NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 02, 2019 12:40 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Goyka, co z Luną?
I jak się czuje Leo?
Trzymam :ok: :ok:
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4565
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Pon sie 05, 2019 7:44 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

violet pisze:Goyka, co z Luną?
I jak się czuje Leo?
Trzymam :ok: :ok:


Dziękuję, że pytasz. Z Luną już lepiej. Okazało się że miała złe wyniki wątroby i tarczycy. Wątroba ALAT 400, a tarczyca 230 przy normie 30. Brała metizol na nadczynność tarczycy ale miała prawdopodobnie za niską dawkę i stąd te problemy. Teraz ma zwiększoną dawkę i jeździ codziennie z mamą, na jakieś zastrzyki. Jest też zapisana na echo serca, bo z uwagi na tarczyce ma tachykardię czy jakoś tak i mają sprawdzić.
Leoś czuje się ok generalnie chociaż wczoraj znów miał ataki tej falującej skóry. W środę jadę z nim na badania, chcę się upewnić, że wszystko jest ok. Niestety dalej nie pogodziłam się ze śmiercią Chrupci. Codziennie za nią płaczę i wyrzucam sobie, że to moja wina :( mam nadzieję, że z czasem ból będzie mniejszy, bo napewno nigdy nie minie całkowicie
Obrazek

Goyka

 
Posty: 5213
Od: Pt mar 14, 2008 10:47
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Pon sie 05, 2019 20:50 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Goyka, bardzo Ci współczuję z powodu śmierci Chrupki (*).
Żałobę musisz przejść, ale niepotrzebnie katujesz się poczuciem winy. Przecież niczego nie zaniedbałaś ze złej woli, polegałaś na zdaniu weta, działałaś według swej najlepszej wiedzy w danym momencie. Nie mamy wpływu na wszystko, weci też nie. Choroba Waszej kotuni była pewnie jednym z tych zagadkowych przypadków, gdy objawy nie są na tyle jednoznaczne, żeby zadziałać odpowiednio i na czas. A też nie wiadomo, czy w ogóle można było cokolwiek zrobić; jak już wspomniano, mogło w międzyczasie zadziać się coś jeszcze, czego nikt nie zauważył... Naprawdę nie widzę tu żadnej Twojej winy.

Wiem, jak to boli, i z poczuciem winy też zmagałam się, niejednokrotnie. Chyba każdy wrażliwy opiekun tak ma. Rozstrząsanie, co by było, gdyby... Ale pewne rzeczy wie się dopiero po fakcie. W końcu trzeba sobie odpuścić, wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki za zdrowie Leosia!
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4565
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Wto sie 06, 2019 8:26 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Dziękuję Ci bardzo, to dla mnie wiele znaczy. Tak bardzo chciałabym wiedzieć co się stało mimo, że wiem, że nie wróciłoby to jej życia, ale mi byłoby łatwiej, bo po za tęsknotą w głowie ciągle kłębią mi się pytania. To była moja ukochana koteczka, Leosia też bardzo kocham, ale on jest bardziej mojego męża, a ona była moja i dlatego tak boli, że ją zawiodłam bo ufała mi bezgranicznie. Myślę, że łatwiej pogodzić się z odejściem przyjaciela, gdy dzieje się to ze starości, człowiek jakoś się z tym liczy, a tu stało się to w 1 dzień i dlatego tak bardzo boli i powraca pytanie dlaczego. Tak jak napisałaś jednak, nikt nie jest nieomylny. Może doktor Marciński również czegoś nie zauważył w usg, akurat mam tu sytuację w pracy sprzed 2 tygodni, gdzie koleżanka została przez wetkę skierowana do niego na usg Yorka. Diagnoza wpisana na wynik usg nieoperacyjny nowotwór trzustki. jeździli po chirurgach nikt patrząc na ten wynik nie chciał się podjąć operacji- bo dr Marciński się nie myli. W końcu wylądowali u Jagielskiego na Białobrzeskiej, który się zgodził operować. Otworzyli psa i okazało się, że to nie nowotwór a ostre zapalenie trzustki i pies ledwo przeżył narkozę. Wszyscy byli w szoku że tak się pomylił. Człowiek jest tylko człowiekiem wiadomo, gorzej jak kosztuje to czyjeś życie. Staram się nie myśleć i nie katować bo zauważyłam, że to nic nie daje poza ogromnym bólem, czasu nie cofnę, mam lekcję na przyszłość. Jutro powtarzam badania Leosia bo zauważyłam, że przestał jeść mokre , je tylko suche odkąd Chrupci nie ma.Oni mieli takie podwójne miseczki i on zawsze ja przeganiał i wylizywał sosik z jej miseczki a potem dopiero swoje jadł. Teraz chyba stracił sens bo podchodzi, wącha zakopuje łapką w podłodze i je suche, a karmy nie zmieniałam
Obrazek

Goyka

 
Posty: 5213
Od: Pt mar 14, 2008 10:47
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Wto sie 06, 2019 10:53 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Usg nie jest cudownym badaniem. Potrafi wiele pokazać, przy dużym doświadczeniu kogoś kto je robi i jego dobrym oku, ale to nadal nie jest badanie które umożliwia stawianie pewnych diagnoz - przynajmniej w większości przypadków. Nie wszystko na nim widać, nie wszystko da się prawidłowo zinterpretować.
Nie wydaje mi się by dr. Marciński napisał na opisie "nieoperacyjny nowotwór trzustki". No chyba że byłby tego bardzo, bardzo pewien. Zwykle gdy znajduje guz pisze o podejrzeniach, o sprawach do różnicowania etc.
Ostre zapalenie trzustki może być związane z nowotworem - i jeśli dr. Jagielski trzustki nie rozciął to nie może mieć pewności że w środku coś nie siedziało - widoczne w usg a nie widoczne podczas operacji. W momencie robienia usg mogło jeszcze nie być ostrego odczynu zapalnego - skoro właściciele chodzili po chirurgach i dopiero na koniec u Jagielskiego wylądowali. On nie zrobił swojego usg? Skoro przypadek tak trudny? Za każdym razem gdy u niego byłam sam oglądał wnętrze kota, weryfikował diagnozę. No ale może tym razem uznał że wóz albo przewóz.
Być może opis był taki że poprzedni chirurdzy wiedzieli że operacja nie ma sensu lub jest bardzo ryzykowna. Dr. Jagielski postanowił zaryzykować i ani to zła ani dobra decyzja, skoro właściciele chcieli - to ich ustalenia i ich prawo. Jest pewność że psiak ma wyłącznie ostre zapalenie trzustki? Oby tak było. To też stan zagrożenia życia, szczególnie po operacji, ale i odrobina nadziei.

Od usg Twojej kotki do jej śmierci minęło sporo tygodni.
Gdyby wtedy działo się coś dramatycznego to nie sądzę by tak doświadczony radiolog jak dr. Marciński to przegapił. Nie mówiąc o tym że takie dramatyczne historie nie przebiegają tygodniami bezobjawowo.
Widziałam koty którym siadała wątroba stopniowo. To nie jest tak że kot jest zdrowy i umiera.
Takie enzymy jak u Twojej kotki, nagły kryzys, śmierć - to praktycznie zawsze coś co niszczy wątrobę nagle, nie stopniowo.
Zamęczysz się takim roztrząsaniem :(

Blue

 
Posty: 23416
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto sie 06, 2019 11:20 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Co do yorka to Jagielski zrobił usg sam i juz wtedy powiedział, że jemu to wygląda na zapalenie, ale dopóki psa nie otworzy to nie ma pewności i otworzyli. Nie wiem na jakiej podstawie stwierdził, że to nie nowotwór, ale ostre zapalenie. Pies dostał dietę i jakieś leki na trzustkę które ma brać do końca życia. Tak czy inaczej koleżance powiedziano że Marciński się pomylił. Co do mojej Chrupci to też nie sądzę żeby aż takie duże przeoczenie Marciński zrobił, zastanawia mnie tylko to GLDH które przy normie 0,1-6 u niej wynosiło 18,6 a czytałam w internecie że ten parametr oznacza ostre zapalenie wątroby. Chyba że w tym wypadku to przekroczenie jest niewielkie, nie mam punktu odniesienia. Zgadzam się z Tobą natomiast co do tego , ze dość mało prawdopodobne jest jednak żeby taki finał nagły i tragiczny nastąpił na skutek stopniowego uszkodzenia wątroby, bo wszyscy lekarze z którymi rozmawiałam mówili że następuje to wolniej i z objawami typu żółtaczka chociażby czy wymioty, tu tego nie było. Mam filmik jeszcze z 11 lipca jak kotka się bawiła nakręcanym żuczkiem. Jedyne co wystąpiło wcześniej to ta kilkudniowa biegunka która ustąpiła po zastrzykach. Może faktycznie to zatrucie owadem a z uwagi na kiepski stan wątroby siadła tak gwałtownie nie wiem. Pocieszam się tym i staram przestać rozmyślać bo wykańcza mnie to psychicznie
Obrazek

Goyka

 
Posty: 5213
Od: Pt mar 14, 2008 10:47
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Czw sie 08, 2019 8:26 Re: NIESPODZIEWANA ŚMIERĆ PROŚBA O WSPARCIE- CO Z LEO :(

Dziś jadę z Leosiem na badania. Martwi mnie jedna rzecz, odkąd umarła Chrupeczka w ogóle nie je mokrej karmy. Zawsze jedli razem i on lubił ją przeganiać i wylizywać sosik z jej miski a potem wracać do swojej. Jedli ładnie mokre- całą puszkę/saszetkę na dwoje.Odkąd Chrupci nie ma nie je w ogóle. Wyrzucam wszystko do kibla. Podejdzie liźnie albo i nie i zakopuje. Je tylko suche i pije dużo wody plus mięso je bardzo ładnie surową wołowinę którą uwielbia. Czy to kwestia jakaś psychiczna, że zawsze jedli razem? Nie wiem co się stało. Kupiłam nawet 1 saszetkę Sheby którą uwielbiał i dostawał raz na miesiąc jako fast fooda i też nie zjadł :/
Obrazek

Goyka

 
Posty: 5213
Od: Pt mar 14, 2008 10:47
Lokalizacja: Warszawa Bielany

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Damian- iza71koty, skaz i 222 gości