BŁAGAMY O DOM TYMCZASOWY I O ŻYCIE, BO ONO TUTAJ JEST STAWKĄ! Strach, ból, pustka. Cztery ściany krat klatki w lecznicy - to wszystko, co mu pozostało. A wystarczy, że ktoś poświęci mu odrobinę uwagi, wyciągnie dłoń do głaskania, i smutne oczy nabierają życia. Łapki się wyciągają i nieśmiało jeszcze obejmują człowieka, a potem zaczyna się ugniatanie. A potem można się przeturlać po stole w lecznicy, i cichutko zacząć mruczeć. Ale takie chwile to rzadkość, dzisiaj jest Dzień Dziecka, więc dostał taki prezent od dobrego człowieka - całe kilkanaście minut głaskania i rozmowy. Czas, który ktoś znalazł dla kota, od 24 kwietnia siedzącego w klatce, i głaszczące ręce, które kojarzyły mu się do tej pory tylko z zastrzykami i tabletkami.
Za co kot może trafić za kraty? Za to, że był wolnożyjącym, niekastrowanym kocurem. Przez 10 lat jakoś sobie dawał radę na wolności, ale potem zachorował. Brak kastracji to nie tylko mnożenie bezdomności, to także ogromne ryzyko zarażenia się takimi chorobami, jak koci AIDS czy białaczka zakaźna. Takie choroby skutkują spadkiem odporności. On dostał w 'prezencie' od życia właśnie białaczkę zakaźną. Potwierdzoną badaniem PCR. Być może zaraził się walcząc o kotkę z innymi kocurami, być może od jakiejś kotki, a może bytując w stadzie niekastrowanych kotów z tego osiedla, bo żadna z karmicielek nie pomyślała, żeby zadbać o taki zabieg. Tego się nie dowiemy. Wiemy tylko, że nikt nie zareagował, obserwując od wielu miesięcy jak kocurek się ślini, chudnie, nie myje się. Kiedy trafił pod naszą opiekę, gnił za życia. Miał potworną martwicę w pyszczku, prawdopodobnie wynik infekcji bakteryjnej, która objęła dziąsła. Miał też zaawansowany koci katar, nadżerki oraz rany na łapkach. Katar wyleczyliśmy, zęby usunęliśmy, niestety łapki nie chcą się goić, bo kocurek bardzo stresuje się w lecznicy. Siedzi na zasiusianym żwirku albo podkładzie w transporterze, dlatego łapki cały czas się odparzają. Nosi kołnierz, aby nie rozlizywać ran. I powoli gaśnie, bo nie ma nadziei na swojego człowieka, bo nikt nie poświęca mu uwagi, bo nieograniczoną niczym wolność, za którą prawie zapłacił swoim życiem, zamieniono mu na klatkę w lecznicy.
Błagamy, z całego serca, o dom dla niego. Może być dom tymczasowy na terenie Bydgoszczy lub Warszawy. Zapewnimy pokrycie kosztów weterynaryjnych i karmę. Na początku też klatkę. Jedyne czego potrzebuje to własny kącik, nic więcej. Na początku boi się człowieka, ale po paru minutach odpręża się, ugniata, turla, mruczy. Nie może mieć kontaktu z kotami zdrowymi, więc potrzebuje albo osobnego pokoju, albo domu bez kotów, lub z kotami również z białaczką. Cztery kąty, ręce do głaskania i dużo spokoju. Czy naprawdę nie ma na to szans? czy to za dużo prosić tylko o tyle dla tego biednego stworzonka? Nie możemy go męczyć trzymaniem w klatce miesiącami, nie mamy też na to środków. Na wolność wrócić już nie może. Nie tylko nie poradzi sobie, ale także może zarażać kolejne koty. BŁAGAMY, czy nie ma nikogo kto by się nad nim zlitował i zechciał DAĆ MU ŻYCIE.
Prosimy też o wsparcie na pokrycie kosztów jego leczenia - sama operacja usunięcia zgniłych tkanek i zębów oraz badania pierwszego dnia to ponad 500 zł. Do tego dochodzą koszty leczenia, hospitalizacji. Poniżej zdjęcia z dnia dzisiejszego, na których widać, jak kocurek ugniata powietrze, jak obejmuje łapkami oraz kilka zdjęć robionych na przestrzeni ponad miesiąca, pokazujących postępy w leczeniu. Uzbierana kwota niecałych 2 tys, zł niestety ich nie pokryje
Stowarzyszenie START
nr konta: 73160013741845902340000001
tytuł: Darowizna kot z Igrzyskowej
PAYPAL: stowarzyszeniestart@wp.pl
zrzutka: https://zrzutka.pl/8mp3np
https://www.facebook.com/Stowarzyszenie ... 77?__xts__[0]=68.ARBH__0_9aaAQbwvBAFlnWTVLImj4dQaNupKyLljl2j6DTkynZ7pyvyNQJSEqX5isIoyBuDl5yRJqIgFXBWoW26rO_jzm1CbKIdYXVN0RUVQtigiqEvCKCYfPZlqPlg1DS0RYHU0a5S4HAweHqENa2COBiPEG5-yd1XXI1bQBgwlJQL7uFFJOuQ_nQ-ex1X3HnUXjO1X-Yw3szhr5xCCEKjNidak8aB-earp7cngAq1svIWLmfnX8_mPhTPSzgXfIO_x5uzwY_6j1O-8Bmf0xItIYYAK3uSyXZKYs97gK_XjHFLnrzLSxbbO_YUMY6uUZ1sJZQkVyreosHm7WvWHzctGI_e6&__tn__=-R