Witajcie !
W piątek pod naszym biurem znaleźliśmy kotkę, która ewidentnie zerwała się ze smyczki, bo jej resztę miała na szyi. Ewidentnie kot domowy, bo przyjazny ludziom i oswojonym. Siedziała w naszym biurze do końca dnia pracy, gdzie trochę pochodziła i pooglądała, połasiła się, ale głównie to sobie leżała na krześle. Rozwiesiliśmy w okolicy ogłoszenie, że znaleźliśmy kotkę, ale nikt się nie zgłosił, więc zabrałem ją do domu, czego inni z różnych względów zrobić nie mogli. Mam już dwa kastrowane kocury w wieku 2 i 3 lata, ale nie spodziewałem się większych problemów, aż tu nagle wprowadziliśmy ją do domu.
Pierwsze reakcja to oczywiście syczenie i agresja kotki, które od razu szuka miejsca by się schować. Cały piątkowy wieczór jak i noc przeleżała w szafie z butami, nie chcąc nic jeść. Sobota to znowu nasza próba integracji, ale niestety nie wyszło - kotka przeleżała większość dnia pod łóżkiem, prawie nic nie jadła, ale zdarzyło jej się w końcu wyjść zjeść troche suchego i napić się wody.
Dzisiaj bez większych zmian - próbujemy, ale każde zbliżenie się naszych kocurów kończy się strachem, syczeniem i w końcu rezygnacją naszych kocurów, które podchodzą do niej bardzo przyjaźnie i życzliwie, acz strachliwie. Ewidentnie też lepiej reaguje na czarnego - starszego kocura, aniżeli młodszego rudego.