Kotka po sterylizacji - kompilacja i ogromny ból
Napisane: Czw kwi 30, 2020 8:08
Witam wszystkich.
Mam problem z moją 9-miesieczną kotką.
W piątek (24.04) miała zrobioną sterylizację.
Odebrałam ją już wybudzoną, Panie miały problem z wyjęciem weflonu, więc na moich oczach "narzuciły" na kota ręcznik, położyły się na niej i wyrwały weflon z przedniej łapki.
Kotek w domu, mimo, że w ubranku zachowywał się normalnie.
Na drugi dzień pojechałyśmy na kontrolę. Ranka ładnie się goiła, kot dostał dwa zastrzyki (podobno przeciwzapalny i przeciwbólowy). Też z trudem, bo Luna u weterynarza dostaje "wścieku" (mimo, że w domu jest bardzo spokojnym i posłusznym kotkiem). Pani weterynarz powiedziała, że jeśli rana nie będzie się sączyć można przyjść dopiero za 10 dni na zdjęcie szwów.
Wieczorem tego samego dnia większość czasu spała.
W niedzielę - jakby nie było kota. Schowała się pod łóżkiem w sypialni i nie chciała wyjść, ani pić, ani jeść. W poniedziałek rano było to samo. Zadzwoniłam więc do kliniki, Pani powiedziała, że to normalne, ale można zdjąć jej kaftanik. Kaftanik zdjęty, kot się pokręcił i znowu poszedł spać. Jednak już nie pod łóżkiem. Mąż pojechał po południu do innej kliniki, gdzie dostał dla niej odmierzoną porcje leku przeciwbólowo przeciwzapalnego w płynie, który mieliśmy zaaplikowac doustnie. Tak zrobiliśmy. Kotek jakby troszkę odżył.od wtorku jednak wszystko zaczęło się od nowa. Kot zaczął strasznie "płakać" przy każdej próbie wstania. Nie wiem jak to inaczej nazwać, ale krzyczy z bólu niesamowicie. Umówiłam nas na środę wieczór. Jednak we wtorek tak zaczęła skomolac i się zataczać, że mąż zadzwonił do kliniki wieczorem i poprosił o pilną wizytę. Udało się. Luna dostała znowu dwa zastrzyki, zrobiło jej się lepiej.. Na następny dzień mieliśmy przyjechać na przeswietlenie i badania. "lepiej" Trwało do około 4 nad ranem, gdzie wszystko wróciło. Znowu 95% czasu spała, jak wstawała się przemiescic to z wielkim płaczem. Kulała. Pojechaliśmy na umówioną wizytę wczoraj, weterynarz stwierdził, że nie chce męczyć kota badaniami, objawy nie pasują do żadnych powikłań po sterylizacji. Rana ładnie się goi, nie wydała krwi, nie wymiotuję. Jego uwagę zwróciły odczyny po sobotnich zastrzykach w poprzedniej klinice. Stwierdził, że byc może nie tyle boli ją brzuszek, co własne one. Dał nam 6 porcji leków przeciwbólowo przeciwzapalnych, kazał podawać dawkę dziennie, bo wg niego to powinno pomóc. Wróciliśmy do domu, daliśmy kotu lek.. Zero zmian. Nadal spanie jak kamień (nigdy wcześniej aż tak twardo nie spała jak teraz) wstaje jedynie do kuwety albo żeby się przesunąć kawałek. Dziś czwartek rano, kot przy korzystaniu z kuwety wpadł do niej, bo nie mógł utrzymać równowagi.. Mam wrażenie, że chodzi coraz gorzej, że kuleje coraz bardziej i przeraźliwie płaczę.. Widać, że sprawia jej to ogromny ból.. A ja zaczęłam płakać razem z nią. Kaftanika od czasu jego zdjęcia już nie zakladaliśmy, kot kompletnie się raną nie interesuje. Z tym przemieszczaniem się też jest tak, że jak wstaje i się kawałek przejdzie, to tam gdzie się przewróci, tam zasypia. Nie ma sił szukać sobie miejsca gdzie będzie jej wygodniej. Strasznie przeżywamy ten jej stan, może ktoś z Was ma pomysł co jej może dolegac?
Mam problem z moją 9-miesieczną kotką.
W piątek (24.04) miała zrobioną sterylizację.
Odebrałam ją już wybudzoną, Panie miały problem z wyjęciem weflonu, więc na moich oczach "narzuciły" na kota ręcznik, położyły się na niej i wyrwały weflon z przedniej łapki.
Kotek w domu, mimo, że w ubranku zachowywał się normalnie.
Na drugi dzień pojechałyśmy na kontrolę. Ranka ładnie się goiła, kot dostał dwa zastrzyki (podobno przeciwzapalny i przeciwbólowy). Też z trudem, bo Luna u weterynarza dostaje "wścieku" (mimo, że w domu jest bardzo spokojnym i posłusznym kotkiem). Pani weterynarz powiedziała, że jeśli rana nie będzie się sączyć można przyjść dopiero za 10 dni na zdjęcie szwów.
Wieczorem tego samego dnia większość czasu spała.
W niedzielę - jakby nie było kota. Schowała się pod łóżkiem w sypialni i nie chciała wyjść, ani pić, ani jeść. W poniedziałek rano było to samo. Zadzwoniłam więc do kliniki, Pani powiedziała, że to normalne, ale można zdjąć jej kaftanik. Kaftanik zdjęty, kot się pokręcił i znowu poszedł spać. Jednak już nie pod łóżkiem. Mąż pojechał po południu do innej kliniki, gdzie dostał dla niej odmierzoną porcje leku przeciwbólowo przeciwzapalnego w płynie, który mieliśmy zaaplikowac doustnie. Tak zrobiliśmy. Kotek jakby troszkę odżył.od wtorku jednak wszystko zaczęło się od nowa. Kot zaczął strasznie "płakać" przy każdej próbie wstania. Nie wiem jak to inaczej nazwać, ale krzyczy z bólu niesamowicie. Umówiłam nas na środę wieczór. Jednak we wtorek tak zaczęła skomolac i się zataczać, że mąż zadzwonił do kliniki wieczorem i poprosił o pilną wizytę. Udało się. Luna dostała znowu dwa zastrzyki, zrobiło jej się lepiej.. Na następny dzień mieliśmy przyjechać na przeswietlenie i badania. "lepiej" Trwało do około 4 nad ranem, gdzie wszystko wróciło. Znowu 95% czasu spała, jak wstawała się przemiescic to z wielkim płaczem. Kulała. Pojechaliśmy na umówioną wizytę wczoraj, weterynarz stwierdził, że nie chce męczyć kota badaniami, objawy nie pasują do żadnych powikłań po sterylizacji. Rana ładnie się goi, nie wydała krwi, nie wymiotuję. Jego uwagę zwróciły odczyny po sobotnich zastrzykach w poprzedniej klinice. Stwierdził, że byc może nie tyle boli ją brzuszek, co własne one. Dał nam 6 porcji leków przeciwbólowo przeciwzapalnych, kazał podawać dawkę dziennie, bo wg niego to powinno pomóc. Wróciliśmy do domu, daliśmy kotu lek.. Zero zmian. Nadal spanie jak kamień (nigdy wcześniej aż tak twardo nie spała jak teraz) wstaje jedynie do kuwety albo żeby się przesunąć kawałek. Dziś czwartek rano, kot przy korzystaniu z kuwety wpadł do niej, bo nie mógł utrzymać równowagi.. Mam wrażenie, że chodzi coraz gorzej, że kuleje coraz bardziej i przeraźliwie płaczę.. Widać, że sprawia jej to ogromny ból.. A ja zaczęłam płakać razem z nią. Kaftanika od czasu jego zdjęcia już nie zakladaliśmy, kot kompletnie się raną nie interesuje. Z tym przemieszczaniem się też jest tak, że jak wstaje i się kawałek przejdzie, to tam gdzie się przewróci, tam zasypia. Nie ma sił szukać sobie miejsca gdzie będzie jej wygodniej. Strasznie przeżywamy ten jej stan, może ktoś z Was ma pomysł co jej może dolegac?