Dzień dobry,
chciałbym poradzić się w pewnej kwestii która spotkała mojego 2 letniego kocurka Davida. Otóż od środy wieczorem (wtedy widziałem żeby jadł coś sam z siebie w sensownej ilości) stracił zupełnie apetyt - miał wcześniej gorączkę około 40 C - dostał lek przeciw gorączkowy i gdy gorączka opadła zaczął jeść i pić. Następnego dnia w czwartek pojechaliśmy do weterynarza - dostał antybiotyk, lek przeciw gorączkowy i trochę kroplówki - niestety w czwartek już nic nie jadł
Pił tylko wodę.W nocy z czwartku na piątek wymiotował w nocy trochę ale nie było w wymiotach śladów włosów przynajmniej ja nie zauważyłem. W piątek znowu udaliśmy się do weterynarza - nadal dostawał antybiotyk i lek przeciwgorączkowy ponieważ gorączkował 39,5- 40 C + kroplówkę. Pani weterynarz wykonała też testy na FIP i toskoplazmoze i wyszły na szczęście negatywne. Wtedy tez pomyśleliśmy że kot się zapchał bo oprócz apetytu nie robił również kupki. Wiec zaczęliśmy mu podawać pastę odkłaczajacą oraz parafine (pastę dostaje do dziś 2 razy dziennie po 3 cm). W piątek rano zjadł odrobinę tuńczyka wędzonego. Poza tym tylko wącha karmę ale jej nie je. W sobotę znowu byliśmy u weterynarza i dostaliśmy przykaz aby karmić go na "siłę" wiec dostaje jedzenie w strzykawce, dostał również środek przeczyszczający (lactulosum) i nadal antybiotyk + przeciwgorączkowy + kroplówkę. Wypuściliśmy go również na zewnątrz z myślą że załatwi się poza domem ale raczej nic z tego
Dziś znowu byliśmy u weterynarza dostał pastę odżywczą do jedzenia + przykazanie aby poić go mlekiem i karmą na siłę w strzykawce + dostał do tyłka RELANIMAL. Niestety po godzinie nadal nie był zainteresowany jedzeniem
Kocurek o dziwo nie schudł przez te dni jakoś bardzo, nie jest też jakiś otępiały osowiały, raczej mniej się rusza ale nadal bez problemu wskakuje na parapety, wykazuje nawet zainteresowanie zabawkami. Nie jest tak pełen życia jak zwykle ale nie jest też taki padnięty jak powinien być po prawie 5 dniach bez jedzenie.
Do weterynarza mamy przyjść we wtorek (przestała mu Pani podawać antybiotyk bo jak powiedziała to chyba nie żadna infekcja). Podajemy mu cały czas pastę na od kłaczenie, parafinę, i dokarmiamy go na siłę aby wątroba mu nie padła
Pani weterynarz obejrzała mu pyszczek i wszystko wygląda dobrze, obadała mu brzuch i ponoć w jelitach też wszystko przelewa się prawidłowo. Co do za kłaczenia to powiedziała że po 2 dniach podawania pasty powinny się mu te kule już rozpuścić. Na razie Pani weterynarz nie wiem co mu jest niestety, powiedziała że jeśli do wtorku poprawy nie będziemy to będziemy robić dodatkowe badania
Ja ciągle się łudzę że to za kłaczenie (ale nie wiem czy przy tym może występować gorączka) i że minie to niedługo
Bardzo trudno go karmić na siłę ale to dlatego że on nigdy nie lubił podawania mu czegokolwiek na siłę.
Może ktoś z was spotkał się z podobnymi objawami, albo coś wam przychodzi do głowy. Bardzo się o niego martwię mimo że na pierwszy rzut oka wygląda zupełnie normalnie
Z góry serdecznie dziękuje za wszelkie porady i wskazówki