Witam,
Zdaję sobie sprawę, która jest godzina, ale myślę, że nagłą sprawa mnie usprawiedliwia. Otóż tej nocy kota zachowywała się inaczej niż zwykle - po zgłaszaniu światła w nocy, kiedy mama natrafiła na nią nogą w łazience i chciała ją wziąć na rękę ta uciekła, charcząc. Może nic dziwnego, że uciekła, ale charczenie mnie zaniepokoiło. Po kilku godzinach snu wstałam, by przekonać się, że siedzi w szafie. I to również mnie zaniepokoiło.
Wyciągnąłam ją; skuliła się pod stołem, trzęsąc się że strachu. Dałam jej trochę ulubionej karmy na pocieszenie; zjadła, nawet podeszła do miski.
Martwi mnie ten strach i te charknięcia. Przed moim domem (mieszkam od ulicy) kręci się wielu obcych, ale mimo tego nigdy nie zdradziła takiego lęku. Wcześniej wejście do szafy zdarzało się tylko kilka razy, charczenie nigdy. Daje mi do myślenia jeszcze to, że kilka dni temu w pewnej chwili coś przełykała z trudem przez chwilę. Czyżby zakłaczenie? Pomocy!
EDIT: Kota jest lękliwa. Boi się packi na muchy, małych dzieci, mężczyzn o niskim głosie i kilku innych rzeczy. Nie dawno w sąsiednim ogrodzie widziała wnuka sąsiadki. Może to spowodowało u niej ten lęk?