U mnie wiecznie problemy...większe lub mniejsze.
Otóż 2 grudnia musiałam w trybie pilnym zabrać do weta Tofika. Kotek chodził na trzech łapach i nie miałam pojęcia co się stało. Łapka była lekko opuchnięta ale nie złamana na szczęście. Pod opuszkiem na dole była niewielka rana, ale tam nie było ciała obcego i miałam tylko okładać rivanolem.
No okey, na drugi dzień wieczorem musiałam w te pędy jechać do innej lecznicy, bo ta już była zamknięta a Tofik potrzebował pilnie pomocy. Łapa bardzo spuchnięta, lekarz przekuł i wycisnął sporą ilość wydzieliny surowiczej z krwią, naciskając miedzy paluszkami wylatywało w opuszce, czyli kotek porządnie musiał się skaleczyć/ukłuć.
Tofik dostał antybiotyk do podawania 2x1 i jeździłam na kontrolę, 3 wizyty-wczoraj ostatnia i koniec antybiotyku, okłady z rivanolu jeszcze do niedzieli puki nie odpadnie strupek z wierzchu pazurka aby wycisnąć prawie już ropną wydzielinę (to było na drugiej wizycie 7 X).
Teraz już dobrze, kotek chodzi normalnie i bez opuchlizny, ale strachu niestety narobił.
Po tygodniu wpuściłam na moment do klatki przyjaciela Tofika Jacusia z którym się bardzo lubią, a Tofik się nim opiekuje, bo Jacuś to strachajło, a Tofik dzikusek i oba się dobrały.
Widać, ze Tofik stęsknił się za Jacusiem, bo najpierw musiał go porządnie wymyć.