Zastanawiam się czy ten pęcherz to na pewno pęcherz, a nie coś innego. Problem z pęcherzem wywołany przez to właśnie coś.
Trochę popija, są to mikro ilości, ale są. Nie krąży przynajmniej obok poidła jak to miało miejsce w weekend.
Od wczoraj zwraca żarcie na potęge. Po powrocie wyleciała Fibra, ale Fibrę zawsze zwraca jak więcej zje- bilans się zgadza. Zresztą vet, stres, cały dzień na czczo- mogło.
No, ale wróciłam i kolejna partia chrupek leży. Jej chrupek. Na moim nowym dywanie
Na wpół strawione, na wpół nie. Nie wiem o której i teraz się zastanawiam czy poranna połówka leku nie wyleciała. Tego ważniejszego, bo rozkurczowego.
Niepokoi mnie też ta obecna namiętność do kwiatków. Skubała, ale teraz skubie częściej i więcej. Dobiera się do szeflery która owszem może wywołać lekkie wymioty, ale szeflera stoi od tygodnia, zresztą wcześniej miałyśmy znacznie większą i rewolucji nie było, a wymioty pojawiły się wczoraj po vecie. Stawiam na niedobory po Synoluxie, ale czy to możliwe aby spowodował aż tak drastyczne skutki uboczne ? Nie picie, nie jedzenie, niedobory w ciągu 4 dni ?
Nad "uspokajaczem" się zastanawiam. Jest tego całe mnóstwo i jedni polecają, inni nie polecają. I teraz czy to jest reakcja danego osobnika, że nie reaguje czy faktycznie są do niczego i to marnotractwo pieniędzy. Nie wiem, serio. Od zawsze jestem sceptyczna na względzie wszelakich uspokajaczy. Feliway, obróżki i nie wiadomo co jeszcze. Wolę usunąć problem niż wciskać jakieś feromony, ale nie wiem w czym jest problem.
KalmVet dawałam kiedyś Bąblowi jak zaczęły się problemy z agresją. Roznosiło ją i uspokajało. Na przemian. Moja i tak pobudzona, nie jestem przygotowana psychicznie aby ją jeszcze bardziej nosiło. Po wczorajszych opioidach prawie rozniosła mi mieszkanie. Zdrzemnęła się chwilkę i się zaczęło.