U nas w dalszym ciągu rozmowy, ale łapoczynów prawie nie ma. Zdarza się raz na kilka dni. Mam dość mocno zadrapaną twarz, ale ponieważ nie wiem kiedy to się stało, przypuszczam, że musiało coś się wydarzyć w nocy, może Julę przydusiłam, à może po mnie chodziła. Sądzę, że musiała to być obrona własna.
Na zdjęciach widać, że Julia czuje się u nas coraz lepiej. Śpi na plecach, próbuje naprawiać telewizor i sprawdza, co robię gdy siedzę przy stole przy laptopie.
Czyli normalnie. Mniej więcej.