color1 pisze:Też potrzymam kciuki za Zająca, chociaż ciężko mi oglądać zdjęcia biedaka - ogólnie stresujący widok.
Widok oka Zajączka to rzeczywiście stresujący widok. Ja cały czas mam nieodparte wrażenie,że on zaraz otworzy to oczko. A to się już nigdy przecież nie wydarzy
Wczoraj zdjęłam mu kołnierz na chwileczkę,by się troszkę umył i podrapał pod brodą,bo tam swędzi .Rozorał oko
W sekundę. A tylko parę razy umył oczko łapą. Więc znów kołnierz. Od niego aż mu się sierść wytarła wokół szyjki,jakby go podduszano
Odrośnie,wiem,ale póki co wygląda coraz gorzej. Na szczęście nauczył sobie radzić z kołnierzem.Wskakuje na parapet,umie już coś w nim zjeść. Dziś rozerwał torbę z suchym,które miało być dla kotów z wysypiska od ludzi bezdomnych. Wszystko też mi zwala tym kołnierzem i przestawia jak idzie .Niczym czołg
Sprzątania mam pełne ręce non stop.Daje sobie też ładnie go ściągać i troszkę gorzej zakładać,ale już się tak nie boję o to miejsce po oku. Wczoraj musiałam psiknąć Octeniseptem i to był zły pomysł.Bardzo się wystraszył tego syku psiknięcia i długo mnie po tym bał. W dodatku nie mogam się przemóc psychicznie,by to oko psiknąć,bo wyobrażałam sobie jak musi szzypać i boleć takie psiknięcie w oko.A przecież oka nie ma
I tak się cieszę,że nie ma sączka
A pod skórę ,do oczodołu dr założył taki włóknik jak gąbeczka,żeby ładnie się goiło i nie zapadło od razu. Choć i tak się zapadnie to miejsce
Pokazywał mi też dr protezy oka,takie silikonowe kulki,które się wstawia w miejsce oczka.Ale głównie psom,bo one mają tam większy dół bez oka. Proteza oka kosztuje ok.300zł.
Dziś dostał ostatni przeciwbólowy. Antybiotyk Marbocyl w tabletkach ma jeszcze parę dni dostawać. Najgorzej,że on niewiele pije ,a w kołnierzu to już prawie wcale. Jak go dopajam na siłę strzykawką ,to mnie coraz bardziej nienawidzi
Już rozrabiam mu z wodą Conva,bo samej nie chce przeykać. Wylatuje bokami ,albo go zalewa i kaszle biedak
Obsługa rekonwalescentów to trudna,żmudna,czasochłonna i stresująca robota.
Drugiego dnia po operacji byliśmy na kontroli ,w strugach deszczu. Dostaliśmy 30zł zniżki wyżebranej
Najpierw dr zaproponował 20zł,tylko się uśmiechnęłam z niemocy...
Szkoda,że weci,którzy inkasują tak ogromne sumy za swoje usługi,nie mają więcej empatii wobec bezdomnych zwierząt i kieszeni osób,które chcą im pomóc. W końcu to nie zwierzątko właścicielskie,ale zgarnięte z ulicy. Że tak koszą za właścicielskie jeszcze można znieść,choć też słabo,bo jak babcia z emerytury 1000zł miałaby wydać 750zł na WSTĘPNĄ pomoc znaezionemu kotu
.
Także jeszcze raz dziękuję,że pomogliście