Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sty 17, 2020 7:32 Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Witajcie. Muszę się po prostu wygadać. Wczoraj o tej godzinie nawaliłam. Nie wzięłam kota do domu, a powinnam. Zawsze wychodził o 5 rano na dwór z domownikami, mieliśmy tak ustaloną rutynę, obchodził swoje wszystkie kąty, chodził nad rzeką, po parku, koło 8-9 zawsze go brałam z powrotem do domu. Naprawdę się nim opiekowaliśmy, a on był szczęśliwy gdy mógł wychodzić :( Chodzenie po dworze to było jego życie, zawsze męczył się w domu i nie mógł się doczekać aż w końcu wyjdzie, wychodził 2 razy dziennie, zawsze go staraliśmy się pilnować, ale chociaż był wykastrowany to był bardzo terytorialny. Niemożliwe było, by go upilnować w domu lub zakazać wychodzenia, on taki byl. Wczoraj niestety było inaczej, bo musiałam wcześniej wyjść z domu, wołałam, szukałam go na tyle ile mogłam, ale go nie było, myślałam, że po prostu poszedł w swoją stronę wgłąb parku. Nie miałam wyjścia więc z racji, że śpieszyłam się na autobus to po prostu zostawiłam go na dworze parę godzin dłużej. Wczoraj była piękna pogoda, świeciło słońce, pomyślałam, że nic mu się nie stanie, najwyżej schowa się gdzieś w krzaki i poleży. Niestety, to było najgorsze co mogłam zrobić i najbardziej nieszczęśliwy dzień od dawna. Według opinii weterynarza kot doznał obrażeń wewnętrznych, po prostu uderzył go samochód. Nie mogę sobie wybaczyć, nie jestem w stanie nawet, gdybym poszukała go może chwilę dłużej to dziś by żył. Pluję sobie w brodę, że tak mu odebrałam życie. Mieszkamy w malutkim mieście, na starym rynku, jest tu jednokierunkowa, samochody się kręcą, ale obok jest duży park gdzie nie ma samochodów i mamy odgrodzone spore podwórko (łączące ze sobą kilka kamienic) Miał dopiero niecałe 3 lata, był wyjątkowy. Jest mi strasznie przykro i nie wiem czy kiedykolwiek się z tym pogodzę, nie chcę się godzić, chciałabym żeby cofnąć czas...Jak się pogodzić, jak wyzbyć się okrutnego poczucia winy, które mnie przygniata i rozsadza głowę...gdyby umarł że starości lub choroby, ale był młody, bardzo zdrowy i bardzo piękny :( Zawsze miałam z tyłu głowy, że coś może mu się stać, był bardzo lekkomyślny, bo jeszcze młodziak, a tu tyle samochodów i parkingów. Ale gdybyśmy zostawiali go w mieszkaniu to by cierpiał...mogliśmy go komuś oddać co prawda, na jakąś spokojną wieś, ale tak go kochaliśmy, to nasz pierwszy kot, mieliśmy go od małego. Przepraszam wszystkich kociarzy, że nawaliłam, że jestem nieodpowiedzialna i musieliście to przeczytać.

estrelek

 
Posty: 1
Od: Pt sty 17, 2020 7:10

Post » Pt sty 17, 2020 8:50 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Przytulam... Cóż, teraz będziesz mądrzejsza.

Pewnie zaraz wyleje się fala hejtu - na ciebie, wiadomo, na mnie - za to, co napiszę poniżej ("nie dopilnowała jednego kota, a ty jej wciskasz kolejnego"). Ale jednak napiszę:

Temu kotu życia nie wrócisz. Ale jest dużo innych kotów, które potrzebują domów. Takich, które mają słabe szanse na adopcje, bo nie są rozkosznymi puchatymi rudymi kociątkami, tylko np. pięcioletnim kocurem w przeciętnym kolorze, za to bez oka. Albo kulką stresu, warczącą przy probie pogłaskania. Weź takiego kota i dbaj o niego. Już wiesz, że nie możesz go wypuszczać, bo nie mieszkasz na spokojnej wsi (zresztą na spokojnej wsi są lisy i kuny). Nie przyzwyczajaj kota, że może wychodzić. Jeśli mieszkasz w domku - możesz zrobić wolierę w ogrodzie, jeśli chcesz, by kot miał dostęp do zieleni.

Jest szansa, że rozsądną opieką nad kotem w potrzebie zapewnisz szczęśliwe życie zwierzakowi, a sobie - poczucie zadośćuczynienia I "odpokutowania" za błąd.

Ale jeśli nie możesz zapewnić nowemu kotu innych warunków niż temu, który właśnie zginął, to zamiast zwierzaka weź nadgodziny w pracy i zrób przelew na kocią fundację. Tak też można zrobić coś dobrego.

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Pt sty 17, 2020 8:53 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Wasylisa pisze:Temu kotu życia nie wrócisz. Ale jest dużo innych kotów, które potrzebują domów. Takich, które mają słabe szanse na adopcje, bo nie są rozkosznymi puchatymi rudymi kociątkami, tylko np. pięcioletnim kocurem w przeciętnym kolorze, za to bez oka. Albo kulką stresu, warczącą przy probie pogłaskania. Weź takiego kota i dbaj o niego. Już wiesz, że nie możesz go wypuszczać, bo nie mieszkasz na spokojnej wsi (zresztą na spokojnej wsi są lisy i kuny). Nie przyzwyczajaj kota, że może wychodzić. Jeśli mieszkasz w domku - możesz zrobić wolierę w ogrodzie, jeśli chcesz, by kot miał dostęp do zieleni.

Jest szansa, że rozsądną opieką nad kotem w potrzebie zapewnisz szczęśliwe życie zwierzakowi, a sobie - poczucie zadośćuczynienia I "odpokutowania" za błąd.

Ale jeśli nie możesz zapewnić nowemu kotu innych warunków niż temu, który właśnie zginął, to zamiast zwierzaka weź nadgodziny w pracy i zrób przelew na kocią fundację. Tak też można zrobić coś dobrego.


podpisuję się pod tym.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 17, 2020 12:01 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Ja też. A jeszcze - mimo, że jestem kociarą, ale kiedyś miałam psy - domek z ogrodkiem, zawsze trochę niebezpieczny dla kota (chyba, że ma wolierę, albo specjalne ogrodzenie, zagjęte u góry), jest idealnym miejscem dla psa...
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60178
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 17, 2020 13:08 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Koty wychodzące giną (na wsi także, tylko tam 99% osób ma to głęboko w odwłoku). Jak kot ma żyć to po prostu trzeba go nie wypuszczać bądź zrobić mu wolierę . Wszystko inne skończy się tragicznie. Bo - jak ktoś kiedyś powiedział kot wychodzący żyje do pierwszego - pierwszego rozpędzonego samochodu; pierwszego agresywnego a szybkiego psa; pierwszego wku.wionego gościa z cegłówką lub prętem; pierwszego przytrutego szczura... Wychodzący kot jest jak ludzki 2-latek wystawiony na ulicę, żeby sobie poszedł się bawić - z tym, że a) za takie postępowanie z dzieckiem ma się problemy z prawem; b) raczej nikt nie przyspieszy jak mu dziecko wylezie na drogę; c) jak krzywda stanie się dziecku, świadkowie zareagują - a przy kocie w 90% przypadków nikt się nie zainteresuje. Mieszkam na parterze, w spokojnej okolicy - na wszystkich uliczkach progi zwalniające; w większości domów jeśli koty nie są rasowe, to wychodzą - ja mam zasiatkowany balkon przez firmę, dzięki czemu moje koty żyją i nie muszę płakać, że samochód/pijak/pies je zabili. Niestety nie ma innego sposobu, by kot był bezpieczny.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Sob sty 25, 2020 1:09 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

estrelek pisze:Witajcie. Muszę się po prostu wygadać. Wczoraj o tej godzinie nawaliłam. Nie wzięłam kota do domu, a powinnam. Zawsze wychodził o 5 rano na dwór z domownikami, mieliśmy tak ustaloną rutynę, obchodził swoje wszystkie kąty, chodził nad rzeką, po parku, koło 8-9 zawsze go brałam z powrotem do domu. Naprawdę się nim opiekowaliśmy, a on był szczęśliwy gdy mógł wychodzić :( Chodzenie po dworze to było jego życie, zawsze męczył się w domu i nie mógł się doczekać aż w końcu wyjdzie, wychodził 2 razy dziennie, zawsze go staraliśmy się pilnować, ale chociaż był wykastrowany to był bardzo terytorialny. Niemożliwe było, by go upilnować w domu lub zakazać wychodzenia, on taki byl. Wczoraj niestety było inaczej, bo musiałam wcześniej wyjść z domu, wołałam, szukałam go na tyle ile mogłam, ale go nie było, myślałam, że po prostu poszedł w swoją stronę wgłąb parku. Nie miałam wyjścia więc z racji, że śpieszyłam się na autobus to po prostu zostawiłam go na dworze parę godzin dłużej. Wczoraj była piękna pogoda, świeciło słońce, pomyślałam, że nic mu się nie stanie, najwyżej schowa się gdzieś w krzaki i poleży. Niestety, to było najgorsze co mogłam zrobić i najbardziej nieszczęśliwy dzień od dawna. Według opinii weterynarza kot doznał obrażeń wewnętrznych, po prostu uderzył go samochód. Nie mogę sobie wybaczyć, nie jestem w stanie nawet, gdybym poszukała go może chwilę dłużej to dziś by żył. Pluję sobie w brodę, że tak mu odebrałam życie. Mieszkamy w malutkim mieście, na starym rynku, jest tu jednokierunkowa, samochody się kręcą, ale obok jest duży park gdzie nie ma samochodów i mamy odgrodzone spore podwórko (łączące ze sobą kilka kamienic) Miał dopiero niecałe 3 lata, był wyjątkowy. Jest mi strasznie przykro i nie wiem czy kiedykolwiek się z tym pogodzę, nie chcę się godzić, chciałabym żeby cofnąć czas...Jak się pogodzić, jak wyzbyć się okrutnego poczucia winy, które mnie przygniata i rozsadza głowę...gdyby umarł że starości lub choroby, ale był młody, bardzo zdrowy i bardzo piękny :( Zawsze miałam z tyłu głowy, że coś może mu się stać, był bardzo lekkomyślny, bo jeszcze młodziak, a tu tyle samochodów i parkingów. Ale gdybyśmy zostawiali go w mieszkaniu to by cierpiał...mogliśmy go komuś oddać co prawda, na jakąś spokojną wieś, ale tak go kochaliśmy, to nasz pierwszy kot, mieliśmy go od małego. Przepraszam wszystkich kociarzy, że nawaliłam, że jestem nieodpowiedzialna i musieliście to przeczytać.


Bardzo dobrze Cię rozumiem i wiem,co przeżywasz. Odejście zwierzęcia strasznie boli,tym bardziej,gdy dołącza się poczucie winy. To będzie jeszcze długo boleć,ale trzymaj się. Chciałaś by Twój kot był szczęśliwy. Mój kot też wychodzi zaadaptowalam go z ulicy. Uwielbia buszować w zaroślach albo łazić po łące,a najbardziej siedzieć bez ruchu i obserwować, co w trawie. Teraz jest już starszy, więc mniej aktywny, ale pamiętam ten obrazek,jak wracam do domu ,a on mnie widzi z oddali i biegnie a raczej susami przeskakuje kępy trawy,by się przywitać. Próbowałam go trzymać pod kluczem. Nie był szczęśliwy,bo już zaznał wolności.Ale to ma swoją cenę. Trzymaj się.Życzę Ci ukojenia.

lazuralizarynowy

 
Posty: 87
Od: Pt gru 20, 2013 19:08

Post » Sob sty 25, 2020 7:25 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Alienor pisze:Koty wychodzące giną (na wsi także, tylko tam 99% osób ma to głęboko w odwłoku). Jak kot ma żyć to po prostu trzeba go nie wypuszczać bądź zrobić mu wolierę . Wszystko inne skończy się tragicznie. Bo - jak ktoś kiedyś powiedział kot wychodzący żyje do pierwszego - pierwszego rozpędzonego samochodu; pierwszego agresywnego a szybkiego psa; pierwszego wku.wionego gościa z cegłówką lub prętem; pierwszego przytrutego szczura... Wychodzący kot jest jak ludzki 2-latek wystawiony na ulicę, żeby sobie poszedł się bawić - z tym, że a) za takie postępowanie z dzieckiem ma się problemy z prawem; b) raczej nikt nie przyspieszy jak mu dziecko wylezie na drogę; c) jak krzywda stanie się dziecku, świadkowie zareagują - a przy kocie w 90% przypadków nikt się nie zainteresuje. Mieszkam na parterze, w spokojnej okolicy - na wszystkich uliczkach progi zwalniające; w większości domów jeśli koty nie są rasowe, to wychodzą - ja mam zasiatkowany balkon przez firmę, dzięki czemu moje koty żyją i nie muszę płakać, że samochód/pijak/pies je zabili. Niestety nie ma innego sposobu, by kot był bezpieczny.

Amen
Zwierzę właścicielskie, wypuszczane samopas, ginie tylko z winy właścicieli. To on jest odpowiedzialny za ich śmierć. Często umiera długo, boleśnie i samotnie. Gadanie o krótkim a szczęśliwym życiu jest tylko gadaniem. Kot nie ma wyboru. Bo opiekun ulega zachciankom. Moje wszystkie tymczasy są zgarnięte z ulicy. Niektóre długo wyją walcząc o wypuszczenie. Ale to JA jestem odpowiedzialna za ich życie i mogą sobie wyć do usranej śmierci. NIE wypuszczam ich. Do domów idą też nie wychodzących. Chyba ,że są woliery czy specjalnie zabezpieczone ogrodzenia. W obecnych czasach NIE ma z tym problemu. Tylko trzeba chcieć!
Kota żal.Mam nadzieję ,że śmierć przyszła szybka [*]
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55358
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Nie sty 26, 2020 0:17 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Nie ma tygodnia zebym nie sciagnela kota z ulicy, poniewaz jade do pracy wczesnie rano i rzadko jest taki czas, zeby nic nie lezalo po nocy. Czesto zwierzeta dzikie, ale tez czesto koty. Koty zawsze juz martwe sa. Raz jedyny tylko potraconego zywego udalo mi sie wyratowac. Mojego kochanego Bobiego.
Czesc moich sasiadow wypuszcza koty i tez jakis czas je widywalismy, a potem zniknely na zawsze.
U moich rodzicow, tam to juz w ogole okolica okropna, bo wszedzie duzy ruch naokolo, dojazd do szkoly niedaleko. Sasiedzi wzieli dzieciom kota rudaska, taka przylepa, mlodziutki byl, przylazl do nas, wtrynil sie do domu. Pojechalam ich odwiedzic latem, po roku, i kota juz dawno nie ma.
Koty niestety nie umieja ocenic odleglosci, leca czasem prosto pod kola na smierc :( Kot wychodzacy to kot (predzej czy pozniej) martwy - tak niestety praktyka pokazuje.
Zapisz sie do newslettera PETA i pomagaj zwierzetom wysylajac email!
https://www.peta.org/about-peta/learn-a ... -to-enews/

pibon

 
Posty: 4235
Od: Pon lip 09, 2012 10:26

Post » Nie sty 26, 2020 2:46 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

estrelek pisze:i musieliście to przeczytać.


no i przeczytaliśmy, ale rozgrzeszenia od nas nie dostaniesz... tylko kota żal
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]

color1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1592
Od: Czw cze 27, 2013 11:52
Lokalizacja: wawa

Post » Nie sty 26, 2020 8:35 Re: Ogromne poczucie winy, żałoba, zginął kot a to moja wina

Niestety to ryzyko które należy brać pod uwagę przy kocie wychodzącym. Moje nie wychodzą ( chociaż buryś by chciał) - i co jakiś czas słyszę, że koty niewolę, że nie żyją pełnią życia kociego. Może, ale żyją.
Jeżeli kiedyś zdecydujesz się na kota to nie wypuszczaj.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 5979
Od: Pt sty 01, 2016 19:36




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 290 gości