet zaplakac. Dla mnie Jej smierc to ogromny cios ale i tak najgorsze jest poczucie winy za to, co zle zrobilam, czego nie zrobilam, itp.
Chcialabym, zeby mnie ktos porzadnie ochrzanil, potrzasnal mna i powiedzial mi to, co zle zrobilam tak, zebym dobrze to zapamietala i nigdy wiecej nie popelnila takich bledow. Pisze to bo troche mi to pomaga sie uporac z emocjami.