Strona 1 z 2

było:Canis,jest: poszukiwany rudzielec z białymi dodatkami:)

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 19:46
przez Axel
Mamie strasznie spodobal sie w kocich sprawach canisowy kociaczek i zaczęła 'mięknąć', prawie taki sam jak Axiu, a na stronie czytam :
"Chętni tlyko z Warszawy i bliskich okolic" :(
I kurde o Rudzkiu mogę zapomnieć :evil: :evil: :evil:

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 19:48
przez NattyG
a od czego sa srodki transportu :) :wink:
dzien wolnego i jechac po niego z transporterkiem

móc to chcieć , a chciec to móc
ja jak cos sobie w głowie postanowie to na rzęsach stane zeby to miec

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 19:48
przez Kiara
Skoro miekla przy tamtym, moze trzeba poszukac jakiegos podobnego, ale blizej? 8)

Albo sprobowac sie skontaktowac z Canisem... oni chyba niezbyt chetni do wyjątków są :roll: ale mozna by sprobowac, no... :(

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 19:49
przez Kiara
NattyG pisze:a od czego sa srodki transportu :) :wink:
dzien wolnego i jechac po niego z transporterkiem
Rzecz w tym, ze Canis ma raczej dosc, hmmm, specyficzne podejscie :(

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 19:54
przez NattyG
tzn bo ja sie nie znam

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:04
przez Dorocia
Z dojazdem to by chyba nie jest jakiś ogromny problem. BArdziej chyba chodzi o to że oni chcą później sprawdzić w jakich warunkach jest chowany. Widać zdięcia im nie wystarczą. :( Ale powinni się zastanowić bo przecież to nie jest przedmiot który można znaleśc podobny tylko żywe stworzenie które się kocha.

Pozdrawaim serdecznie

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:10
przez ARKA
Powiem Wam, ze po tym:

http://www.dogomania.pl/index.php?name= ... ic&t=16735

to zaczynam coraz bardziej rozumiec warunki Canisu, jestem zalamana ta tragiczna historia.
Znam dziewczyne, znam jej oddanie dla psow bezdomnych :cry: :cry: :cry:

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:20
przez Axel
Zadzwonię jutro, ale nie sądzę, że sie zgodzą :roll:

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:24
przez zuza
Kazdy kto wyadoptowuje zwierzaka ma prawo zyczyc sobie, zeby bylo to na tyle blisko, ze mozna go szybko oddac lub odebrac w razie gdyby cos sie stalo. I nie ma co na zasady Canisu wydziwiac ;-)
Wiem jak mi sie serce kroilo jak myslalam o tym, ze zawioze Guzinia do Bydgoszczy. I co bedzie jak mu sie cos stanie? Nie bede mogla pomoc z jezdzeniem do weta, zobaczyc jak mu sie wiedzie... :roll:

Historia suni tragiczna :-(

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:29
przez magna79
Nie sądzę, żeby się zgodzili...
Tak samo jest, o ile się dobrze orientuję, w Kocim Azylu w Konstancinie pod Warszawą- też koty oddają tylko mieszkańcom Warszawy i okolic.
I prawdę mówiąc wcale im się nie dziwię.
Axel, jestem pewna, że kotek znalazłby u Ciebie wspaniały dom i dużo miłości, ale niestety nie wszyscy adoptujący są tacy jak Ty. Z pewnością ograniczenia Azylu i Canisu nie wzięły się z powietrza, niestety są pewnie poparte przykrymi doświadczeniami- ich własnymi albo innych schronisk.
Oczywiście przez to ogranicznie kociaki mają trochę mniejszą szansę na znalezienie domu, bo w grę wchodzą adoptujący tylko z jednego miasta, ale cóż... dzięki temu jest większa możliwość kontroli i może dzięki temu zwierzaki są bezpieczniejsze.

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:40
przez karunia
ARKA pisze:Powiem Wam, ze po tym:

http://www.dogomania.pl/index.php?name= ... ic&t=16735

to zaczynam coraz bardziej rozumiec warunki Canisu, jestem zalamana ta tragiczna historia.
Znam dziewczyne, znam jej oddanie dla psow bezdomnych :cry: :cry: :cry:


ARKO to bardzo przykra historia tej biednej suni ale
to jest potwierdzenie na to ze nie ma co na sile przekonywac nikogo do tego zeby zmienil zdanie na tak, jezeli jest na nie
sunia sama sobieby nie zdjela adresowki
moze specjalnie zostala wyrzucona z domu a moze nawet ktos jej pomogl wpasc pod ten samochod
baba dzwonila ze rezygnuje i ze chce oddac psa z powrotem, to bylo bardzo zle i podle z jej strony ale gdyby odleglosc byla blizsza i nie bylo czekania i przekonywania na sile a od razu pies byl zabrany z powrotem pewnie Mysza by żyła - i tak to wyglada
tak samo jezeli chodzi o koty - jak ktos mi mowi ze ma watpliwosci albo ze sie zastanowi albo ze jednak nie wie - a juz wzial zwierze - od razu je zabieram z powrotem - nie czekam na to ze sie dowiem za tydzien ze kotek wypadl przez okno albo wyszedl i nie wrocil

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:42
przez karunia
magna79 pisze:Nie sądzę, żeby się zgodzili...
Tak samo jest, o ile się dobrze orientuję, w Kocim Azylu w Konstancinie pod Warszawą- też koty oddają tylko mieszkańcom Warszawy i okolic.
I prawdę mówiąc wcale im się nie dziwię.
Axel, jestem pewna, że kotek znalazłby u Ciebie wspaniały dom i dużo miłości, ale niestety nie wszyscy adoptujący są tacy jak Ty. Z pewnością ograniczenia Azylu i Canisu nie wzięły się z powietrza, niestety są pewnie poparte przykrymi doświadczeniami- ich własnymi albo innych schronisk.
Oczywiście przez to ogranicznie kociaki mają trochę mniejszą szansę na znalezienie domu, bo w grę wchodzą adoptujący tylko z jednego miasta, ale cóż... dzięki temu jest większa możliwość kontroli i może dzięki temu zwierzaki są bezpieczniejsze.


Azyl głownie wawa i okolice ale w wyjatkowo wyjatkowej sytuacji jest mozliwosc dalszej adopcji - wszystko zalezy od sytuacji
jednak regula jest taka ze wawa

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:50
przez zuza
Nie szkodzi jednak zadzwonic. Powiedziec, ze sie wie o zasadach Canisu, ez sie jej szanuje i sie rozumie z czego wynikaja. Ale ze kot tak strasznie pzrypadl do serca. Poopowiadac o sobie, powiedziec dlaczego przypadl. I w ogole rozmawiac. Sprobowac do siebie przekonac osobe, z ktora sie rozmawiac bedzie. Poopowiadac o warunkach w jakich kot bedzie mieszkal, co sie o kotach wie.
Moze byc roznie, czasem cos zaskoczy i rozmowa moze sie skonczyc szczesliwie ;-)
Przypominam, ze canis wymaga tez zabezpieczenia przynajmniej 1 okna do wietrzenia :-)

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 20:55
przez magna79
Zuza- racja, nigdy nic nie wiadomo, a nuż poczują się przekonani i zrobia wyjątek. :)
A może by im zdjęcia Axelka podesłać, niech sobie zobaczą jak pięknie odchowany... :wink:

PostNapisane: Śro wrz 22, 2004 21:11
przez Ska
Czesc Axel, kotek byl u mnie ale jest juz w nowym domu - takze ogloszenie nieaktualne niestety.

I uwaga ode mnie - zasady nie biora sie znikad, skoro powstaly to byla ku temu jakas przyczyna. Jednym z punktow umowy adopcyjnej jest mozliwosc sprawdzenia warunkow zycia w nowym miejscu, trudno byloby tego dokonac oddajac kota gdzies daleko. Ja go odpchlilam, odrobaczylam, zaszczepilam, odkarmilam, odchuchalam i sie po prostu do niego przywiazalam. Znalazl dom w Warszawie, dzieki czemu moge miec nadzieje, ze w przypadku problemow i ewetnualnej potrzeby mojej szybkiej reakcji - bedzie to mozliwe.
Po sytuacji z Kaasiek tym bardziej utwierdzilam sie w swoim mniemaniu.

Axel, nie mowie ze dom u twojej mamy bylby gorszy od tego ktory znalazlam, ale w calej Polsce sa setki potrzebujacych zwierzat, niejednokrotnie doslownie na wyciagniecie reki, i to takie ze naprawde mozna stracic serce i glowe.Wierze ze twoja mama znajdzie swojego kotka.

Swoja droga, co jest z tymi rudzielcami, do oddania mialam trzy koty a 3/4 telefonow bylo w jego sprawie...