aistionnelle pisze:Cześć Maksio ! Pogoda widzę ładna u Was. A Ty lepiej zamiast łazić po drzewach i zwiedzać dachy trzymaj kciuki za Frania.No nie mówię, że cały czas ale tak przy okazji by nie zaszkodziło.
Tak pogoda niezła ale silny wiatr.Rybacy nie popłynęli.Zaczynają nam się problemy z rybą.
No gorzej Franusiowi.Niestety
.Dopiero wieczorem coś zjadł i dobrze- bo już szukałam igły do kroplówki.A co gorsze nie znalazłam-muszę jutro kupić.
Chudnie bardzo.Anemia duża.Po tym jak dostał te warunkowe 3 dni wolności- bo już płakał, wył właściwie -szarpał juz siatki w oknach -przez dwa dni był szczęśliwy jak nie wiem.I posiedział na ławeczce na podwórku.I wygrzewał się na betonie pod moimi oknami.A raz nawet się zapędził i poszedł sobie nad ulubioną rzeczkę.Nawet nie wiedziałam że on tam noclegował kiedyś na tej rurze pod mostem.To chyba jakaś rura ciepłownicza albo co.Tak czy inaczej to i tam mógł te nerki załatwić -bo jeśli tam zimował a od wody ciągnie to...no nie wiem tak mi się wydaje.
Tak czy inaczej poszedł obejrzał rewiry i wrócił z powrotem.Nie poszedł jednak do żadnej ocieplanej budki- tylko wybrał kontenerek w mojej komórce.Polarek tam wyścielony, izolacja od ściany gruba gąbką no ale widać aż tak zimno mu nie było- bo miał lepsze miejsca do wyboru.Wolne i nie zamieszkałe.
Duży problem sie zrobił i to właśnie był ten dzień kiedy Franuś sie zbuntował - kiedy napaliłam w piecach pierwszy raz.Podejrzewam ze było mu za ciepło.Brakowało powietrza choć jakieś tam okna uchylone zostawiłam.Był osowiały i tylko wpatrywał się w okna.Zmieniał je w nadziei że znajdzie takie gdzie nie ma siatki.
No i przełamał mnie.Kiedy go zaniosłam na dół.....to jak po redbulu-takiego kopa dostał zaczął się łasić- dostał takiej energii że prawie się poryczałam.Wiem że tego potrzebował bardzo.Wiem.
Dzisiaj jest gorzej.Jest w domu.Już nie protestuje.Okna uchylone ale napaliłam.Musze już palić.Mój budynek nie ma podpiwniczenia i jest duża wilgoć.