byłam, widziałam, pomiziałam
aczkolwiek z dużą dozą ostrożności, bo gościu dopiero zaczyna akceptować Anneke (do czego wydatnie przydaje się
micha)
. Jest chudy przeraźliwie, a dziewczyny twierdzą, że już sporo przytył
. Także ten...wprawdzie na codzień jestem przyzwyczajona do moich mutantów, ale to jest wciąż cień kota - na udach widać dosłownie wklęśnięcia zamiast mięśni.
Na szczęście apetyt dopisuje, na moich oczach pochłonął pół puchy feringi, czyli jakieś 200 g. Języczek bardzo ucieka z buzi, ale przy jedzeniu "wiosłuje" nim dzielnie. Krzywość tak bardzo nie rzuca się oczy.
To jedyny znajomy kot, który NIE KŁACZY
. Bo nie ma właściwie z czego, sierść jest bardzo licha
Do wilber garnie się maniakalnie, najchętniej wlazłby w nią,wtopił się. Mruczy, jak na niego tylko popatrzy.
Siedział u wilber na kolanach, siedząca obok Anneke miziała po cieniutkiej szyjce, po buzi...w pewnym momencie przestała, cofnęła rękę. I wtedy kocio wystartował i "ugryzł" ją. Dla mnie wyglądało to tak, jakby chciał tę rękę przytrzymać, przyciągnąć do siebie z powrotem...to będzie miziak pierwszej wody, zwłaszcza, że pozbędzie się balastu, w postaci imponujących pomponów. Byłam w szoku - malutkie, chudziutkie ciałko i "jaja jak berety"
No ale ja już kilka lat nie widziałam "jajecznego" kocura.
Dłuuuuga jeszcze droga przed nim aby "wyjść" na koty, ale przy takiej opiece, jaką ma od wilber, ale także od Anneke....