Dziękuję za wszystkie wpisy.
Nie jest ani lepiej ani gorzej. Może ogólnie ciut lepiej, apetyt i chyba humor ciut lepszy, gluty z nosa i rzężenie nadal są, może nawet ciut gorsze.
Trudno się opiekować przy wielu chorobach, bo różne schorzenia wykluczają różne leki. Sterydy nie bo cukrzyca, niesterydowe przeciwzapalne nie, bo nerki, itd.
Chciałabym się opiekować Pchełką jak najlepiej, ale oznacza to też balans, żeby nie zabadać jej na śmierć. Skoro wszyscy weterynarz mówią jednym głosem, że Pchełka z tego nie wyjdzie, że ma już tyle schorzeń i coraz młodsza się nie robi, chciałbym jej zapewnić jak najlepsze samopoczucie i jak najmniej stresu. I tak ma tego dużo, bo dostaje codziennie insulinę, kroplówki, antybiotyk i inne leki. Kroplówki musi dostawać, bo we wszystkich badaniach wychodzą jej za wysokie czerwone krwinki, hematokryt i przekroczony mocznik. Kroplówki dobrze znosi, szybko się wchłaniają, wysikuje je i lepiej się czuje. Jej organizm nie gromadzi wody, to już efekt cukrzycy prawdopodobnie. Myślę, że te kroplówki trzymają ją przy życiu tyle lat.
Jutro znów idziemy na kontrolę i pewnie znów na zmianę leków. Te wizyty u naszej pani wet nie są dla niej bardzo stresujące, głównie siedzi na kolankach, jest głaskana, osłuchiwana, potem kuja w tyłek dostaje. Pani wet mówi jeszcze o możliwym guzie, gdzieś w nosie, gardle. Ona słyszy szmery głównie w górnych drogach oddechowych. Na zdjęciach w lipcu nie było nic widać. Aby powtórzyć zdjęcia, trzeba by ją znów znieczulić. Wtedy specjalnie jechaliśmy do Warszawy, bo tam mieli znieczulenie wziewne, moja pani wet nie ma. Nasza pani wet jeździła na dodatkowe praktyki u kardiologa i regularnie osłuchuje Pchełki serduszko i raz już mówiła, że musimy przestać dawać sterydy, po coś jej się nie podobało przy serduszku. Na echo jechaliśmy specjalnie do Warszawy, to było wiosną. Teraz wolałabym z nią już nie jeździć daleko, chyba, że faktycznie mogłoby to coś jeszcze zmienić. Mam poczucie, że jest dobrze leczona. Tak mi się wydaje.
Spróbowałabym jeszcze tych inhalacji z acc.
Robiłam jej dziś jeszcze inhalacje w łazience. Po mojemu, nieudolnie. Napuściłam gorącej wody do wanny i wrzuciłam rozpuszczalne acc. Siedziałyśmy sobie razem i wdychałyśmy. Mój nos się udrożnił, bo też miałam lekki katar
.
Zapytam jutro o ten acc na receptę.