Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
ASK@ pisze:Napiszę co ja robiłam gdy moje koty wydane do DS-ów znikły.
Jeden nomen-omen w Falenicy.
Oba w nieznanym dla siebie terenie.
Bobik, mam nadzieję, że się osłuchał z okolicą.
Po pierwsze to ogłoszenia wszędzie. Opatulone w koszuli tak by nie zmokły. Przycięte tak, numery telefonów były łatwo dostępne do zerwania. Trzeba je tak zrobić by pocięte w paski w dole ogłoszenia, były łatwe do zerwania. Nie należy dawać kontaktu w treści ogłoszenia bo ktoś całe zerwie by kontakt uzyskać. Trzeba chodzić i dowieszać nowe. Ludzie zrywają je. Nie wiem jaki w tym cel ale robią to. Dla sportu chyba.
Te plakaty (ważne jest podkreślenie wysokości nagrody) należy wywiesić wszędzie. Przy gabinetach wetowskich, szkołach, kościołach, przystankach, poradniach ludzkich, trasach rowerowych, centrach handlowych... Nawet odległych. Ludzie jeżdżą w różne miejsca i należy je oplakatować. Uwierz, czytają.
Należy przygotować ulotki. Kopie ogłoszenia. Trzeba je wrzucić do skrzynek w domkach jednorodzinnych. Wyłożyć w sklepach, instytucjach, bazarze, lecznicach... W Falenicy jest duży bazar. Dobrze jest obejść stoiska i poprosić o zgodę na położenie ich. Może sprzedawca zgodzi się na to. Jest też sklep zoologiczny. Są przyjaźni dla takich akcji.
Trzeba zawiadomić wszystkie okoliczne fundacje, azyle, gabinety wetowskie. Masz azyl pod Psim Aniołem w Falenicy. Idź tam. Daj plakat z prośbą o wywieszenie. Prześlij treść ogłoszenia by na swojej stronie umieścili. W ogóle do okolicznych fundacji/azylu/schronisk wysyłałam maila z odnośnikiem do plakatu i prośbą o jego wydruk i wywieszenie. Na stronach schronisk/azyli dałam ogłoszenia. Zadzwoniłam też i poinformowałam o kocie jaki zaginął.
SM i inne instytucje obdzowniłam, powiadomiłam o zaginięciu. Sprawdziłam czy nie zebrano zwłok z tego terenu odpowiadających wyglądem mojego kota. Dzwoniłam tam co kilka dni.
Do wszystkich lecznic całodobowych wysłałam plakat z prośbą o jego wydruk, rozwieszenie i zwracanie uwagi na koty przyjmowane. Błagałam o kontakt!
Do wszystkich znajomych wysłałam maila z odnośnikiem do plakatu i prośbą o wywieszenie go. Oraz o rozesłanie tegoż maila do innych. Z taką samą prośbą. By przekazano go dalej. Ny zwracano uwagę na koty okoliczne.
Dałam ogłoszenia na lento. olx, gumtree, morusku, adopcjach.miau, garatce... Na stronach netowych, lokalnych. Można dać w gazecie czy innym lokalnym dzienniku.
Skontaktowałam się z UM i osobą odpowiedzialną za kontakty z karmicielami. Powiadomiła na wszystkich jakich znałą. Umieściła ogłoszenie na stronie netowskiej urzędu. Wywiesiła w gablocie.
Jeździłam ciągle. Chodziłam po okolicy, rozmawiałam z ludźmi, rozdawałam ulotki, dowieszałam ogłoszenia...
Niech osoba, która zajmowała się Bobikiem, przejrzy cały dom! Czy nie ma jakiś dziur (nawet nieprawdopodobnych) gdzie kot mógł się wcisnąć. za meble kuchenne, otwory wentylacyjne, okapy, zabudowania... Nie należy patrzeć na wielkość , tylko trzeba sprawdzić. Kot w mysią dziurę wciśnie się.
W obu przypadkach koty znalazły się. Blisko miejsca ostatniego pobytu. Jeden wciśnięty w kanał kominowy prowadzący od okapu. Za takie pomysły zostałam wyśmiana. A tutaj zoonk, kot siedział tam. Druga namierzana została po drugiej stronie ulicy na opuszczonej działce. Zlokalizowana dzięki karmicielowi.
Cała, dosłownie cała okolica, wiedziała że kota szukam!
Aaaa, jeszcze wysłałam maile do wszystkich zakładów pracy w okolicy.
Kciuki
ASK@ pisze:Kot może być bliziusio. Tylko nie odzywa się. To ,że przeszukałeś strychy i dziury w domu, jeszcze nie oznacza ,że go tam nie ma. Uwierz, dranie siedzą cicho. I tak potrafią się cofać ,że wydaje się , że ich nie ma.
Kotka z Falenicy co siedziała w kominowym przewodzie, NIGDY nie wydała głosu gdy wołałam. A byłam co dzień w tym domu. Wejście było pod kątem 90 stopni przez dwie wąskie rury a ona i tak tam wlazła. Ale to długa historia.
Beza wywieziona kilkadziesiąt kilosów dalej, też NIGDY na mój głos nie zareagowała. A musiała być blisko. Bo wiem gdzie bytowała. Przeszukanie posesji i dziur tam będących nie przyniosły skutku. Dopiero łapka i nocne bytowanie Malk i mimbli64 dało efekt. Złapała się.
Trzeba wolno chodzić, wołać, słuchać. Wracać ciągle i ciągle w te same miejsca. Głupie jest to co napisze , ale ja wierzę w przeczucia. Jakimś cudem widziałam gdzie może być Bura z Falenicy. Choć przetrzepałam całą okolicę.
Przy Bezi karmiciel pomógł. Ona zlokalizowała jej teren. Nie uciekła daleko. Na opuszczoną, zarośniętą posesję na przeciw.
Jeśli idziesz szukać to bierz latarkę. Bez względu na porę dnia. Kot wciśnięty w dziurę jest dla nas niewidoczny. Dopiero odblask oczek daje nam znać gdzie siedzi. Miej zawsze ze sobą żarcie i transporter. Jak go spotkasz to jeszcze nie koniec. Koty wystrachane nie koniecznie chcą dać się zabrać. Co z tego ,że nas znają. Stres jest stresem i bez transportera nie doniesiesz go do domu.
Dałam nagrodę 500 zeta. Karmicielka nie chciała jej przyjąć.
W ogłoszeniu, zaraz na początku była informacja o niej.Wytłuszczona.
Wrzuć sąsiadom do skrzynek ulotki. Pogadaj z nimi. Niech przejrzą garaże, komórki... może gdzieś wlazł i go zamknięto. Znam taki przypadek. Sam chodź gdy jest cicho wzdłuż posesji i wołaj. Czasem odzywają się.
Wierzę ,że jest gdzieś blisko tylko zbyt wystrachany.
Wyślij maile z plakatami do wszystkich całodobowych lecznic w Warszawie! To ważne. Ludzie mogą się przemieszczać i znajdując kota idą z nim do weta u siebie.
Johnymb pisze:Wklejam link do wydarzenia na fb oraz zdjęcie Psotki. Pozdrawiam.
https://www.facebook.com/events/767454313652030/
Johnymb pisze:U mnie link się otwiera
maryniaj pisze:Historia niebywała. Była kilkanaście metrów od własnego domu...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], włóczka i 235 gości