Już jestem, już jestem
Naprawdę czas mnie zjadł.
W piątek montaż się przedłużył i z pracy wróciłam dopiero przed północą, Rudy niestety dostał mega wielkiej biegunki i wszystko w klatce, obok klatki i kot było w rzadkiej kupie.
Ogarnęłam wstępnie, pognałam nakarmić swoje i wróciłam sprzątać. Kota musiałam wyprać, praktycznie całego, po półtorej godzinie znowu i znowu wszystko do sprzątania i dezynfekcji. Padłam po czwartej, w sobotę od rana to samo, dzwoniłam do weta, powiedział, że to najprawdopodobniej po lekach i narkozie, podawać probiotyk, powinno przejść. Po południu było już trochę lepiej, teraz już tylko "kleksi".
Zrobiłam też błąd, bo w piątek dałam mu zmiksowaną normalna karmę, gussto.
W sobotę już zmiksowałam gotowanego kurczaka, mieszam z convą i probiotykiem i teraz tak je. Wczoraj nie dostałam już kurczaka, wszystko wymietli na grilla, to na dzisiaj ma indyka.
W sobotę prałam go jeszcze cztery razy, jak na kota ze wsi z traumą po pobiciu to on naprawdę na dużo pozwala, trochę na tym cierpią nasze wzajemne stosunki, ale staram się żeby to było jak najmniej przykre i bolesne dla niego.
Generalnie co półtorej godziny miał wymieniane wszystkie podkłady, bo leciało z niego non stop, z drugiej strony dopajany, żeby się znowu nie odwodnił, potem jeszcze do Auchan, bo skończyły mi się podkłady i chusteczki i tak mi zeszło, że nie miałam czasu usiąść do kompa.
Mimo prania i tak ma podrażniony od biegunki odbyt i okolice, dzisiaj już nie daje się prać, ani czyścić w tamtych miejscach. Ponieważ już tak bardzo się nie brudzi, to myję go teraz oliwką, kupiłam taką normalną do jedzenia i zalewam dupsko a potem delikatnie odsączam ręcznikiem papierowym i tak kilka razy, tak jeszcze pozwala.
Wczoraj wieczorem pierwszy raz zaczął się myć, to dupsko też sobie trochę umyje.
Myślę, że i tak urazy fizyczne zagoją mu się znacznie szybciej, niż urazy psychiczne.
Wyciągnięty już z klatki i ułożony na kolanach, potrafi tak leżeć, głaskany mruczy i czasem zasypia, ale moment, żeby go wyjąć do łatwych nie należy.
Musze go brać przez coś, szmatkę, kocyk, zakrywając najpierw głowę, żeby nie widział wyciągniętej w jego kierunku ręki, jak już się go dotknie jest ok, ale trzeba go dotykać bardzo powoli, bardzo delikatnie, bo inaczej podskakuje, jakby go prąd poraził, zwija się w krewetkę i wpada w dygot.
Nigdy wcześniej nie widziałam takiego zachowania u zwierzęcia.
Próbuje jeść, jakoś mu to idzie, nawet coraz lepiej, ale brudzi się przy tym niemiłosiernie, nie umie jeszcze operować tą szczęką i połowa mu wypada, ale się nauczy.
On nie dostał z kopa, cokolwiek mu zrobiono, zrobiono to ręką, ludzka ręka jest czymś strasznym dla niego. Człowiek jest straszny. Chyba, ze już leży na kolanach głaskany pod brodą, to wtedy i uszka można miętosić i śpiochy umyć i dać buzi w czółko.
Rozmawiałam jeszcze z gospodynią, policzyli, ze kot ma trzy lata.
Z prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością wiadomo kto to zrobił, to już nie pierwszy kot, którego ma na sumieniu, ten jakimś cudem przeżył, inne nie.
Palcem mi go nie pokażą, z pewnych przyczyn nikt nic nie zrobi, nie chce o tym pisać na otwartym forum. Zresztą nie on jeden, jest jeszcze inny, dalej we wsi, truje psy i koty.
Dziękuję Anneke i Dziewczynom za zrobienie zbiórki.
Wszytskim darczyńcom przeogromne : Dziękuję