Życie obdarowało nas (tzn. mnie i koleżankę) białaczkowym tymczasem
(a dokładniej: najprawdopodobniej białaczkowym, bo test płytkowy robiony standardowo przed wypuszczeniem z łazienki "na salony" wyszedł niepewny, ale niestety dalszy bieg rzeczy sugeruje że niepewny plus to jednak plus - wysoka gorączka, złe samopoczucie, brak apetytu - a prawdopodobnie wszystko zostało wyzwolone przez stres pt. przyszli go obejrzeć państwo którzy byli praktycznie pewni że to ich kot i głośno się cieszyli że się po 5 miesiącach wreszcie znalazł, wzięli na rączki, wyczochrali, wykochali itd
. PCR w toku.....)
Oczywiście artykułów poszukam, ale chciałam zapytać o praktyczne doświadczenia: czy ktoś stosował u swojego kota Zydowudynę albo Raltegravir? A jeśli tak to w jakiej sytuacji, stanie zdrowia, stopniu zaawansowania choroby?...
Ostatnio edytowano Pt lip 17, 2020 18:09 przez
włóczka, łącznie edytowano 2 razy