Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Bastet pisze:Oj, gdyby Czarownica tak zareagowała na relanium, jak kotka Chikity, to mogłoby być bardzo złe dla jej łapki - takie ciągłe bycie w ruchu przez 12 godzin...
Chikita pisze:Relanium po podaniu może uspokoić kota na tyle, że da się złapać, a może być wręcz przeciwnie.
Moja latała po nim jak po konkretnej amfetaminie. 12 godzin w ciągłym ruchu więc skutek był zupełnie odwrotny.
ankacom pisze:Co zrobisz jak kotka po podaniu leku odejdzie i stracisz ją z oczu? Wtedy dopiero będziesz miał problem. Nie obroni się przed psem albo wrogo nastawionym sąsiadem.
Bastet pisze:To prawda. Dopuero po poście ASK@ sobie to uświadomiłam. Nie podawałabym jej nic na uspokojenie. To zbyt niebezpieczne w przypadku kota wolnożyjącego.
ASK@ pisze:Szkoda, że nie wykorzystałeś faktu jej polegiwania w domku. Najlepszy sposób na łapanie. Teraz zanim zajrzysz to zatkaj otwór.
Pożycz klatkę łapkę, może wejdzie. Czasem to trwa ale może sie udać. Włóż coś bardzo zapachowego np ryba wędzona.
Kotu ewidentnie coś dolega i to poważnego. Może jest po wypadku z autem lub butem debila.
Jeśli nie je to nawet nie ma szans podać antybiotyk. Najlepszy dla dziczków jest Unidox. O szerokim spektrum i bezsmakowy. Zapodawany 1/2 tabletki raz dziennie. Ale czy akuratnie to jest to ?
Kotom wolno żyjącym nie podaje się leków na ogłupienie. Różnie działają. To proszenie się o kłopoty. Pójdzie gdzieś, zalegnie, będzie łatwym łupem ludzi i zwierząt. Może leżeć tak wiele godzin nie bacząc na pogodę. Jeszcze bardziej osłabi się.
ASK@ pisze:Bastet pisze:To prawda. Dopuero po poście ASK@ sobie to uświadomiłam. Nie podawałabym jej nic na uspokojenie. To zbyt niebezpieczne w przypadku kota wolnożyjącego.
Kiedyś mądra organizacja otwocka podała nie łapalnej kotce uspokajacz. Zadziałał odwrotnie. Kotka do tego zdenerwowana dziwnym stanem i szwendającymi się ludźmi załatwiłą sobie wysoką adrenaline i biegała kilka godzin chwiejnie po terenie. Bardzo niebezpiecznym terenie, pełnym gratów, betonowych płyt, szkła z pobitych okien i butelek, drutów i prętów, dziur, blach ... By wreszcie zapaść się pod ziemię. W nocy przyszły przymrozki. Padał potem ulewny deszcz. Wyszła po kilku dobach w strasznym stanie. Nie podeszła bo zawsze taka była. Dlatego głupcy zdecydowali się na zapodanie myśląc, ze łatwo bedzie. Dzieci musiała poronić bo zapadłe boki były. One nie przeżyły. Niedługo po tym zdarzeniu w ogóle przestała się pojawiać. Musiała umrzeć. Na pewno poszły jej nery bo zostawiała krwawy mocz. Byla mocno osłabiona i zaziębiona. Nie udało się jej pomóc bo na widok człowieka znikała. Wolała nie jeść. Nawet w karmie lekó nie można było dać.
Myślałam, że ich weta co tak lekko to poradził i ich zaduszę. Zrobiły wszystko bez uzgodnienia ze mną. Z moim stadkiem. Uważając, żem doopa i dlatego jej nie złapałam nigdy. A ona raz wypuszczona z klatki bo miała małe, nigdy już do niej nie weszła. Była bardzo, bardzo mądra. Dowiedziałam się o wszystkim jak już latali za nią. Chciano bym im pomogła kocicę namierzyć gdy znikła. Chodziłam dniami i nocami szukając jej i rycząc jak bóbr. Nigdy bym na to nie pozwoliła.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 245 gości