Piszę w potrzebie. Bierka jest z nami od około 10 lat. Nie wiadomo dokładnie w jakim jest wieku, ponieważ wzięliśmy ją ze schroniska jako dorosłego kota. Weterynarz oszacował wtedy, że ma około 3 lat. Czyli teraz pewnie około 13.
Przez wiele lat nie miała żadnych problemów zdrowotnych, jeździła tylko na wizyty kontrolne i szczepienia. Kot wyglądał na zdrowego i zadowolonego z życia. Myślę, że w tamtym okresie miał lekką nadwagę (ale na stół dawał radę wskoczyć).
Mniej więcej 2 lata temu zaczęły się problemy związane jedzeniem. Często wymiotowała, zaczęło jej też śmierdzieć z pyszczka. Dokształciłem się i okazało się, że bardzo źle ją karmiliśmy przez te wszystkie lata. Miała na stałe w misce karmę suchą (teraz już wiem, że kiepskiej jakości - Purina One

Postanowiłem zacząć od zmiany diety. Odstawiłem całkowicie Purinę, głównym pokarmem zostały mokre jedzonka (te co powyżej + Mac's, Animonda, Shmusy, Feringa). Czasami dodatkowo trochę suchej, ale lepszej jakości (Feringa, Purizon, Granata) i oczywiście mięsko, podroby ryby (kilka razy w tygodniu).
Dlaczego aż tyle rodzajów tych karm? Bo Bierka zaczynała coś jeść z ogromnym smakiem, a po jakimś czasie nagle z dnia na dzień nie chciała tego nawet z bliska powąchać. Zmieniałem karmę i sytuacja się powtarzała. Ale dawaliśmy radę. Ponieważ Bierka miała wcześniej nadwagę, to nawet nie przejąłem się tym, że trochę schudła. Powiedzmy, że osiągnęła normalną wagę.
Pogorszenie nastąpiło rok temu. Nie chciała jeść nic. Nic. Oprócz wody przyjmowała jedynie mleko. Bardzo szybko chudła. Ponieważ zaczęło się to jakoś w okolicach weekendu, to w poniedziałek do lekarza. Pani doktor jako pierwszą prawdopodobną przyczynę uznała bardzo zły stan zębów i zaleciła natychmiastowe usunięcie kilku. To była właśnie przyczyna smrodu z pyszczka.
Po usunięciu zębów kot zaczął pomału jeść. Ale po kilku dniach znowu przestał. Pani weterynarz badała kota kilka razy i były to badania bardzo dokładne. Chciałbym, żeby mi kiedyś jakiś lekarz poświęcił tyle czasu i uwagi. Porobiła najróżniejsze testy. Dwa razy kot miał robione USG. Wniosek z tych wszystkich badań był taki, że jest zdrowa. Tylko nie je. Szukaliśmy też jakichś przyczyn pozafizjologicznych, ale nic nadzwyczajnego się w naszym (ani kota) życiu ostatnio nie zmieniło. Pani doktor skończyły się pomysły co dalej badać. Dostaliśmy (w którymś momencie) Peritol (tabletki "na apetyt").
Bierka zaczęła znowu jeść. Najpierw z pomocą Peritolu, później już sama. I tak się bujamy od roku. Kot je, później nie je. Zmiana karmy (czasami na taką, którą lubiła 2 miesiące temu, później już nie lubiła, a teraz znowu lubi). Jak sama zmiana smaku nie pomaga, to pomaga Peritol przez 1-2 dni. Jak zacznie jeść, to znowu spokój na jakiś czas. Waga w normie.
I tak doszliśmy do dnia dzisiejszego. Od soboty (5 dni temu) Bierka nie chce znowu jeść i tym razem nic nie pomogło. Znowu mocno schudła. We wtorek pojechaliśmy do lekarza. Dostała kroplówkę i jakiś zastrzyk (nie wiem co), który "pobudza pracę układu pokarmowego".
Poprosiłem o całą historię leczenia, ale dostałem (chyba przez pomyłkę) tylko wyniki badań krwi, które były robione. Wrzucam tutaj: Badania.
I żebym był dobrze zrozumiany - to nie jest narzekanie na weterynarza. Zajmują się tam nami wzorowo. Tylko wygląda, że przypadek jest jakiś nietypowy. Może ktoś będzie w stanie coś podpowiedzieć. W wynikach są badania zarówno sprzed roku, jak i aktualne. Oprócz tych były też robione jakieś testy na inne typowe kocie choroby, ale nie pamiętam na jakie. Myślałem, że dostanę pełną historię, to by tam to pewnie było. Bierka była obejrzana z każdej strony, miała zaglądane w każdą "dziurę", a samo obmacywanie brzuszka trwało kilka minut.
Po tym przydługim wpisie prośba o pomoc.
1. Jakieś "sprytne" sposoby do namówienia kota do samodzielnego jedzenia?
2. Gdzie szukać przyczyny braku apetytu? Co jeszcze sprawdzić, zbadać, przetestować?
Z góry dziękuję za pomoc.