Strona 1 z 2

Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pon lis 04, 2019 20:15
przez EwAgnieszka
Kochani, mój kochany dwunastoletni kocurek ma nowotwór przewodu pokarmowego. Od dłuższego czasu był leczony sterydami i Leukeranem. Pacjentami w klinice weterynaryjnej byliśmy raz na kilka dni, bo raz kotek złapał stan zapalny, a wielokrotnie miał epizody braku apetytu. Od dwóch dni kotek znowu nie je, popadł w apatię. Dziś pani weterynarz zrobiła mu USG i niestety okazało się, że zmiany nowotworowe są znaczne, do tego dochodzą owrzodzenia żołądka, które mogą boleć. Kotek dostał steryd, lek przeciwbólowy i przeciwwymiotny, będziemy czekać, czy zacznie jeść (dostawał też Mirtagen). Pani weterynarz mówi, że docelowo opcje mamy dwie - spróbować jeszcze terapii lomustyną i zobaczyć, jaki będzie efekt, ewentualnie pomyśleć o eutanazji... I o to ostatnie chciałam Was zapytać. Jakie Wy macie doświadczenia? Po czym poznać, że to już ten moment? I jak w ogóle poradzić sobie z pożegnaniem i tym okropnym smutkiem? :(

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pon lis 04, 2019 21:28
przez pibon
Przykro mi bardzo. Nie bede sie rozpisywac, bo spowodowaloby to calkowita rozsypke, a zbieram sie do kupy po tym, jak odszedl w lipcu moj ukochany kotek. Wlasnie trzeba bylo podjac decyzje o uspieniu, bo nie bylo perspektyw. Zanim podjelismy bylismy u 3 specjalistow, 2 nie dawalo szans, jedna opowiadziala o opcjach, ale tez nie dawala szans.
Ja bym probowala jednak terapii, jesli jest szansa. 12 lat to nie jest sedziwy wiek. Ja gdybym miala powiedziane u weta, ze jest mozliwosc terapii, to bym sie zdecydowala, jesli bylyby szanse i nie bylaby to zbyt meczaca terapia, tzn nie narazalabym jednak ciezko chorego kotka np na chemie i naswietlania, bo koty maja stres duzy juz przy samym wyjezdzie z domu, a co dopiero te ciagle klucie, potem zle samopoczucie po chemii i ciagly bol.
Sama spytalam ta trojke specjalistow, ktorych konsultowalismy, co by zrobili, gdyby tu chodzilo o ich kotka, i niestety wszyscy mi odpowiedzili, ze uspiliby:-( Trzecia lekarka powiedziala, ze ona mnie rozumie, ona miala sama taka podobna sytuacje, ze szukala ratunku i czekala za dlugo z ta decyzja. No ale u mnie sytuacja byla kiepska, bo oprocz nowotworu jeszcze serduszko bylo chore i nie chcieli mu podac sterydu ani go uspic do operacji, bo by sie nie wybudzil - tak mi powiedziano.
No ale u Ciebie powiedziala lekarka, ze jest szansa, ze jest terapia, takze mysle, ze warto sprobowac, zeby potem sobie nie wyrzucac, ze byla mozliwosc, a sie jej nei wykorzystalo.
I jesli wladasz jez. angielskim to radze Ci poszukac naturalnych terapii przeciw temu nowotworowi. Ja stosowalam rozne naturalne suplementy i kot odzyl na nich. Nie uratowalo mu to zycia, bo nie bylo dla niego konwencjonalnej terapii, ale dla TWojego jest, wiec wesprzyj ja naturalnymi metodami ktore moga zdzialac cuda.
Trzymam kciuki!

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pon lis 04, 2019 21:32
przez Stomachari
W takich przypadkach najważniejszy jest komfort zwierzęcia. Nie człowieka, tylko zwierzęcia. Przedłużanie życia dla samej idei, jeśli niesie ze sobą wyłącznie cierpienie, nie ma sensu.
Nowotwór jest - jak rozumiem - nieuleczalny. Pozostaje jedynie opieka paliatywna. Czy jesteście z wet w stanie lekami uśmierzyć ból? Sprawić, aby pozostały czas był dla kota przyjemny? Jeśli tak, to pewnie warto spróbować.

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pon lis 04, 2019 21:42
przez pibon
Super napisane, Stomachari, prosto i do celu.
Tak jak Stomachari napisala, tez uwazam, ze najwazniejszy komfort zwierzatka. Podkreslam to, bo napisalam w moim poscie zdanie, ktore moze byc zle zrozumiane (".. zeby sobie potem nei wyrzucac ze sie nei sprobowalo"). Sprobowac mozna i trzeba, jesli jest szansa i nie bedzie kot dodatkowo cierpial - o to mi chodzilo.

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pon lis 04, 2019 23:53
przez pibon
Troszke poczytalam o nowotworze przewodu pokarmowego i znalazlam taki artykul, sporo informacji i wskazowek:
https://healthypets.mercola.com/sites/h ... -pets.aspx


Jesli zdecydujesz sie na konwencjonalna terapie to wesorzyj ja zdrowym odzywianiem. Dr Jones zawsze podkresla, ze zwlaszcza dla zwierzat “ food is medicine”. Czyli postaralabym sie kotkowi zapewnic dobra diete, ze swiezym miesem, bogata w omega 3 dieta, olej z kryla lub lososia. I dobrej jakosci kolostrum - na schorzenia ukladu pokarmowego kolostrum jest super! Poszukaj i sprawdz w sieci, po angielsku multum dobrych weterynarzy publikuje swietne artykuly do przeczytania za darmo. 2 nazwiska ulubione: dr Andrew Jones, dr Karen Becker.

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Wto lis 05, 2019 7:11
przez dune
Stomachari pisze:W takich przypadkach najważniejszy jest komfort zwierzęcia. Nie człowieka, tylko zwierzęcia. Przedłużanie życia dla samej idei, jeśli niesie ze sobą wyłącznie cierpienie, nie ma sensu.
Nowotwór jest - jak rozumiem - nieuleczalny. Pozostaje jedynie opieka paliatywna. Czy jesteście z wet w stanie lekami uśmierzyć ból? Sprawić, aby pozostały czas był dla kota przyjemny? Jeśli tak, to pewnie warto spróbować.

Jeżeli jesteśmy w stanie naprawdę wyeliminować bol....ale czy jesteśmy ?
Problem w tym że koty są niesamowicie odporne na ból i można ten ból przeoczyć lub wziąć za coś innego. A przecież każdego ssaka boli w identyczny sposob ;(

Pierwsza twoja myśl jest kluczowa
Komfort zwierzęcia i jego ból fizyczny a nie komfort człowieka i jego ból psychiczny

Niestety prawidłowo podać morbital też trzeba umieć ;(((

Bardzo bardzo bardzo współczuję i Tobie i Kotu

Wysłane z mojego SM-G965F przy użyciu Tapatalka

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pt lis 08, 2019 10:54
przez Myszorek
Baardzo współczuję, wiem co przeżywasz, bo ja miałam taki dylemat od lipca do sierpnia. Kicia była chora na PNN, walczyłyśmy do końca, lekarz zadecydował, że nie ma sensu już dalsze leczenie. Może trochę głupio to zabrzmi, ale ja po prostu wiedziałam kiedy nadszedł ten moment żeby się pożegnać, chociaż była to chyba jedna z najtrudniejszych decyzji jakąkolwiek do tej pory musiałam podjąć.

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Pt lis 08, 2019 11:29
przez Alienor
W momencie gdy kot juz nie je i zamyka się w sobie to generalnie najlepiej pomóc mu odejść. Moja mama[*] mimo morfiny bardzo zazdrościła zwierzętom, które w takiej sytuacji - gdy nie ma już szans na ratunek i został tylko ból - mogą zasnąć na zawsze. Robisz to dla kota - nie dla siebie. Ty zostaniesz z żałobą, wątpliwościami, rozdartym sercem, ale on będzie wolny od bólu.

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 18:03
przez EwAgnieszka
Kochani, Filuś został dziś uśpiony. Zasnął spokojnie w swoim domu, na swoim kocyku. Serce mi pęka, ale nie dało się już mu pomóc. Kot bardzo schudł, nie jadł, nawet po lekach od weterynarza apetyt wracał mu tylko na chwilę. Miał duże zmiany nowotworowe, a do tego wrzody, które groziły pęknięciem. Jedyne, co jest dobre w tej strasznie smutnej chwili jest to, że kot już się nie męczy, nie jest już głodny, że po prostu sobie zasnął wśród ludzi, którzy go kochali i kochać będą już zawsze.

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 18:36
przez Alienor
Filusiu [*]
Przytulam EwAgnieszka :( . Tak bardzo ciężko się żegnać :( .

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 19:14
przez kwiryna
[*][*][*]

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 19:26
przez ASK@
[*]

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 19:44
przez jolabuk5
Filusiu [*] :(

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 19:50
przez EwAgnieszka
Dziękuję Wam bardzo... Z jednej strony cieszę się, że już się nie męczy, nie jest głodny, nie stresuje wizytami u weterynarza. Ale z drugiej tęsknota jest okropna :(

Re: Eutanazja- jak podjąć decyzję? :(

PostNapisane: Czw lis 21, 2019 20:04
przez naline
Ogromnie mi przykro. Sama 10 dni temu po 9 latach musiałam uśpić moją pierwszą kotkę, którą mieliśmy mniej więcej od 3 miesiąca życia z tego forum. Kota, który w życiu na nic prawie nie chorował. Mój świat się zawalił, ale musiałam pozwolić jej odejść. Nie chciałam, aby cierpiała dłużej. I chociaż minęło 10 dni nadal ogromnie boli. Wiemy jednak, że już nic im złego nie grozi, już nic nie boli.