Usg nie jest cudownym badaniem. Potrafi wiele pokazać, przy dużym doświadczeniu kogoś kto je robi i jego dobrym oku, ale to nadal nie jest badanie które umożliwia stawianie pewnych diagnoz - przynajmniej w większości przypadków. Nie wszystko na nim widać, nie wszystko da się prawidłowo zinterpretować.
Nie wydaje mi się by dr. Marciński napisał na opisie "nieoperacyjny nowotwór trzustki". No chyba że byłby tego bardzo, bardzo pewien. Zwykle gdy znajduje guz pisze o podejrzeniach, o sprawach do różnicowania etc.
Ostre zapalenie trzustki może być związane z nowotworem - i jeśli dr. Jagielski trzustki nie rozciął to nie może mieć pewności że w środku coś nie siedziało - widoczne w usg a nie widoczne podczas operacji. W momencie robienia usg mogło jeszcze nie być ostrego odczynu zapalnego - skoro właściciele chodzili po chirurgach i dopiero na koniec u Jagielskiego wylądowali. On nie zrobił swojego usg? Skoro przypadek tak trudny? Za każdym razem gdy u niego byłam sam oglądał wnętrze kota, weryfikował diagnozę. No ale może tym razem uznał że wóz albo przewóz.
Być może opis był taki że poprzedni chirurdzy wiedzieli że operacja nie ma sensu lub jest bardzo ryzykowna. Dr. Jagielski postanowił zaryzykować i ani to zła ani dobra decyzja, skoro właściciele chcieli - to ich ustalenia i ich prawo. Jest pewność że psiak ma wyłącznie ostre zapalenie trzustki? Oby tak było. To też stan zagrożenia życia, szczególnie po operacji, ale i odrobina nadziei.
Od usg Twojej kotki do jej śmierci minęło sporo tygodni.
Gdyby wtedy działo się coś dramatycznego to nie sądzę by tak doświadczony radiolog jak dr. Marciński to przegapił. Nie mówiąc o tym że takie dramatyczne historie nie przebiegają tygodniami bezobjawowo.
Widziałam koty którym siadała wątroba stopniowo. To nie jest tak że kot jest zdrowy i umiera.
Takie enzymy jak u Twojej kotki, nagły kryzys, śmierć - to praktycznie zawsze coś co niszczy wątrobę nagle, nie stopniowo.
Zamęczysz się takim roztrząsaniem