» Sob sty 16, 2021 10:39
Re: Rudy z połamaną szczęką...
W połowie grudnia Imbirek miał zaostrzenie niewydolności nerek. Koło 5 stycznia nieśmiało ucieszyłam się, że chyba z tego wychodzimy, bo z entuzjazmem zjadł dużą puszkę applawsa, był w zarąbistym humorze. Dzień później już poczuł się trochę gorzej, kolejnego zrobiłam badanie krwi - wyniki fatalne, wjechaliśmy z kroplówkami dożylnymi - robionymi w domu, żeby go nie stresować dodatkowo. Wilber pomagała.
Tylko nerki nie dały rady...
W niedzielę bardzo późnym wieczorem, przekraczając prędkość wszędzie, jechałyśmy z nim do kliniki całodobowej, żeby już go nie bolało...
Nie będę tu Wam opisywać wielu szczegółów...
We wtorek była kremacja, a w trakcie czekania na Imbira byłyśmy w parku krajobrazowym. Było cicho, spokojnie i całkiem ładnie - bo śnieg napadał dość malowniczo. Najlepsza stypa ever.
Zawsze już będę go kochać. Chetnie oddałabym mu własną nerkę, gdyby tylko było to możliwe... Wszystko we mnie za nim wyje. Nawet kocica go szuka...
Uprzejmie proszę o nieskładanie kondolencji, bo mogę nie dźwignąć.
Cieszcie się dobrymi chwilami z Waszymi pupilami. Dużo zdrowia dla nich wszystkich!...
Nieprzesadnie wierzę w duchy i znaki.
Jak wróciliśmy z Imbirem do domu, przy zamykaniu szuflady (w której oprócz części drobiazgów mam też wyprane maseczki) jedna maseczka z niej wypadła, obrazkiem do góry.
Taka z kocim uśmiechem i ząbkami.
Mam nadzieję i chyba tylko to daje mi jakąś ulgę - mam nadzieję, że czuł się kochany.