» Śro cze 12, 2019 0:43
Re: Warszawa/Wawer/Falenica ZAGINIONY BOBI
Jo, wiem. Ale mam do sprawdzenia tak duży teren, że niestety, nie dam rady wszystkiego sprawdzić kilka razy. Nie w tak krótkim czasie. Codziennie sprawdzam tylko najbliższą okolicę - w promieniu jakichś 300m od domu na wszystkie strony. Resztę sukcesywnie. Właśnie wróciliśmy ze sprawdzania dawnych terenów Mery Pnefal - gigantyczny teren z masą kryjówek, ale odhaczony. Sprawdzony od A do Z, wliczając wszystkie studzienki, śmietniki i zaglądanie pod maski ciężarówek. W pobliżu domu odhaczone już wszystko, teraz można tylko zaglądać ponownie, ale przynajmniej już wiem, gdzie są jakieś kryjówki, gdzie trzeba patrzeć. Mogłem też wykluczyć kolejny pustostan - zaniedbany nieprzytomnie, ale nie ma do niego żadnego wejścia, przez które wcisnąłby się kot.
Garaże i komórki najbliżej domu sprawdzone. Zostały jeszcze jedne garaże, już dalej i jest tam multum kotów, więc nie sądzę, żeby Bobi się tam zapędził. One są w kółko używane, kiciałem już tam, ale jeszcze jutro ogarnę, żeby mi je pootwierali. Spróbuję przed pracą, a jak nie, to kartki na garażach zostawię i po pracy tam wbiję. Ale tam też gadałem z ludźmi, oni mają koty, są też wyczuleni. No i informacje o Bobku wiszą WSZĘDZIE. Serio. Już nawet nie na co drugim słupie, po dzisiejszym rozklejaniu już częściej.
No i w najbliższej okolicy zostało już w zasadzie tylko to. Są miejsca, gdzie nie dam rady wejść. W trzech miejscach rosną takie chaszcze i pokrzywy, że się nie przebiję nawet z maczetą, tam by trzeba wjechać z jakimś ciężkim sprzętem. Jedno ogarnąłem od spodu i od boków, bo niewielkie. Dwa pozostałe duże, ale przy jednym w kółko kręci się masa innych kotów, a drugie obkiciane na wszystkie strony i raczej mało prawdopodobne - po drodze jest masa innych miejsc, gdzie kot mógł się ukryć. Ale jeszcze tam wrócę.
No i jedno miejsce, gdzie niestety nie wejdę, próbowałem. Pustostan - oblatałem dół, ale zwyczajnie nie dam rady wejść na górę, bo jest w zbyt kiepskim stanie. Zarwie się pode mną, jestem za ciężki. Prawdę mówiąc miałem potężnego pietra już wchodząc na parter i obczajając podpiwniczenie, bo całość się trzyma na słowo honoru. Chciałbym, ale wolałbym się jednak nie zabić przy okazji szukania Bobcia.
Na dziś koniec, bo zwyczajnie lecę z nóg. Nie chce mi się nawet spać, jestem po prostu psychicznie i fizycznie wypruty.
Ksz.