Kiedyś uniknął śmierci, walczy o życie. Szamuś [*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 17, 2019 8:36 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

No to za zdrowienie kotełka :ok: :ok: :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24229
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto wrz 17, 2019 8:44 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

makrzy pisze:Dziewczyny kot jest w garażu ale garaż połączony z domem, garaż ocieplony 20 cm styropianem.
Przejście bezpośrednio z holu, garaż połączony z domem. .


tzn ja się domyslałam, że nie trzymasz go w blaszaku ;)

ale mimo wszystko - garaż raczej nie ogrzewany, w garazu są zwykle gołe ściany, goły beton na podłodze, nie żyją ludzie, zwierzęta, po prostu naturalnie jest tam chłodniej, niż w mieszkaniu, nawet jeśli z mieszkaniem połączone jakoś jest. do tego, kot chory, potrzebuje więcej ciepła, w klatce nie bardzo ma się w co wtulić, ze wszystkich stron "wieje" . no i klatki mają metalowe dno.
Ja bazuje na własnych doświadczeniach, miałam kociaki w czerwcu-lipcu w takim miejscu i widziałam, jak one bardzo koncentrowały sie tam, gdzie miały zaciszniej, czyli klatkę osłoniętą kocami, od wewnątrz na "ścianach" pianka pod panele, na spodzie docieplenie :)

Super, że kupa się stabilizuje :) Oby na stałe :)
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7116
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto wrz 17, 2019 9:36 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Gretta pisze:Za rok albo wcześniej. :)
Popatrz:
viewtopic.php?f=1&t=192529&start=150
Pokiereszowany kot szybko się oswoił.
wilber pisze:Obrazek

Obrazek

Rudy już nabrał ciałka, zrobił się z niego całkiem przyzwoity kot :wink: .
Ogólnie, to jestem naprawdę zdumiona jak szybko zrobił tak duże postępy. Jeszcze kilka tygodni temu ręka wyciągnięta w jego kierunku była śmiertelnym zagrożeniem, teraz nadstawia zadek do drapania.
(...)


Skoro śledziłaś wątek, to wiesz - rudy jest wspomagany kroplami z wyciągiem z konopii i to nieco pomaga mu okiełznać kocie strachy i różne stany lękowe/wycofanie spowodowane atakiem tamtego zwyrola. Nadal boi się gwałtowniejszych ruchów, ale po prostu się spłoszy i schowa, a nie, że walczy o życie i 3 dni dochodzi do siebie. Kastracja też mu dobrze zrobiła, stabilniejszy jest - wszystko przed Wami.

Jeśli jesteś w stanie położyć klatkę na paletach albo na czymś to też byłaby dobra izolacja od spodu. Rudy ma w klatce koc, na to podkłady, na tym kartonik z sianem, drapak, legowisko etc. z tym, że on jest teraz w cieplejszym miejscu niż wcześniej. Na klatkach z góry/boku koce, tak jak dziewczyny pisały.

Twój choruszek się pozbiera, ale pewnie trzeba mu czasu. Rudy na początku też bał się zabawek, aktualnie uwielbia wędki, sznurówkę i co tam mu w łapiszcza wpadnie - ale to jest stan na teraz, czyli 2 miesiące od operacji, kiedy już odespał swoje, trochę na wadze przybrał i wreszcie chyba już nic go nie boli. Teraz zabawa jest jego terapią - trzymam kciuki żeby i u Was tak było.

Taki mam pomysł - jak nie masz czasu mu czytać na głos to może rozmawiaj przy nim przez telefon? :)
Obrazek

Anneke_

Avatar użytkownika
 
Posty: 304
Od: Czw mar 28, 2013 15:24
Lokalizacja: Poznań miasto doznań :)

Post » Śro wrz 18, 2019 17:22 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Czy mu ciepło czy zimno nie to jest teraz problemem, nie marznie w każdym razie...
W kale są nicienie, na posiew i lamblie czekamy jeszcze na wynik.
Jutro mija dwa tyg od pierwszego odrobaczenia, więc podam mu milprazon.
Kota pod swoje skrzydła wzięła fundacja, nie ukrywam dla mnie koszty leczenia byłyby nie do udźwignięcia i niby fajne ale...
Ogarniam lokal, transport do weta, karmę, żwirek i środki higieniczne.
Kot socjalizuje się słabo albo wcale. Okazuje się, że to jest jego największy problem.
Nie mam dla niego czasu tyle co trzeba a tu ewentualny potencjalny dom który chciałby kota przy domu i polującego chce też kota, który podejdzie i da się pogłaskać, czy będą chcieli czekać, no właśnie...
Usłyszałam, że skoro oni raczej nie będą czekać to po kastracji i postawieniu na nogi wypuścimy go w mojej okolicy bo nie jest najgorsza jeśli chodzi o bezpieczeństwo, może z czasem będzie przychodził, może się ogarnie i będzie żył jako dziki bo na takiego wygląda

To po co go odławiałam??? Widzę bezsens tego co zrobiłam...
Niby jest lepiej ale jest do bani...

Docelowo nie mogę mieć więcej kotów, nie stać mnie, no porostu :cry:

makrzy

 
Posty: 968
Od: Sob sie 04, 2018 14:23
Lokalizacja: śląsk

Post » Śro wrz 18, 2019 17:35 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

To co zrobiłaś było jak dla mnie pełne sensu.
Odławiając go uratowałaś mu prawdopodobnie życie. Zapewniasz mu możliwość powrotu do zdrowia
I nawet gdyby miał je dalej wieść jako kot wolnożyjący (co narazie nie jest jeszcze przesądzone) to nadal jest pełne sensu.
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3143
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Śro wrz 18, 2019 17:44 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Ooo, jeśli uratowanie kotu życia jest bez sensu to znaczy że, ... deprecha gigant Cię dopadła :twisted: . Oswoi się albo nie, ale nawet wypuszczony pożyje dłużej, zdrowiej i lepiej :D . Mizianki od moich czterech kotów i ode mnie :201461 i uśmiechnij się :) .
Ja bym się bała najbardziej tego, że niedługo zima a wypuszczać w mrozy? Lepiej potrzymamy kciuki za oswojenie :ok:
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7989
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Śro wrz 18, 2019 18:33 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Jesteś wielka :201494
Uratowałas mu życie i to jest najważniejsze. Musi trochę czasu upłynąć żeby nabrał zaufania. Jak piszesz dużo w swoim krótkim życiu przeszedł więc nie ma się co dziwić że jest nieufny czy jak piszesz dziki
Trzymam mocno kciuki :ok: :ok:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25552
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro wrz 18, 2019 20:35 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

To jeszcze niedługo. Niektóre koty potrzebują więcej czasu. Jeszcze nie jest przesądzone, że się nie oswoi.
Jeśli można, to zrobiłbym testy na zakaźne choroby i wzięła do domu choćby w tej klatce.

Kasiasemba

 
Posty: 203
Od: Wto lip 30, 2019 21:12

Post » Śro wrz 18, 2019 21:01 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Zacznie się oswajać po kastracji, ale to może potrwać pół roku albo dłużej. Jeśli go nie wezmą, to ja bym wypuściła po kastracji w tej twojej okolicy, może będziesz mogła go dokarmiać, a z czasem sama zobaczysz, jaki z niego będzie miziak! Uratowałaś mu życie i dałaś szansę na lepszy los, to bardzo dużo! :ok: :ok: :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60356
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 19, 2019 14:34 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Uratowałaś go, gdyby nie ty już by go pewnie nie było. I to ma głęboki sens. Jeśli nawet zostanie wypuszczony, to ma dużo, dużo większe szanse na lepsze i dłuższe życie.
Wielka jesteś!

Agwena

 
Posty: 805
Od: Sob maja 19, 2018 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw wrz 19, 2019 19:39 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Uratowałaś mu życie - było warto. Zostanie wykastrowany - warto, zwłaszcza że zwiększa to jego szanse na przeżycie. Nawet jeśli zostanie kotem "przydomowym" per saldo było warto. A jak się oswoi, to się oswoi. Brałam udział w łapance kotki dzikiej ciężarnej - po sterylce (+dojściu do siebie oczywiście) jako że była dzika, wróciła pod blok. Wygląda pięknie - lśniąca, zdrowa, niepodobna do złachanego pokurcza którym była wcześniej. Jest dokarmiana, ma gdzie się schować przed fochami pogody - więc było warto.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24229
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Sob wrz 21, 2019 9:29 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Nie piszę bo chyba nie mam już o czym...
może i dopadł mnie depresyjny nastrój ale obiektywnie rzecz biorąc jesteśmy tam gdzie byliśmy prawie miesiąc temu.
Behawioralnie jest gorzej niż było, paca łapą i próbuje drapać.
Siedzi już 3,5 tygodnia w klatce, no to ile jeszcze da radę tam wytrwać, tydzień, dwa?
:cry: On się nie nadaje żeby go wypuścić na wolność, nawet nie w miejsce bytowania, bo to szczere pola, znalazł się tam przypadkowo albo go ktoś wywalił.
Jak patrzę w te jego mądre oczyska to widzę że nie cierpi mnie za tę jego miejscówkę.
Wczoraj dostał milprazon więc kupy trochę gorzej, liczę że się znormalizują i wrócą do stanu przed odrobaczenia bo było bardzo dobrze.
Obserwuję u niego taki objaw:
nakładam jedzenie do miseczki, wkładam do klatki w drugim końcu żeby wyciągnąć go z kąta.
Warczy, podchodzi na ugiętych łapkach, jak zaczyna jeść oddaje mocz, tam gdzie stoi, sporą porcję, wg mnie standardową.
O czym to może świadczyć?
W kuwecie też sika i kupa w kuwecie, brudzi tylko jak kupa słabo uformowana.
Noce zimne, wstawiłam do rogu w którym zawsze przebywa kontenerek wycielony kocykiem.
Ten kocyk wkładałam 2 razy, za drugim podejściem zaakceptował po 3 dniach.
Całą noc przesiedział w innym rogu, nawet do kuwety nie wchodził. Przesiedział w tym kącie całą noc na tym zasikanym podkładzie.
Wturlałam mu tam piłeczkę, wodził za nią oczami i na tym się skończyło. Piłeczka leży, zainteresowania żadnego. Zainteresowaniem cieszy się tylko pełna miska, tylko to.
pomimo tego że i w ciągu dnia nie jest zbyt ciepło w garażu od samego rana podnoszę bramę żeby miał światło dzienne.
Nie wiem co robić, chciałam mu pomóc wyszło jak zwykle...
W piątek wizyta, krew, usg, ważenie i takie tam a potem...
... nie wiem co potem :placz:

makrzy

 
Posty: 968
Od: Sob sie 04, 2018 14:23
Lokalizacja: śląsk

Post » Sob wrz 21, 2019 9:36 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Jak dla mnie wykazujesz za dużo inicjatywy i aktywności i urządzasz mu jego miejsce po swojemu, tzn wg swojego wyobrażenia co mu się spodoba.
Zostaw go w spokoju. Nie wyciągaj do niego ręki, pozwól jemu zdecydować czy i kiedy i jakiego kontaktu będzie chciał. Wg mnie on jest ciągle w stanie czuwania, czujności kiedy nalezy zacząć się bronić, a poniewaz jest zamknięty to jedyne co mu pozostaje to obrona poprzez atak.

Potem napiszę więcej.
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob wrz 21, 2019 11:09 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Widocznie potrzebuje więcej czasu. Zobacz, niektóre koty nawet oswojone siedzą po kilka tygodni (a nawet miesięcy!!! - jak ta parka u ew pod wanną) po kątach w nowych domach. Domach! A on ma tylko klatkę, i jest dziki.
Daj mu czas, sobie też.

Jak wydobrzeje, może dasz radę go wypuścić w swojej okolicy? Masz przypuszczam ogród, może jakaś budka w kącie wchodzi w grę?

Kasiasemba

 
Posty: 203
Od: Wto lip 30, 2019 21:12

Post » Sob wrz 21, 2019 15:24 Re: Niestety mamy kryzys. Chory, błąkał się w polu.

Marzenia11 pisze:Jak dla mnie wykazujesz za dużo inicjatywy i aktywności i urządzasz mu jego miejsce po swojemu, tzn wg swojego wyobrażenia co mu się spodoba.
Zostaw go w spokoju. Nie wyciągaj do niego ręki, pozwól jemu zdecydować czy i kiedy i jakiego kontaktu będzie chciał. Wg mnie on jest ciągle w stanie czuwania, czujności kiedy nalezy zacząć się bronić, a poniewaz jest zamknięty to jedyne co mu pozostaje to obrona poprzez atak.

Potem napiszę więcej.

Zgadzam się z Marzenia11. Chcesz jak najlepiej ale deczko przesadzasz z urządzaniem życia kotu. Zostaw go. Dawaj jeść. Czyść kuwetę. Podtykaj smakołyki. Gadaj do niego. Nie zmuszaj do kontaktu większego niż jest wymagany. Powoli wszystko i w jego tempie. Czasem nasza "nachalność' daje odwrotne skutki. Czasem nawyknięcie kota jest długie i nie proste. Nawet po wypuszczeniu na pokoje. Mam taką kotkę. I kota. On po roku zaakceptował męża. Ona po ... 7 latach zaczęła przychodzić na ostrożne mizianki. A trafiła do nas jako 4-miesięczne kocię.
Załatw większy kenel. Lub drugą klatkę.By połączyć i dać kotu więcej przestrzeni. Zainstaluj hamaczki, zabawki, drapaczki i daj spokój. Niech nawyknie i zacznie doceniać sytuację. Są miseczki w zooplusie , ptasie, przykręcane do klatek. Kot ich nie wywali i nie trzeba sprzątać bajzlu. Tylko takie wkręcam w pręty klatki.
Jak znajdę wrzucę link.
Daj mu czasu. A sobie spokoju i cierpliwości. Będzie ok. Zobaczysz.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55369
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 545 gości