A teraz najważniejsza wiadomość
Od kilku dni Zając jest w swoim własnym,osobistym domku
Pani zgłosiła się dosłownie dzień przed jego zabiegiem,więc nie bardzo chciałam się nawet spotkać na wizytę p/a. Bo zaraz narkoza,osłabienie,szwy,nie wydam kota ,a zestresowany będzie,źle się zaprezentuje,nie wszystko na raz i takie tam rozterki kochającego DT. Ale Pani czekała
Choć miałam zadzwonić jak już będzie po wszystkim. Nie zadzwoniłam
Myślę sobie,jak komuś zależy naprawdę, sam ponowi kontakt...Zawsze jak ja się dopominałam o spotkanie ,nic z tego nie wychodziło. Zwłaszcza po takich odłożonych w czasie rozmowach adoptujący nie wracał. Jest tysiące innych ogłoszeń,miał kota za godzinę. Wydanego jak ulotkę.I dobrze. Ja tak nie oddam.
Wizyta u mnie,potem p/a w nowym domku. Moje rozterki,nerwy,histeria,nadwrażliwość trochę bo kocham tego kota mocno,huśtawka uczuć. Rzadko proszę o pomoc w wizytach p/a .Praktycznie zrobiono je dla moich kotów jedynie ze 3 razy. A wyadoptowałam sporo. Zwykle sama wszystko ogarniam,co nie jest proste. Teraz bardzo potrzebowałam wsparcia i obiektywnego spojrzenia drugiego kociarza,chłodnym okiem na szykujący się domek.A tymczasem, na nieszczęście, Ciotka Arcana odmówiła zrobienia wizyty p/a
Zabolało bardzo. Pandemia i reszta pewnie. Rozumiem i nie rozumiem. I tak wiele pracy włożyła w ogłaszanie. Jestem wdzięczna,ale...Nerwy. No cóż,musiałam dać sobie radę sama.Było mi bardzo ciężko.Wyjątkowo. Bo to kot wyjątkowy. A może też dlatego ,że to czwarta adopcja tej pandemii i za dużo emocji ostatnio. Rozumiem zbieraczy
To fatalne uczucie oddawać kota
Pojechał. Był bardzo dzielny.Za godzinę już jadł chrupki w nowym domku. Troszkę chodzenia na krótkich łapach i zwiedzanie. Dobrze mu idzie. Przychodził się pogłaskać do nowej Pani,poleżeć obok mnie. Było super dobrze jak na pierwsze chwile.
Jest jedynakiem. Ma osiatkowany balkon (póki co nie perfekcyjnie,bo blok ma być ocieplany,ale Pani rozumie ideę i następne ma być porządniejsze). Pani szukała kotka skrzywdzonego,który ma mniejsze szanse na adopcję i wybrała Zajączka.Jej przyjaciółka też pod koniec zeszłego roku przygarnęła 10-letnią sunię z Palucha. Dobre dusze
Zając już ponoć rozrabia,aportuje myszkę i o 4.30 przynosi dumny do łóżka,je ładnie i kuwetkuje bezbłędnie.
To w wieczór poadopcyjny dostałam z raportem,że kuwetka zaliczona
A to dziś:
Mam nadzieję,że będzie szczęśliwy. U mnie w sercu i domu zostawił wielką pustkę i tęsknotę. Gdybym nie miała swoich 3kotów,1 nieadopcyjnego dziczącego tymczasa i psa,nigdy bym go nie oddała...
Niech mu się wiedzie
Arcanie
bardzo serdecznie dziękuję za całą pomoc ogłoszeniową przy wszystkich 4 wyadoptowanych ostatnio kotach , możliwość ponarzekania i wygadania się na
gupich dzwoniących.
Paradoksalnie pandemii dziękuję...że nadeszła
Bo koty ogłaszane po kilka lat (MM), dorosłe,przeciętnej urody i z problemami (MM bez ząbków,Zając be z oczka) znalazły swoje domy.
Oby były w nich szczęśliwe
Wszystkim
Ciociom i Wujkom
,którzy pomogli Zającowi finansowo w pokryciu kosztów jego zabiegów bardzo za tą pomoc dziękuję.
Sobie życzę odpoczynku i nie spotykania bezdomnych kotków. Błagam
Pierwszy raz,chyba od 2012r. wyadoptowałam wszystkie tymczasy,co do jednego.
Czekałam na tą chwilę długo.Ale póki co nie potrafię się do końca z niej cieszyć.Jeszcze nie potrafię. Dom taki pusty.Stare kocice tylko śpią.Nikt nie biega,nie bije się.Spokój,cisza,
nuda Panie. Marzyłam o tym,a nie mogę się odnaleźć. Przyzwyczajona do kieratu
Nie nie spoczywam na laurach.Obrabiam psy bezdomnych z wysypiska,ale to temat na inny wątek.
ps.dla skuszonych powyższymi wyznaniami oznajmiam "nie ,nie przyjmę żadnego kotka"