W okolicy ulotki w każdej skrzynce, ogłoszenia wszędzie, nie da się na nie nie natknąć. Dzisiaj obwiesiłem wzdłuż torów do Świdra, na drugą stronę zabrakło mi taśmy klejącej - nie miałem jak dokupić, bo w papiernikach na Młodej wykupiłem cały zapas. Jeszcze gdzieś jakaś budowlana leży, najwyżej jutro będę kleił na nią. Ale po drugiej stronie wzdłuż torów wrzuciłem ulotki do skrzynek. Ogłoszenia na fejsie na wszystkich grupach lokalnych, na zaginięciowych ogólnopolsko, wstawiłem na wszystkie, które znalazłem. Ogłoszenia na portalach ogarnia Zuzia96, jedna znajoma i moja mama - _Gunia_.
Wszyscy sąsiedzi, z którymi nie zamieniłem słowa przez 30 lat życia, są już mi doskonale znani - a ja im. Truję im dupę nieprzytomnie. Nie ma sytuacji, żebym wyszedł w ciągu dnia i ktoś by nie spytał o Bobika.
Plakatów nie laminuję, bo łatwiej odrywać karteczki z telefonem. W koszulkach wiszą w kilku punktach. Mam - póki mnie nie wyleją z roboty - stały, darmowy dostęp do kolorowej drukarki z służbowym, darmowym papierem. Dowieszę. Jakiś sukinsyn zrywa na trasie Zapomniana - Młoda, ale tylko niektóre, bo chyba mu się nie chce wszystkich. Za dużo ich. Pisałem już, że jak dorwę, to gębę obiję?
Nie przychodzą mi już do głowy miejsca, gdzie mógłby być zamknięty - w rewirze jego wędrówek i do kilku posesji dalej sprawdzone. Część sprawdzałem osobiście, część sąsiedzi. Nie wszędzie mogłem wejść, ale byłem naprawdę upierdliwy. Tam, gdzie nie udało mi się nikogo zastać przywieszałem apele, prośby, inne takie.
Z ganku domu wychodzę kiciać co pół godziny jeżeli jestem w domu. W okolicy kiciam kilka razy dziennie, obchodząc powoli okoliczne ulice.
Nie mam jak dopaść kierowców ciężarówek - przyjeżdżają różni do róznych firm i w różnych godzinach. Ale przy wjeździe na ten teren wiszą plakaty przy głównym wejściu i bramie i wkładałem ulotki za wycieraczki aut. Jeszcze powtórzę to po weekendzie i dowieszę ogłoszenie z lepszym zdjęciem.
Karmicieli z Falenicy poinformowała Hanka R. Nie mam pojęcia jak poinformować ich na terenie całego kraju
Przepatrywałem też teren pod kątem kota rannego/martwego. Wszystkie chaszcze. Pustostany i puste parcele. Niezamieszkane domy. Sam już nie wiem pod ile paragrafów te moje wycieczki podpadły, ale Bobi żyje - jeśli by go coś miało dopaść, to w okolicy, a okolica jest przetrząśnięta na każdą stronę.
Pobocza i krzaki przydrożne sprawdzone. Porządnie. Od pierwszego dnia, nawet jak jeszcze nie wiedziałem, że Bobi znikł - objechał wszystko mój ojciec. Potem ja. Raz na dobę obdzwaniam Straż Miejską.
Czy zdarza się, że ZOM zabiera padłe zwierzęta bez zgłoszenia ze Straży? W Straży Miejskiej mówili, że nie, ale wolę się upewnić.
W powiecie otwockim nie ma Straży Miejskiej, więc powinna się tym zajmować policja, nie? Nie odbierają telefonu na komisariacie, muszę się do nich przejechać osobiście. Jest tu ktoś, kto wie kto się zajmuje takimi rzeczami na terenie Otwocka i Józefowa?
Po konsultacji z gościem, który poszukiwał w ten sposób kotów, termowizję sobie chyba odpuszczę. Ma słaby zasięg i na otwartym terenie nie jest lepsza od latarki. A przez blachę/mur i tak nie zadziała, więc do budynków nie zajrzę.
Chyba nie dam już rady podjechać dziś na Ogórkową. Gusiak widziała tam czarno-białego kota, mi też wczoraj mignął, ale nie umiem ocenić, czy to może być Bobi. Był daleko i spitalał jak szalony. A czarno-białych kotów jest tu mnóstwo. No i Ogórkowa dość daleko jest w sumie. Ogłoszenia wywiesiłem i będę tam się pojawiał w każdym razie. Koło 22:30-23:00 był tam mój ojciec, nie widział żadnych kociastych.
Zostawiam też ulotki napotkanym ludziom, szczególnie matkom z dziećmi w wózkach i ludziom z psami, bo oni spacerują regularnie. Rozmawiam. Zostawiam informację w sklepach i na stacjach benzynowych. Dyskonty i sieciowe fastfoody odpadają, bo mają taką politykę, że w środku nie może być żadnych ogłoszeń ani na elewacji, ale obklejam okolice.
Lecę z nóg, zrobiłem kilkadziesiąt km rowerem i z 10 z kapcia. Muszę poleżeć chociaż ze dwie godziny zanim pójdę znowu.
Najbardziej martwi mnie to, że ja tu nie mieszkam i za jakiś, niezbyt długi czas, będę musiał wrócić do siebie. I to niestety nie podlega z pewnych niezależnych ode mnie przyczyn dyskusji.
Ksz.