Dzisiaj była u mnie moja córka z wnusiem malutkim i rudy Karmelek wychodził sobie na dwór. Musiałam zamknąć drzwi, bo trochę zimno było dla dziecka. Potem jak już pojechali do domu to zaczęłam wołać Karmelka aby przyszedł do domu co zawsze robił. Teraz nie przyszedł, obeszłam podwórko i go wołałam z każdej możliwej strony. Kota nima.
Po którymś z kolei nawoływaniu coś mnie natknęło aby zejść na dół na kociarnię i patrzę a on sobie grzecznie siedzi na posłanku na łóżku. Chciałam go wziąć ale zaraz uciekł pod drapak pchykając na mnie. Udało mi się go zagonić do wyjścia po schodach na górę i pobiegł w stronę drzwi balkonowych gdzie zawsze wychodzi.
Teraz sedno sprawy, otóż potwierdza się iż on jest po wypadku
viewtopic.php?f=1&t=213620&p=12574291&hilit=le%C5%BCa%C5%82+ma+dzia%C5%82kach#p12574291 bo jak biegł(uciekał przede mną) to tylne nogi mu się zataczały i się przewracał. Już wcześniej zauważyłam, że coś nie tak ma z tymi tylnymi nóżkami, bo ciężko mu wskoczyć na krzesło czy wejść na kanapę, ale dzisiaj przeraziłam się, bo że jest tak źle, to nie przypuszczałam.