Tydzień mocno emocjonujący. Poprzednia niedziela była trudna rodzinnie i tydzień też w to obfitował. Zawiłości rodzinne skonsultowała z dwoma prawnikami - na szczęście mam możliwość darmowej konsultacji w pracy - i wiem, ze na ten moment najlepiej zrobić nic nie robiąc. Dlatego nagrobek dla Mamy, który już mam ogromną potrzebę zrobić, biorę na swoją klatę i na raty. Mam nadzieję, ze znajdzie się taki zakład kamieniarski, który umożliwi taką płatność. Pierwsze podejście do oglądania zrobiłam w pracy - miałam od razu wsparcie życzliwych mi ludzi, mogłam sobie pozwolić na emocje.. Widok zbitych z kawałków desek jest gorszy i silniejszy niż trudność jaką mam z oglądaniem nagrobka dla Mamy... ciągle jestem niepogodzona z Jej śmiercią, nawet trudno mi używać takich słów w odniesieniu do Mamy, nie pasują mi.
Dostałam super stolik, okrągły, z hartowanego grubego szkła i w związku z tym wczoraj robiłam miejsce na ten, który miałam do tej pory. Rozpakowałam kolejne pudło, akurat w nim są albumy ze zdjęciami. Jak zobaczyłam rodziców uśmiechniętych, działkę pełną życia, itp to jakoś mi się raźniej zrobiło. Ale to pułapka uciekania w przeszłość, lepiej jest szukać i sprawiac sobie rdosć w teraźniejszości, z tym co jest i co mam. Zobaczyłam tez siebie 20kg chudszą.
Notunia chyba już dobrze, oczka czyste, nie kicha. Ale zaczęła się znowu drapać, nie tak intensywnie jak wcześniej no ale drapie się i na nosku ma kilka białych krostek świadczących o alergii.