Marcel ma 12 lat i od 5 wiemy, że jest FeLV +. Od 5 lat też, po jednym, ciężkim epizodzie wymagającym transfuzji, szczęśliwie bezobjawowy. Żadnych przeziębień ani innych problemów. Ostatnie badania krwi niestety robiłam ponad rok temu, więc nie wiem, jak przedstawia się aktualna sytuacja, ale kot wydawał się być w świetnej formie.
Przedwczoraj wieczorem zaczął psikać i stan ten utrzymuje się do dziś - bez zmian na lepsze czy gorsze. Brak wypływu z nosa czy z oczu, wydaje się oddychać bez problemu, apetyt i aktywność ok, temperatura w normie. Brak innych objawów. Jedynie to kichanie, które zwykle uaktywnia się po przebudzeniu lub gdy zaczyna się ruszać. Psika średnio raz na 1-2 godziny, czasem 2 razy pod rząd. Zdarza się też, że lekko poprychuje tym noskiem, trochę to robi wrażenie, jakby coś go podrażniało. Od wczoraj też zdarza mu się lekko wysuwać języczek z pyszczka. Nadżerek jednak żadnych w pyszczku nie ma.
U weta byłam wczoraj, bez kota, bo mam trochę daleko i nie jestem zmotoryzowana, a Marcel panikuje strasznie, więc postanowiłam mu tego oszczędzić. Jeśli jednak do jutra nie będzie lepiej, pojedziemy i od razu rzutem na taśmę zrobimy morfologię i biochemię. Od wczoraj bierze Vetomune i witaminę C (100mg).
Kot oczywiście niewychodzący, ale lubi siedzieć w (osiatkowanym oczywiście) oknie, więc może jakieś pyłki? Albo roztocza? Najpierw myślałam, że złapał coś ode mnie, bo też trochę kichałam ostatnio, ale u mnie to raczej przeziębieniowe. Karmy nie zmieniałam, raczej nie miał się czego nawąchać, co by go podrażniło.
Ktoś coś podpowie? Bo przyznam, że trochę panikuję, choć obiektywnie wiem, że nie ma większego powodu.