Ares
Napisane: Sob cze 08, 2019 1:11
Pies. Tło dla Toli. Zwierzak o którym trochę się przewijało niejako w tle. Na początku same tam nieistotne sprawy. No jest bo jest. Nie ważne kogo, nie ważne jak żyje, no wielki jest, ale to Tola walczyła wtedy o życie. Wygrała. I chwała za to Blue, jak i innym, bo wiele dla niej zrobili. Ja nic. I nie boję się tego powiedzieć wprost.
Sama mimo rosnących wątpliwości trzymałam kciuki za jej wygraną. Bo tyle tylko mogłam. I ucieszyłam się z niej.
Nawet wbrew własnym obawom, które potwierdzały kolejne dni. Wpisy.
Kot żyje, gdyby nie pomoc forum, pewnie by już nie żył. I odszedłby w koszmarnych męczarniach. Trudno tego nie doceniać.
Sam nawet komuś napisałam, ze mam wiele obaw, ale nie poruszam ich, bo w sumie jakby się nie ułożyło dalej. To kot jednak dostał szansę. Może nie gwarancje na resztę życia, ale szansę na życie tak.
I milczałabym nadal, gdyby nie Ares. Nie informacje o nim, te już późniejsze. Zwierze przechodnie, zwierze przypisane do mieszkania? Zwierze dla którego obcy niedojadają, by on miał co jeść, aż mają tego dość i na siłę, z dnia na dzień trafia do właściciela, który nawet się nim nie interesował, czy go ci obcy karmią, opiekują się, mają za co?
Naprawdę to jest sprawa ataku na Blue? Czy raczej pytania, co się w końcu stało z tym psem?
Dlaczego jest zakaz pytania choć o niego? Choć ludzie się nim zainteresowali, chcieli mu pomóc. Bo to naprawdę źle wygląda.
Zajrzałam po czasie. Przejrzałam ten hejt na moją osobę. Po wątku Fowers77 nic mnie tu nie zdziwiło. No może poza atakiem na Carmen201 i to tylko dlatego, że nie tyle stanęła w mojej obronie, co sprzeciwiła się, by tu padały słowa powszechnie uważane za obelżywe.
Ja takich nie użyłam. Nie ma takiej potrzeby.
Pies oddany według mnie zupełnie bezrefleksyjnie. Bo tak łatwiej. Bo nie nasz. Choć z nami żył. Z tego co tu wyczytałam, to właścicielka Toli tak zdecydowała, nie Jaspis, chyba, ze ta druga coś kręci. Opisy jak to w sumie nic nie wiadomo o nim, ale na pewno nie dzieje mu się krzywda. Obietnice, jak to będą o nim choć raz jeszcze wieści i nic, obietnica nie dotrzymana, jak zwykle. Niedojrzałość. Równie dobrze może już gnić w schronie. Starszy pies. Bo skoro jego prawowita właścicielka jakoś go nie odebrała, dopiero po wyprowadzce dziewczyn na siłę niejako została nim obarczona. Skoro nie ona go utrzymywała. To jakie gwarancje macie, ze dziś nie dzieje mu się krzywda? Starczy tylko powiedzieć, ze jej? Nie nasz? Mój i ludzi którzy o niego się martwią też nie.
On ma paść ofiarą nagonki na mnie, uwielbienia dla Blue, jej obrony, jego los ma być zakrzyczany? W tutejszym hejcie?
A co on ma z tym wspólnego? Zaistniał może dzięki Toli, jej losom. Ale tu jego los był. Parę osób chciało mu pomóc. Nawet zapytać o niego już nie mogą. Nic co by zburzyło wizje sukcesu w sprawie Toli. Od razu hejt. Wy naprawdę bronicie zwierząt?
A to dwa niezależne byty, losy. Jeden nie ważniejszy od drugiego. Choć może trudniejszy, bardziej beznadziejny. W końcu bezrefleksyjnie Aresa oddano. Trudno będzie to odkręcić. Ale pytanie o jego los nie jest atakiem na Blue, ani nikogo, jest po prostu niepokojem, bo padło tu w jego sprawie to co padło.
Trudno się o niego nie niepokoić.
Zawsze tu zwierze przegrywa z waszymi forumowymi układami? Potrzeba sukcesu bez skazy?
Jaspis korona z głowy spadnie, gdy napisze co wie teraz o losach Aresa?
Zmieni to coś w roli Blue na tym forum?
Co takiego by się stało, gdyby się jednak okazało, ze jednak trzeba temu staruszkowi pomóc? Na przykład wyciągnąć go ze schronu, bo i taki scenariusz nie jest przecież wykluczony.
Co by się stało, poza tym, ze może udałoby się pomóc psu, który tej pomocy teraz potrzebuje?
Bo w jego losach tu można jedno tylko powiedzieć.. jedna wielka niewiadoma i niepokój.
i nie ważne kto i jak zawinił. Zwierzak nie ma nic z tym wspólnego. To nasze ludzkie sprawy.
Ze mnie to jeszcze rozumiem, ale czym na nienawiść zasłużyła tu Carmen201 ?
Czym ludzie którzy pytali o Aresa, nie bezpodstawnie?
Bo zburzą piękny obrazek, sukces? Dla niego watro.
Wszyscy wszak żyjemy w realnym życiu, nie tym kreowanym. Więc co z Aresem? Co wiadomo teraz?
Coś? Czy nic?
Nie jest on przecież antagonistą pozycji Blue na tym forum. Jest tylko starym psem, u schyłku życia o którym tu ostatnio padły same bardzo niepokojące informacje. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli pytać, niepokoić się. Stary, nikomu niepotrzebny pies, mebel w mieszkaniu, rzecz przechodnia. Jest coś smutniejszego?
I od razu napiszę. Ja mu nie pomogę. Nie mam warunków na psa. Praca. Finansowo też stoję kiepsko bo mam wydatki na swoje dwa koty. Duże ostatnio.
W odróżnieniu do Jaspis, a na pewno właścicielki Toli, prędzej nie zjem, nie zapłacę rachunków, a leczę moje już, a nie jak kiedyś bezdomne, koty.
I nikogo o wsparcie nie proszę. Ale też swój kręgosłup mam i jako dużo starsza wiem już, ze życie to nie zabawa. To jeszcze przed opiekunkami Toli, o ile kiedyś dorosną.
Ale to zostawmy, tak samo jak to, czego z mojej wypowiedzi nie zrozumiała Blue, choć kilka razy to powtórzyłam.
Jest Ares. I tak naprawdę nie wiadomo gdzie teraz jest i co się z nim dzieje. Już raz, przynajmniej, porzucony przez własną właścicielkę, bezrefleksyjnie, oddany tak samo jej znów. Na siłę oddany, bo właścicielki Toli na niego lepszego pomysłu nie miały? Nie ich przecież. Formanie.
Dziwne, ze trudno być spokojnym o jego los? I nie jego wina, ze Blue nie chciała by o nim na forum mówiono. Nie ważne nawet z jakich względów. Jest pies, stary, który od lat funkcjonował na jakiś nienormalnych zasadach. Na łasce obcych. A teraz co, nawet o niego zapytać nie wolno?
Ma być sukces? A może właśnie właścicielka Toli, Jaspis, jej opiekunka, powinny dostać lekcje, ze nie ważne jak zwierze jest medialne, bo ważne jest po prostu zwierze.
O Toli niech już sobie milczą, co tu widać, ale niech choć powiedzą, co stało się z Aresem? Wiedzą coś?
Co stało się z tym psim staruszkiem? Jest w schronie? Czy znów właścicielka oddała go na pastwę obcych, pod byle pretekstem?
bo może czas to przerwać, pomóc temu psu .
I nie ważne ile razy tu usłyszę słowa na ka..
Co się stało z tym psem?
I nie obrażajcie ludzi którzy chcą mu pomóc, skoro sami nic dla niego zrobić nie chcecie.
Sama mimo rosnących wątpliwości trzymałam kciuki za jej wygraną. Bo tyle tylko mogłam. I ucieszyłam się z niej.
Nawet wbrew własnym obawom, które potwierdzały kolejne dni. Wpisy.
Kot żyje, gdyby nie pomoc forum, pewnie by już nie żył. I odszedłby w koszmarnych męczarniach. Trudno tego nie doceniać.
Sam nawet komuś napisałam, ze mam wiele obaw, ale nie poruszam ich, bo w sumie jakby się nie ułożyło dalej. To kot jednak dostał szansę. Może nie gwarancje na resztę życia, ale szansę na życie tak.
I milczałabym nadal, gdyby nie Ares. Nie informacje o nim, te już późniejsze. Zwierze przechodnie, zwierze przypisane do mieszkania? Zwierze dla którego obcy niedojadają, by on miał co jeść, aż mają tego dość i na siłę, z dnia na dzień trafia do właściciela, który nawet się nim nie interesował, czy go ci obcy karmią, opiekują się, mają za co?
Naprawdę to jest sprawa ataku na Blue? Czy raczej pytania, co się w końcu stało z tym psem?
Dlaczego jest zakaz pytania choć o niego? Choć ludzie się nim zainteresowali, chcieli mu pomóc. Bo to naprawdę źle wygląda.
Zajrzałam po czasie. Przejrzałam ten hejt na moją osobę. Po wątku Fowers77 nic mnie tu nie zdziwiło. No może poza atakiem na Carmen201 i to tylko dlatego, że nie tyle stanęła w mojej obronie, co sprzeciwiła się, by tu padały słowa powszechnie uważane za obelżywe.
Ja takich nie użyłam. Nie ma takiej potrzeby.
Pies oddany według mnie zupełnie bezrefleksyjnie. Bo tak łatwiej. Bo nie nasz. Choć z nami żył. Z tego co tu wyczytałam, to właścicielka Toli tak zdecydowała, nie Jaspis, chyba, ze ta druga coś kręci. Opisy jak to w sumie nic nie wiadomo o nim, ale na pewno nie dzieje mu się krzywda. Obietnice, jak to będą o nim choć raz jeszcze wieści i nic, obietnica nie dotrzymana, jak zwykle. Niedojrzałość. Równie dobrze może już gnić w schronie. Starszy pies. Bo skoro jego prawowita właścicielka jakoś go nie odebrała, dopiero po wyprowadzce dziewczyn na siłę niejako została nim obarczona. Skoro nie ona go utrzymywała. To jakie gwarancje macie, ze dziś nie dzieje mu się krzywda? Starczy tylko powiedzieć, ze jej? Nie nasz? Mój i ludzi którzy o niego się martwią też nie.
On ma paść ofiarą nagonki na mnie, uwielbienia dla Blue, jej obrony, jego los ma być zakrzyczany? W tutejszym hejcie?
A co on ma z tym wspólnego? Zaistniał może dzięki Toli, jej losom. Ale tu jego los był. Parę osób chciało mu pomóc. Nawet zapytać o niego już nie mogą. Nic co by zburzyło wizje sukcesu w sprawie Toli. Od razu hejt. Wy naprawdę bronicie zwierząt?
A to dwa niezależne byty, losy. Jeden nie ważniejszy od drugiego. Choć może trudniejszy, bardziej beznadziejny. W końcu bezrefleksyjnie Aresa oddano. Trudno będzie to odkręcić. Ale pytanie o jego los nie jest atakiem na Blue, ani nikogo, jest po prostu niepokojem, bo padło tu w jego sprawie to co padło.
Trudno się o niego nie niepokoić.
Zawsze tu zwierze przegrywa z waszymi forumowymi układami? Potrzeba sukcesu bez skazy?
Jaspis korona z głowy spadnie, gdy napisze co wie teraz o losach Aresa?
Zmieni to coś w roli Blue na tym forum?
Co takiego by się stało, gdyby się jednak okazało, ze jednak trzeba temu staruszkowi pomóc? Na przykład wyciągnąć go ze schronu, bo i taki scenariusz nie jest przecież wykluczony.
Co by się stało, poza tym, ze może udałoby się pomóc psu, który tej pomocy teraz potrzebuje?
Bo w jego losach tu można jedno tylko powiedzieć.. jedna wielka niewiadoma i niepokój.
i nie ważne kto i jak zawinił. Zwierzak nie ma nic z tym wspólnego. To nasze ludzkie sprawy.
Ze mnie to jeszcze rozumiem, ale czym na nienawiść zasłużyła tu Carmen201 ?
Czym ludzie którzy pytali o Aresa, nie bezpodstawnie?
Bo zburzą piękny obrazek, sukces? Dla niego watro.
Wszyscy wszak żyjemy w realnym życiu, nie tym kreowanym. Więc co z Aresem? Co wiadomo teraz?
Coś? Czy nic?
Nie jest on przecież antagonistą pozycji Blue na tym forum. Jest tylko starym psem, u schyłku życia o którym tu ostatnio padły same bardzo niepokojące informacje. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli pytać, niepokoić się. Stary, nikomu niepotrzebny pies, mebel w mieszkaniu, rzecz przechodnia. Jest coś smutniejszego?
I od razu napiszę. Ja mu nie pomogę. Nie mam warunków na psa. Praca. Finansowo też stoję kiepsko bo mam wydatki na swoje dwa koty. Duże ostatnio.
W odróżnieniu do Jaspis, a na pewno właścicielki Toli, prędzej nie zjem, nie zapłacę rachunków, a leczę moje już, a nie jak kiedyś bezdomne, koty.
I nikogo o wsparcie nie proszę. Ale też swój kręgosłup mam i jako dużo starsza wiem już, ze życie to nie zabawa. To jeszcze przed opiekunkami Toli, o ile kiedyś dorosną.
Ale to zostawmy, tak samo jak to, czego z mojej wypowiedzi nie zrozumiała Blue, choć kilka razy to powtórzyłam.
Jest Ares. I tak naprawdę nie wiadomo gdzie teraz jest i co się z nim dzieje. Już raz, przynajmniej, porzucony przez własną właścicielkę, bezrefleksyjnie, oddany tak samo jej znów. Na siłę oddany, bo właścicielki Toli na niego lepszego pomysłu nie miały? Nie ich przecież. Formanie.
Dziwne, ze trudno być spokojnym o jego los? I nie jego wina, ze Blue nie chciała by o nim na forum mówiono. Nie ważne nawet z jakich względów. Jest pies, stary, który od lat funkcjonował na jakiś nienormalnych zasadach. Na łasce obcych. A teraz co, nawet o niego zapytać nie wolno?
Ma być sukces? A może właśnie właścicielka Toli, Jaspis, jej opiekunka, powinny dostać lekcje, ze nie ważne jak zwierze jest medialne, bo ważne jest po prostu zwierze.
O Toli niech już sobie milczą, co tu widać, ale niech choć powiedzą, co stało się z Aresem? Wiedzą coś?
Co stało się z tym psim staruszkiem? Jest w schronie? Czy znów właścicielka oddała go na pastwę obcych, pod byle pretekstem?
bo może czas to przerwać, pomóc temu psu .
I nie ważne ile razy tu usłyszę słowa na ka..
Co się stało z tym psem?
I nie obrażajcie ludzi którzy chcą mu pomóc, skoro sami nic dla niego zrobić nie chcecie.