Hodowca sprzedaje chore koty

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 27, 2019 9:55 Hodowca sprzedaje chore koty

Kupiliśmy kota z pseudohodowli idealnie postępując wg zasady "mądry Polak po szkodzie". Nie mając zupełnie cienia wiedzy o kocich chorobach. Radość z posiadania kotki szybko się skończyła bo miała grzybicę Microsporum i niestety FIP. Zaraziliśmy się grzybicą, ponieśliśmy duże koszty leczenia a na końcu eutanazji i sekcji. Odpowiedzią na nasze pismo z reklamacją była odpowiedź radcy prawnego, że nic się nam nie należy. Myślę, że umowa była tak przygotowana, że jesteśmy na przegranej pozycji. Widzę, że hodowca ma wystawione następne koty trzymane w tym samym miejscu. Kolejne osoby kupią zagrzybione chore koty. Napisałam do powiatowej inspekcji weterynarii ale zero odzewu. Hodowla zarejestrowana jest w SHRPIK, pewnie ich też to nie interesuje. Czy sanepid zainteresuje się roznoszeniem microsporum? Czy mogę coś zrobić, by chociaż w jakimś stopniu utrudnić życie sprzedawcy? Czy w jakiś sposób mam szansę udowodnić, że choroby obecne są w jego hodowli i kupiliśmy zarażonego kota.
Wstyd mi, że wsparłam proceder rozmnażania chorych zwierząt :cry:

Kocisława

 
Posty: 3
Od: Pt gru 27, 2019 9:25

Post » Pt gru 27, 2019 11:37 Re: Hodowca sprzedaje chore koty

Jak sama piszesz, była to pseudohodowla, więc pseudozwiązek nie będzie zainteresowany interwencją. Nie wiem, jak ma się sprawa z Sanepidem, poczekam aż ktoś lepiej znający się coś napisze.

Tak z niezdrowej ciekawości, ile z Was zdarli?
Do cats eat bats?

Muireade

Avatar użytkownika
 
Posty: 1576
Od: Pon sie 08, 2016 17:26
Lokalizacja: Środek wiochy (pod Toruniem)

Post » Pt gru 27, 2019 11:52 Re: Hodowca sprzedaje chore koty

1100 zł za brytyjczyka. Piękna była, spokojna, przyjazna, mój pierwszy kot.
Specjalnie kupiliśmy urządzenie do ozonowania i mam nadzieję, że faktycznie usuwa zarodniki i wirusy, które rozsiane są po domu. Oczywiście poczekamy parę miesięcy zanim poszukamy nowego przyjaciela.

Kocisława

 
Posty: 3
Od: Pt gru 27, 2019 9:25

Post » Pt gru 27, 2019 16:33 Re: Hodowca sprzedaje chore koty

Jedynie co to do Urzędu skarbowego, z nadzieją, że nie płacą podatku (ze screenami ogłoszeń etc). Ale generalnie to wielkich szans nie widzę. Ot, można na ich stronie (o ile posiadają) umieścić ostrzeżenie, ewentualnie puścić na fb ostrzeżenie i tyle.
A jak wygląda życie kotki czy suczki w pseudo? Przeczytaj. Raczej na pewno nie różni się za bardzo od życia matki twojej kotki:
Jestem „dziewczyną pracującą”. Moja fucha (i fucha moich współpracowniczek) jest robotą 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, rok w rok. Nigdy nie słyszałyśmy o prawie pracy, opiece medycznej, czy wypłacie, a warunki pracy są, delikatnie mówiąc, kiepskie. Czasem jeśli nam się uda dostajemy świeżej wody i troszkę jedzenia. Jednak słyszałam, że nasza robota jest bardzo potrzebna, ponieważ produkujemy coś czego każdy chce… taniutkie szczeniaczki!
Właśnie dlatego, że tak dobrze pracujemy, ludzie mogą wciąż kupować nowe szczeniaczki, a kiedy jeden im już nie pasuje, pozbywają się go i kupują kolejnego! Maluszki można kupić nawet na kredyt, za kilka złotych na miesiąc przywiozą ci szczeniaczka do domu, a przy odrobinie szczęścia zwierzaczek będzie jeszcze żył zanim skończysz spłacać raty.

Mam na imię suka 61. Jak przez mgłę pamiętam, że kiedyś nosiłam inne imię… byłam wtedy u kogoś w domu i miałam cieplutkie legowisko. Miałam też własną miskę do której co rusz wpadało coś pysznego, a ludzka-dziewczynka ciągle mnie tuliła. Nagle się to wszystko skończyło… słyszałam coś jakby alergia… brak czasu… nowa praca itd. I wtedy przyszedł ktoś kto zobaczył moje zdjęcie na allegro, żeby mnie zabrać. Dziewczynka miała takie dziwne mokre oczy kiedy wychodziłam, a jej mama powiedziała wtedy „będzie jej tam dobrze, a my kiedyś znów kupimy pieska”.

Wsadzili mnie do stodoły razem wieloma innymi psami, które mi powiedziały, że też są „pracującymi dziewczynami”, wtedy jeszcze nie wiedziałam co to znaczy… widziałam jednak, że ich praca musi być bardzo ciężka, bo wszystkie były takie chude i smutne. Pierwszego dnia nic się nie wydarzyło… kilka razy dostałam coś do zjedzenia, ale nigdy tyle, żeby brzuszek był pełny. Zaszłam w ciążę, ale dziwnie…! Z czasem utwierdzałam się w przekonaniu, że stanie się coś niesamowitego, i wreszcie się stało… urodziłam 9 zdrowych dzieci… byłam taka dumna…! Wyglądały przepięknie, wtedy bycie „pracującą dziewczyną” w tej ciemnej stodole nie wydawało mi się już takie straszne. Nawet głodu nie czułam już tak bardzo. Moje dni wypełniła miłość do moich dzieci, które pięknie rosły, coraz lepiej chodziły i ciągle figlowały ze mną i ze sobą nawzajem. Byliśmy cudowną rodzinką, mogłabym tak żyć wiele lat.

Któregoś dnia przyszedł pan, który chciał zobaczyć wszystkie moje dzieciaczki. Naturalnie pozwoliłam, bo cały ten zachwyt był jak miód na serce dumnej matki. Usłyszałam coś jakby: „one już mają pewnie z 6 tygodni? To wystarczy…” i nagle… moje gniazdko było puste! Czekałam i czekałam, ale nikt nie przyszedł, żeby zwrócić moje dzieci. Leżałam i płakałam na głos nad moją stratą, wtedy przyszedł ktoś w wielkich buciorach i tak mocno mnie kopnął… Z bólu zapomniałam na chwilę dlaczego byłam tak bardzo smutna, moje życie stało się puste.

Za jakieś pół roku znowu zaszłam w ciążę, tym razem miałam 8 szczeniaczków. Byłam znów taka szczęśliwa i postanowiłam, że tym razem nie dam, żeby ludzie je podziwiali, wiedziałam, jakie są tego skutki. Będę walczyła o moje dzieci. Inne dziewczyny mówiły mi, że to nie jest dobry pomysł, bo one już tego próbowały i doskonale wiedzą jakie są efekty… Moje dzieci nie rosły tak dobrze jak poprzednie… miałam za mało pokarmu. Czasem tak piszczały z głodu, że nie mogłam zasnąć. Tego dnia, kiedy przyszedł pan w buciorach byłam przygotowana. Gdy wszedł do mojej klatki zaczęłam warczeć i pokazałam zęby. Tak… teraz mu pokażę – myślałam. Nawet nie widziałam tego kija… kiedy doszłam do siebie, moje gniazdo było puste, wszystkie moje dzieci zniknęły!

To już sześć razy… teraz nie płaczę kiedy za nimi tęsknię. Daję temu panu w buciorach podejść i nawet nie warczę już… Dziewczyny/współpracowniczki mówią, że tak lepiej. Pocieszam się, że moje dzieci rosną w miejscu gdzie mają jedzenie i picie. Wtedy stało się coś co zdeptało te moje wyobrażenia.

Klatki 59 i 60 trzeba „uprzątnąć”, nie mam pojęcia co to słowo znaczy. Dziewczyny zasnęły, żeby później zostać wyniesione do kubła. Doszły nam dwie nowe koleżanki, kiedy zerkałam przez szpary kto tam jest. Nagle dotarło do mnie, że tam siedzą 2 moje córki. Poznałam je od razu, a one płakały się ze wzruszenia. Po kilku chwilach zostały tak strasznie skopane… i znów obudziła się moja wola walki. Chciałam lepszego życia dla moich dzieci… a one teraz tak potwornie cierpią.

Dniami i nocami szczekałam, że mają je wypuścić… warczałam na każdego kto podszedł. Pazurki miałam całkiem zdarte od skakania na mury. Jestem słaba… nie dostaję nic do jedzenia, najchętniej już bym zasnęła, ale kto się wtedy wstawi za moimi córkami? Gdybym tylko dostała coś do jedzenia… nabrałabym nieco sił… Usłyszałam, że stałam się bezużyteczna, „suka 61 musi dostać w łeb…” Nie wiem co znaczy bezużyteczna, ale usłyszałam, że w końcu coś „dostanę”, pewnie chodzi o jedzenie. Na całe szczęście! Postaram się zachować trochę z tego, co „dostanę”, dla moich córek, one są takie bardzo głodne!!!
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pt gru 27, 2019 17:05 Re: Hodowca sprzedaje chore koty

Możesz jeszcze nagłośnić, gdzie się da, Twoja historię. Łącznie z wymienieniem nazwy hodowli i nazwy stowarzyszenia, nie wiem czy nawet nie nazwiska hodowcy ? Pod warunkiem, że masz dokumenty, żeby ją poprzeć, np umowę, żeby pokazać, że nie jest dla Ciebie korzystna, i przede wszystkim opinię weta, że kotka wyszła z hodowli z grzybicą.
FIP niestety mógł się przyplątać już u Ciebie i nie jest argumentem (to nieobliczalna choroba i na dzień dzisiejszy ciągle o niej za mało wiadomo).
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 13721
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 29, 2019 13:41 Re: Hodowca sprzedaje chore koty

Hej, i jak tam? Jakiś postęp w sprawie?
Do cats eat bats?

Muireade

Avatar użytkownika
 
Posty: 1576
Od: Pon sie 08, 2016 17:26
Lokalizacja: Środek wiochy (pod Toruniem)

Post » Pon sty 06, 2020 11:01 Re: Hodowca sprzedaje chore koty

Do tej pory nic w tej sprawie się nie działo. Dajemy umowę i opis sytuacji do prawnika, by ocenił szanse.

Kocisława

 
Posty: 3
Od: Pt gru 27, 2019 9:25




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510 i 319 gości