Strona 1 z 1

Strach przed dokoceniem- trudna decyzja

PostNapisane: Sob paź 05, 2019 18:56
przez Chikita
Potrzebuję porady /oceny jakie są szanse na nasze drugie dokocenie. Kotka Babci ma zdiagnozowaną cukrzycę więc jest problem, bo o kotkę trzeba zadbać.
Wstępnie podjełam decyzję o próbie ze zmianą diety. Liczę, że może pomoże. Żeby szybko cokolwiek zacząć robić zdecydowałam się na Animondę Integra z chrupków i Concept for Life z mokrego. Wyjście póki czegoś sensownego nie wymyślę.
A jedyne sensowne wyjście jakie widzę w tej sytuacji to zabrać ją do siebie i mieć nad nią pełną kontrolę, ale bije się z myślami. Jedno dokocenie było- po 6 latach skończyło się żądzą mordu ze strony Bąbla i jej eksmisją. Może to była wina nowotworu i zabiegu- efekt uboczny narkozy. Trudno powiedzieć, ale uraz jednak został. Druga kwestia to Babcia która się z nią związała. A trzecia to właśnie moja Chiko- chodzący zazdrośnik.
Mamy mikro mieszkanie, bo tylko sypialnia i salon z aneksem. Jedyne pomieszczenie gdzie mogłabym ją zamknąć to tak naprawdę łazienka. Pytanie czy to jest wystarczająco humanitarne i hałasy z kabiny nie przyprawią jej o zawał serca ? Ten problem z zamknięciem i mały metraż jest powodem moich obaw czy obie siebie zaakceptują. Druga kwestia to wspomnienia pozostawione przez Bąbla. Obawiam się, że moja przypomni sobie cały ten mętlik z Bąblem i stanowczo pokaże, że nie chce jej tutaj. To możliwe ? Sama siebie też się boję, że za szybko zwątpię i będzie żyła w tej piekielnej łazience, bo szanse na adopcje ma zerowe. Nie chodzi tylko o cukrzycę, ale i niszczenie mebli, bo nie korzysta z drapaka.
Kiedy wracam od Babci cała w sierści Fifki to moja to kompletnie ignoruje. Nie wącha mnie, nie sprawdza, nie docieka. Fifka tak samo- nie specjalnie interesuje się zapachem mojej. Nie wiem czy uważać to za plus czy nie. Tą totalną ignorancję zapachów.
Obie są w zbliżonym wieku. Fifka ma ok 8 lat, może 9. Moja miała styczność z kotem, Fifka nigdy. Jedynie z psem którego od razu zaprosiła na salony.
Jest naprawdę wspaniałym kotem, ale jest dość specyficzna, bo poluje praktycznie na wszystko co się rusza i przez to jest brak chętnych na jej zabranie. Boją się jej, nie chcą mieć zniszczonych mebli, nie chcą mieć kota w talerzu, a ja zostałam postawiona pod ścianą :cry:

Re: Strach przed dokoceniem- trudna decyzja

PostNapisane: Nie paź 06, 2019 1:12
przez Anatolek
Chikita, możesz powiedzieć, co masz na myśli, że poluje na wszystko? Czy to oznacza, że podgryza ręce, nogi itp.?
Szczerze mówiąc, nie wiem czy dobrym pomysłem byłoby zabranie Fifki do siebie. To nie jest młodziutka koteczka. Taka przeprowadzka, to dla niej ogromny stres. Dodatkowo jest Twoja Kotusia, która w mniemaniu Fifi, może być zagrożeniem dla niej. Na pewno wiesz, jak koty szybko reagują somatycznie na stres :( Fifi cierpi na chorobę przewlekłą i stres może bardzo pogorszyć stan zdrowia. Twoja Kotunia pewnie, przy prawidłowej socjalizacji z izolacją, zaakceptowałaby Fifi, ale istnieje ryzyko bardzo negatywnej reakcji na zmianę, właśnie przez Fifi :( Jeśli dasz radę obsługiwać ją na dwa domy, to myślę, że tak byłoby lepiej.
BTW, co to za kociarze, którzy boja się mieć kota w talerzu, albo żal im mebli? ;P Na pewno nie rozważałabym takich do adopcji ;P

Re: Strach przed dokoceniem- trudna decyzja

PostNapisane: Nie paź 06, 2019 17:42
przez Chikita
Poluje na wszystko co się rusza. Czasem można to przewidzieć, a czasem wyleci ni stąd ni zowąd i nie jest to lekkie podgryzanie czy drapanie bez pazurków. Gryzie i drapie całą mocą, ogranicza się jedynie wobec Babci. Ja mam w nawyku stukanie palcami więc zawsze od Babci wracam z posiekaną ręką, bo póki się zorientuje ona już jest.
Niektóre zachowania Babcia utrwaliła więc sama sobie winna, ale to są głównie takie mniej szkodliwe (np włażenie do talerza albo złodziejstwo).
Miałam na myśli osoby z rodziny które Fifi zna, ale na nich nie mogę liczyć. Jedynie na rodziców, ale nie chcę ich obarczać kolejnym chorym zwierzęciem, bo to ja się uparłam aby zamiast szukać jej domu zostawić ją Babci aby miała towarzystwo, kim się zająć, żeby po prostu nie była sama i w pewnym stopniu czuję się za nią odpowiedzialna.