Nikt z Was,Podczytywaczy, przez 2mce nawet nie zapytał o Kredkę
! Przykro bardzo.
A ja jednak za wcześnie się cieszyłam zapowiadanym domkiem,bo niestety choć wydawał się rewelacyjny,Pani się pokomplikowały sprawy osobiste (poważnie zachorowała mama w innym mieście) i do tamtej adopcji Kredki w lutym nie doszło. Tak zwykle jest jak zapeszę adopcję pisząc o niej na forum
Szok i niedowierzanie. Stracony czas na "rezerwację" kota itd.Potem złość moja sięgająca zenitu,bo domek idealny,przywiózł karmę,osiatkował się... No cóż,widocznie musiało tak być. Może i dobrze,bo Pani wege ,a Kredka mięso i wątróbkę wcina aż się uszy trzęsą
. I o ile mięso deklarowała się dawać,to wątróbkę i serca pewnie by nie dała nigdy rady...
Nie ma tego złego...
Dwa tygodnie temu Kredka trafiła do innego,swojego DS
Domek niedoświadczony,a Kredka strachulec więc były i nadal jeszcze są problemy z adaptacją. Z początku kilka dni nawet spod łóżka nie wychodziła,potem zaliczyła wbicie się pod sufit na szafki kuchenne,czym nieźle wystraszyła Opiekunów. Syczała,więc się jej bano,a ona bała się ich
Byłam na łączach,radziłam,instruowałam,pocieszałam jak tracili nadzieję,choć i ja sama ją momentami traciłam. Inaczej jest jak ktoś miał już kota,inaczej jest jak możesz pokazać obsługę kota osobiście,a ze względu na pandemię nie było to wszystko możliwe. Kot pojechał na cito samochodem odebrany przez Znajomych,z wydrukowaną umową adopcyjną w kopercie,tuż przed ogłoszeniem zakazu przemieszczania się,bo wszyscy się baliśmy,że za chwilę nie będzie to możliwe. Miałam niecałe 2h na spakowanie i przygotowanie Kredki. Nerwy. Umowę odesłano mi potem pocztą listownie. Pierwszy raz adopcja miała taki przebieg. Musiałam zawierzyć na słowo,na zdjęcia,na zapewnienia. Moje nerwy więc dodatkowo sięgały zenitu.
Ale wczoraj dostałam kolejne optymistyczne info,że powoli jest dobrze! Kredka już ociera się Pani o ręce przy nakładaniu jedzenia,że bawi się myszką,jak jest sama z jednym z domowników,to się rozochaca i wychodzi śmielej spod kanapy. I nadeszły zdjęcia już nie tak przerażonego kota.
Oby wszystko z dnia na dzień szło ku lepszemu,by dała się głaskać,nosić,by pokazała jaką jest kokochą. W krytycznym momencie wysłałam Państwu kilka filmików(jak dobrze,że wcześniej robiłam!) jak Kredka kocha mizianko,jak wywala brzuszek,jak ugniata łapeczkami powietrze,jak tańczy przy miskach prosząc o jedzonko. Napisali,że to im przywróciło nadzieję
Oby już było tylko lepiej. Jest jedynaczką,jak potrzebowała. Wreszcie moje koty,a zwłaszcza kocice jej nie prześladują.
Pierwsze chwile spędziła przerażona i wbita pod schodami
i wbita między kartony w sypialni
Serce mi pękało
Trzeba czasu,wiem,ale tak trudno się ogląda swojego tymczasa w takim stanie. Ostatnio tak przerażoną oddawałam Rozalkę. Strachulce nas nieźle ćwiczą psychiczne przy adopcji. Nie dość ,że Tobie ciężko,to jeszcze musiszz dźwigać lęki i nerwy nowych Opiekunów.
Teraz jest już lepiej
Arcano
,wielkie dzięki za Twoje ogłoszenia.
I za podnoszenie mnie na duchu,kiedy pierwsza adopcja prysła jak bańka mydlana.