Najbardziej przykre ,co muszę dodać na koniec, że fundacja od ślepaczków do której się zwracałam o pomoc w sprawie Zająca zawiodła
. To już trzeci raz przy różnych kotach,gdy prosiłam o pomoc i trzeci raz pomoc była zdawkowa,żeby nie powiedzieć żadna.
Pierwszy raz to był kot bez oczka z wątku MM. Na mój apel zabrania z ulicy i pomoc ślepaczkowi zero odzewu. Na apel jeszcze dwóch osób z forum był odzew,znaleźli mu DT, który nawet nie przypilnował oczyszczenia i zaszycia oczodołu i puścił dalej do adopcji (w wybranym DS bardzo wątpliwe, że kot został właściwie zaopiekowany weterynaryjnie- już sam fakt że kotu FIV+ znaleziono wychodzący DS na jakiejś wsi
).
Potem były kolejne prośby. Kocięta z piwnicy z uszkodzonymi po kk oczkami,jedno całkiem straciło oko. Zapewnienia i obietnice fundacji były wielkie (karma,żwirek,leczenie) ,jeśłi tylko im dam DT,a na pokryciu faktury za 2wizyty u okulisty na ok.200zl się skończyło. Dodam,że tygodniowo mniej więcej tyle PLN czwórka dorastających kociąt i ich mama przejadali. O kosztach wizyt u weta nie wspomnę
Moja koleżanka z pracy na moje błagania o pomoc,bo ja już nie mam miejsca na kolejne tymczasy, przygarnęła maluchy (potem myślałam,że umrę ze wstydu gdy z moich zapewnień o wsparciu z fundacji nic nie otrzymała
), opłaciła operację u okulisty, leczyła i sponsorowała małe. Ja przejęłam ich mamę.A fundacja? Proponowała maluszkom Purinę dla dorosłych kotów,bo mieli akurat z jakichś darów. Gdy tłumaczyłam,że kocięta srają na siódmy zagon i nie radzimy sobie z brzuszkami i odwodnieniem,więc nie podamy kiepskiej karmy dla wolnożyjących kotów ,zero wzruszenia. O żwirku potem już nikt nie mówił,na pytanie o koszty leczenia otrzymałam info ,że oni teraz mają 4tyś.długu i nie wesprą. Nie powiedziałam ile tysięcy ja miałam tymczasując trudne przypadki w ilościach hurtowych-bo i kogo to obchodziło? Z tą jedną różnicą,oni zaraz zgarniali 1% ,robili publiczne zbiórki na szeroką skalę jako zaufana fundacja,ja miałam zerowe możliwości pod tym względem. Jedynie pomoc w karmie od forumowiczów czytających wątek nas ratowała i ogałacanie własnego konta.
Trzecia prośba o pomoc przy Zającu. Operacji oczyszczenia i zaszycia oczodołu u okulisty odmówiono na wstępie. Proponowano zabieg u swojego zwykłego chirurga. Nie. Ja nie mogłam ryzykować powikłaniami,bo nie jestem emerytką z kupą wolnego czasu,by w razie komplikacji latać do wetów non stop i przesiadywać tam godzinami. A i takie doświadczenia miewałam,jak wet schrzanił coś przy kocie. Ludzie wyjeżdżali na długi weekend nad morze,albo na grilla, ja do cuchnącej lecznicy,gdzie po 2,5h tkwiłam w kolejkach
.
Prośba chociażby o wrzucenie ogłoszeń Zająca na fundacyjną stronę też nie została spełniona. Zbyt trudne to. Po co pomagać rzeczywiście z pełnym zaangażowaniem, jak można tylko na odwal się zrobić absolutne minimum. Wrzucono jedno ogłoszenie na FB,gdzie zaraz spadło w natłoku innych wydarzeń. Na drugi dzień już było ciężko je tam znaleźć. Wrzucenia na oficjalną stronę,o co zabiegałam się nie doczekaliśmy nigdy. Mimo,że podczas pandemii kotów ślepaczków gotowych do adopcji było na oficjalnej stronie tylko kilka.
Smutne to wszystko. A potem czytam ileż to fundacja X,czy Y dobrego zrobiła,jak to jest zapracowana,jaka świetna,pozowane zdjęcia z wdzęcznymi celebrytami itd,itp.
Szkoda tylko,że jak dotkniesz czegoś samemu,to rzeczywistość okazuje się zupełnie inna i medialny czar pryska...